Reklama

Paulina Drażba: Trema mnie mobilizuje

Program na żywo to ogromna adrenalina. Ja to kocham, stres napędza mnie do działania - zdradza Paulina Drażba.

To chyba gorący okres dla "Czerwonego dywanu"? Na przykład liczne sezonowe pokazy mody...

Paulina Drażba: - W listopadzie i grudniu odbywa się większość pokazów mody polskich projektantów, liczne premiery teatralne, filmowe, a także wiele wydarzeń związanych ze zbliżającymi się świętami. Można więc powiedzieć, że bez przerwy jestem w pracy, ale ja to kocham. Dzięki temu, że dużo się dzieje, nie brakuje nam tematów do "Czerwonego dywanu" w "Pytaniu na śniadanie".

Ma pani szczęście do partnerów w programie. Dawny współprowadzący Mateusz Szymkowiak mówi o pani czule - "Drażka".

Reklama

- (śmiech) Rzeczywiście tak mówi. Teraz "Czerwony dywan" prowadzę z Kasią Burzyńską, mówimy na siebie "Burzyńsko" i "Drażbo". Tych, którzy myślą, że jesteśmy rywalkami, muszę zasmucić. Choć przyznaję, że na początku współpracy bacznie się sobie przyglądałyśmy.

Ale w końcu się panie dogadałyście?

- Między nami jest "komunia dusz", jak mawia Kasia. Nie ma mowy o rywalizacji. Takiej partnerki ekranowej można mi tylko pozazdrościć. "Czerwony dywan" prowadzimy razem w poniedziałki i soboty, widzowie "Pytania..." mogą się wtedy przekonać, że rozumiemy się w mig i wiemy, o co nam chodzi. Na przykład przerażone spojrzenie - jeśli jedna z nas o czymś zapomni, druga ją uratuje, to pewne - przetrenowane wiele razy (śmiech). Stanowimy zgrany duet zawodowo, ale prywatnie też łączy nas przyjaźń. Wiemy, że możemy na siebie liczyć.

Jakie plusy i minusy ma program na żywo?

- To jest ogromna adrenalina i potężny stres. Masz świadomość, że nie da się cofnąć czasu, nie można powiedzieć "stop" i zacząć od początku. Trema bardzo mnie mobilizuje, a stres napędza do działania. Muszę przyznać, że czasem kiedy zapala się czerwona lampka w kamerze, a ja nie czuję stresu, bardzo mi go brakuje i od razu zaczynam się... stresować (śmiech).

A skąd wzięła się pani fascynacja modą?

- Dzięki historii! Ciekawiło mnie, dlaczego ubieramy się tak, a nie inaczej. Dlaczego coś jest teraz "na czasie", dlaczego wraca dawna moda? Potem zaczęłam interesować się projektantami mody, ich pracami, trendami. A potem bardzo schudłam i zaczęłam zastanawiać się, co będzie pasowało do mojej nowej sylwetki. Zakochiwałam się też w swoim mężu i dla niego również chciałam wyglądać coraz lepiej. Porzucić w końcu trampki w kwiatki (śmiech). Te trampki mam do dziś, a moda jest nie tylko moją pasją, ale też pracą.

Rozmawiał Wojciech Skrok.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy