Reklama

Krystyna Loska: Urodzona optymistka

Święta to dla niej czas wyciszenia. Spędza je w gronie najbliższych i nie wyobraża sobie, żeby było inaczej.

Jeśli istniałaby przyjaźń od pierwszego wejrzenia, to z panią Krystyną Loską (75 l.) zaprzyjaźnilibyśmy się od razu. Przede wszystkim jest osobą ciepłą i otwartą, z którą można porozmawiać na wiele różnych tematów. A uśmiech i szczerość są chyba tym, co cenimy w niej najbardziej.

Uśmiech ani na chwilę nie znika z pani twarzy. To niebywałe i coraz rzadziej spotykane.

Krystyna Loska: - Jestem urodzoną optymistką. Doceniam każdy dzień. A poranek zawsze staram się witać z uśmiechem na twarzy.

Reklama

Nawet, gdy życie dawało pani w kość?

- Nie ukrywam, że zdarzały się gorsze dni. I oczywiście nie zawsze było mi do śmiechu. Jednak stale powtarzałam sobie, że jutro będzie lepiej. To moje optymistyczne nastawienie pomogło mi zachować dobrą formę.

Pani Krystyno, przed nami święta. Czy jest to dla pani czas wyciszenia?

- Teraz już tak, ale... musiałam do tego dorosnąć. W młodości było zupełnie inaczej.

Gdyby miała pani porównać wigilię w domu rodzinnym z tą dzisiejszą?

- Zarówno dawniej, jak i dziś wigilię obchodzę w podobny sposób. Z tą różnicą, że kiedyś przy wigilijnym stole gromadziło się znacznie więcej osób. Teraz spędzamy je bardziej kameralnie, bo jedynie w piątkę. W zasadzie można powiedzieć, że w szóstkę, bo powinniśmy doliczyć jeszcze psa.

A jak wyglądał i wygląda teraz pierwszy dzień świąt?

- Dawniej nie mogłam nigdzie wychodzić. Spędzałam ten dzień na długich rozmowach z rodzicami. W przerwach śpiewaliśmy kolędy. A teraz rozpoczynamy go od uroczystego śniadania. Następnie wybieramy się na długi spacer do lasu.

Do lasu?

- Tak, ponieważ od kilku już lat nie spędzamy świąt w Warszawie. Jeździmy do naszego domku w lesie.

Które dania cieszą się największym powodzeniem?

- Mój zięć bardzo lubi pierogi, ale na wigilię niestety ich u nas nie ma. Przyrządzamy bowiem bardzo tradycyjne święta. Jest za to zupa grzybowa z łazankami, kapusta z grzybami, ziemniaczki, karp smażony, zupa z suszek. Mamy również rybę w galarecie. Jednak największym powodzeniem cieszy się karp. Pewnie dlatego, że jemy go tylko raz do roku. Myślę, że właśnie dlatego smakuje nam tak wyjątkowo.

Jest jakaś potrawa, którą przeniosła pani z rodzinnego domu i podaje do dzisiaj?

- W moim domu rodzinnym nie mogło zabraknąć trzech zup: grzybowej, cebulowej i siemieniotki. Ta ostatnia to tradycyjne danie regionalne Śląska. Pamiętam, że przez pół dnia tłukłam siemię, aby mama mogła ugotować tę zupę. Jednak nie przeniosłam tego zwyczaju do mojego domu. Ze śląskiej tradycji, oprócz kapusty z grzybami i zupy grzybowej, zapożyczyłam tylko deser, czyli tzw. makówki.

Jednak magiczna atmosfera świąt to nie tylko inne niż na co dzień jedzenie. To także przyjemność ubierania choinki, pięknie udekorowany dom, ładniejsza zastawa na stole...

- Wystrój jest bardzo istotny. Przywiązujemy do niego dużą wagę. I od zawsze zajmuje się tym Grażynka. Ona dba o każdy, nawet najmniejszy szczegół. Do tego stopnia, że choinki przy domu są również ozdobione światełkami. To wszystko pomaga stworzyć ten wyjątkowy, naprawdę świąteczny nastrój.

Skoro wokół domu jest pełno choinek, to w domu również znajdzie się miejsce na prawdziwe drzewko?

- Obowiązkowo! Choinka to podstawa. Zawsze musi być miejsce na wigilijne drzewko. Kiedyś choinka była bardzo wysoka. Natomiast z biegiem lat ewidentnie się zmniejszyła.

Widzę, że w pani domu przeważa tradycyjność. Proszę mi zatem powiedzieć, czy dom drży od chóralnie śpiewanych kolęd?

- Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Przed kolacją wszyscy łamiemy się opłatkiem i składamy sobie życzenia. Później zięć gra na fortepianie i wspólnie śpiewamy kolędy. Czasami zagram też coś na akordeonie. Jest naprawdę magicznie. W naszym domu na pewno nie gra telewizor.

Rozmawiając o świętach nie sposób nie poruszyć tematu prezentów...

- Mamy swoje lata, więc nie czekamy już na nie tak jak dawniej. Niemniej jednak zawsze pod choinką znajdą się symboliczne podarunki dla każdego.

A po świętach przychodzi zazwyczaj czas na podsumowania. Jak ocenia pani ten mijający rok?

- Nie wymagam od życia zbyt wiele i dlatego zadowalam się tym, co mam. Dzięki Bogu jestem zdrowa. Mogę chodzić, więc wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jestem optymistką i nie wypada mi narzekać. Dlatego odpowiem, że mijający rok był naprawdę przyjemny. A już szczególnie miło będę wspominać spotkania z kolegami z pracy z okazji 60-lecia TVP. To było dla mnie niezapomniane przeżycie.

Alicja Dopierała

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Krystyna Loska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy