Reklama

"Na dnie": Liceum w rytmie "buła, łokieć, kolano" [recenzja]

Lubię, gdy ktoś zdolny bierze się za zajechane do granic schematy i przedstawia je w zupełnie nowy, świeży sposób. Ile już widzieliśmy licealnych komedii, w których bohaterowie przysięgali sobie stracić dziewictwo do końca szkoły? O wiele za dużo. I powiedzmy sobie szczerze, w większości nie były to najlepsze filmy w historii kinematografii. Tymczasem reżyserka Emma Seligman wzięła ten wyeksploatowany do granic punkt wyjścia i stwierdziła, że czegoś tu brakuje. Na przykład odrobiny girl power. I przemocy. Dużo przemocy.

Historia jest prosta. Oto PJ (Rachel Sennott) i Josie (Ayo Edebiri), dwie uczennice ostatniej klasy w liceum, a prywatnie zadeklarowane lesbijki i najlepsze przyjaciółki, stwierdzają, że do dnia otrzymania dyplomów trzeba ogarnąć swoje życie uczuciowe. Nie będzie to proste, ponieważ znajdują się na samym końcu szkolnego przewodu pokarmowego. Nawet dyrektor placówki określa je jako "brzydkie i niepopularne". Jak to bywa ze szkolnymi przegrywami, obie kochają się w popularnych cheerleaderkach. Pierwsza stara się zagadać do zblazowanej Brittany (Kaia Gerber), druga nawet nie próbuje poderwać słodkiej i naiwnej Isabel (Havana Rose Liu), bo i tak nie wyjdzie.

Reklama

Oczywiście los nagle daje im szansę. Gdy Josie muska autem kolano Jeffa (Nicholas Galitzine), stojącego na czele licealnej drużyny footballowej kretyna z ciałem rzeźbionym przez Michała Anioła, z dnia na dzień znajduje się razem z przyjaciółką w centrum uwagi całej szkoły. Nagle stają się tymi groźnymi buntowniczkami. Pojawia się nawet plotka, że podczas wakacji były w poprawczaku. To nie pierwsza przetrącone kolano w ich życiu. Kto wie, może nawet kogoś zabiły. PJ i Josie mogłyby wytłumaczyć nieporozumienie. Zamiast tego płyną z prądem i zakładają feministyczny fight club w ramach zajęć pozalekcyjnych. Wszystko dla zdobycia swych ukochanych.

Brzmi to durnie, wypada jeszcze durniej, ale na szczęście jest to efekt zamierzony przez twórców. Co poradzę, przez cały seans uśmiech nie schodził mi z twarzy. Seligman zaskakuje pójściem w absurd, ponieważ jej debiut — "Shiva Baby" z 2020 roku — prezentował zupełnie inny rodzaj humoru. Był to o wiele skromniejszy film, w którym zabawne momenty, wynikające przede wszystkim z niezręczności ukazanych sytuacji, przeplatały się z gorzkimi, dotyczącymi przede wszystkim relacji bohaterki (także granej przez Sennott) z jej najbliższymi i odkrywaniem własnej seksualności. Tymczasem "Na dnie" obok skromności nie stało, małe rzeczy szybko eskaluje do proporcji biblijnych, rozsmakowuje się w absurdach licealnych komedii, a jakikolwiek realizm wyrzuca do kosza.

Reżyserka wraz z Sennott (będącej tutaj również współscenarzystką) są świadome wszystkich schematów licealnych komedyjek. Zamiast obśmiewać je w prosty sposób, jak swego czasu "To nie jest kolejna komedia dla kretynów", bawią się nimi, a inne bezwstydnie stosują. Mieszają przy tym genderowe role i licealną hierarchię. Funkcję knującej królowej roju, przypadającej zwykle jednej z cheerleaderek, tym razem otrzymuje przyboczny kapitana drużyny footballowej. Wszyscy sportowcy nie rozstają się zresztą ze swoimi strojami i ochraniaczami. Ostatecznym wyznacznikiem moralności zawsze pozostanie milczący woźny, w najgorszym momencie spoglądający na bohaterów z dezaprobatą. Zamiast inspirującego mentora otrzymamy nauczyciela nauk społecznych, który absolutnie nie odnajduje się w społeczeństwie. Nie ma wchodzenia na ławki i chwytania dnia, jest za to wywlekanie przed uczennicami swoich prywatnych niepowodzeń. W końcu dostajemy też dosyć oczywistą metaforę — szkoła jest areną walki, w której panuje prawo silniejszego. Konflikty rozwiązuje się w jeden sposób: walką na gołe pięści.

W tej całej licealnej dramie, w której ceremonia zawiązania bliskiej relacji obfituje w rozcięte wargi, złamane nosy i podbite oczy, przebijają się czasem poważne momenty — jak ten, w którym bohaterki zwierzają się, przed czym chciałby się bronić. Chociaż nieczęste, nie giną one na szczęście między powielonymi (i wywróconymi na drugą stronę) tropami rodem z kina Johna Hughesa, świetnymi i zabawnymi dialogami oraz niespodziewaną orgią przemocy. "Na dnie" to licealna fantazja dla dorosłych, w której traumy przeszłości, przez lata odczyniane przez kino, zostają ukazane w zupełnie nowy sposób. Natomiast Seligman okazuje się wszechstronną reżyserką, która po imponującym debiucie poszła w dosyć nieoczekiwanym kierunku — i znów wygrała. Trudno nie czekać na jej trzeci film.  

8/10

"Na dnie" (Bottoms), reż. Emma Seligman, USA 2023, serwis VOD: Amazon Prime Video, premiera VOD: 21 listopada 2023 roku. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy