Reklama

Andrzej Grabarczyk: Ślązak zza Buga

Kocha rodzinę i miejsca, z których pochodzi. Uwielbia jeść i sam świetnie gotuje. A na dodatek cieszy go praca. Rola Jerzego z "Klanu" jest dla niego stworzona

Skąd wzięła się pana pasja kolekcjonowania łyżek do butów?

Andrzej Grabarczyk: - O, jak pani to wynalazła? Już od szkoły średniej zbierałem różne rzeczy - najpierw były to znaczki, potem butelki. Po piwie, przedwojenne. Nagle wpadła mi w ręce łyżka do butów. Była to łyżka ze Szczytna, z którym jestem związany emocjonalnie - tam się poznali moi rodzice, tam spędzałem wakacje w dzieciństwie. I na tej łyżce było imię, nazwisko i dokładny adres. Jak zresztą na każdej przedwojennej łyżce. W ten sposób można dojść, do kogo należała. I odtąd interesują mnie rzeczy, które da się przypisać konkretnej postaci.

Reklama

Należy pan do Towarzystwa Przyjaciół Śląska w Warszawie, a przecież urodził się pan we Włodawie i studiował w Warszawie?

- Całe moje młodzieńcze życie to był Śląsk. Choć oczywiście nie jestem rodowitym Ślązakiem, bo rodzice pochodzą zza Buga. Jednak, jak się mówi: 'jakeś dostoł dachówką w łeb, to musiała się polać krew. Jak się krew polała, to musiała wsiąknąć w ta ziemia i jużeś jest Ślązak'. Tak że kocham ten Śląsk.

Podobno ma pan harleya?

- Dwa (śmiech). I jeżdżę na nich. Nie tylko po Warszawie. Na Mazury i gdzie się tylko da. Aczkolwiek za dużo czasu na to nie mam.

Umie pan gotować jak Jerzy? Ma pan jakąś specjalność?

- To za duże słowo. Prawdziwym gotowaniem zajmują się fachowcy, których zresztą wielu znam. I oni, zapraszając mnie na wszelkiego rodzaju pokazy i do sędziowania w konkursach, troszeczkę mnie spaskudzili, ponieważ mi już coraz mniej smakuje! (śmiech). Ale dzięki nim staram się w kuchni doprowadzić do tego, by smak potraw był powtarzalny, to bardzo ważne. I znajomi proszą, żebym zrobił to czy tamto, bo wiedzą, że to jest constans.

Czyli na przykład...

- Tatar z łososia albo prosiak pieczony na rożnie z kaszą czy jakieś ryby lub krewetki. Mówią, że jeśli ja zrobię, będzie OK.

A pana ulubione danie?

- To zależy od pogody, od tego, gdzie jestem. Tak samo pyszne mogą być ziemniaki ze zsiadłym mlekiem - genialne w lecie na upały, jak zimą np. dziczyzna w trochę cięższym sosie. Zależnie od okazji. A w Wigilię jest tradycyjnie. To znaczy tak, jak się jadło w rodzinie mojej żony i w mojej. Czyli barszcz z uszkami albo grzybowa, do tego pierogi, ryby w różnych postaciach, moje ulubione kluski z makiem, które się robi raz w roku i smakują wspaniale. Musi być tych potraw sporo, stół powinien być bogaty, bo to tradycja. Natomiast w święta wiadomo: wędliny, chociaż u nas to przede wszystkim ryby, drób, dziczyzna. Święta mięsne to Wielkanoc. Te białe kiełbasy, szynki...

W serialu od lat rolę pana Jeremiasza gra pana ojciec. To panów pierwsza wspólna praca?

- Nie, w tej chwili razem gramy też w Teatrze Kwadrat. A dawno temu, kiedy zawaliłem studia na akademii rolniczej, tato mi zaproponował szkołę aktorską. Zanim do niej poszedłem, wziął mnie do teatru na adepta, żebym zobaczył, czy w ogóle ten zawód mi odpowiada. Wtedy, gdy zobaczyłem to nie od strony widza, tylko od strony desek, a przede wszystkim od strony prób i analizy tekstowej, zaczęło mi się podobać i stwierdziłem, że idę do szkoły!

Słyszałam, że jest pan tak niezwykle ciepłą osobą jak pana bohater...

- Moja serialowa żona Barbara Bursztynowicz (Ela) mówi, że tak (śmiech). Aczkolwiek jestem zupełnie inny niż Chojnicki, unikam garniturów, myślę inaczej niż on. Choć oczywiście rola wymaga myślenia postacią, łączenia się z nią. Więc przestawiam się na inne tory i rozumuję jak Jerzy.

Ale jest pan rodzinnym człowiekiem?

- Paweł Karpiński, czyli producent, dobrze o tym wiedział, dając mi tę rolę. Trzeba jednak przyznać, że na początku troszkę wierzgałem - moje rozliczne miłostki powodowały wiele konfliktów.

Pana wymarzony prezent pod choinką?

- Chciałbym, żeby cała moja rodzina była zawsze uśmiechnięta i zdrowa. To będzie najpiękniejszy prezent.

Miewa pan jakieś postanowienia noworoczne?

- Nie, nigdy (śmiech).

Rozmawiała Katarzyna Sobkowicz.

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Telemax
Dowiedz się więcej na temat: Kocha
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy