"Kokainowy miś". Owszem, to jest film o naćpanym misiu [recenzja]

Scena z filmu "Kokainowy miś" /materiały prasowe

"Kokainowy miś"- czy można wymyślić bardziej odjechany tytuł, który na dodatek opisuje absolutnie całą akcję filmu w dwóch słowach? Ten tytuł jest genialnie prosty, tak jak genialnie prosta i głupawa jest ta historia. Jest krwawo, zabawnie i kokaina leci z nieba, "jakby gwiazdka przyszła wcześniej"- jak mówi jeden z bohaterów. A wszystko reżyseruje z powodzeniem znana aktorka.

Obawiałem się, czy historia naćpanego kokainą misia, który rozszarpuje ludzi w parku narodowym, w rękach kogokolwiek innego niż Sam Raimi może się udać. Elizabeth Banks w swoim trzecim filmie stanęła na wysokości zadania i dowiodła, że klimat "Martwego zła" pomieszanego z kinem Joego Dantego z lat 80. nie jest jej obcy.

Naćpany niedźwiedź, czyli WTF?

Recenzję tego filmu mógłbym zawrzeć w skrócie: WTF? No cóż, były już węże w samolocie z Samuelem L. Jacksonem, więc dlaczego ma nie być misia naćpanego kokainą, którego goni w ostatniej swojej roli przed przedwczesną śmiercią Ray Liotta? Goni go dlatego, że miś pożera kokainę, która spadła do parku z samolotu należącego do kartelu narkotykowego. Absurd totalny, ale... oparty na faktach. Scenarzysta Jimmy Warden oparł akcję na wydarzeniach z 1985 roku, gdy czarny niedźwiedź ze stanu Georgia skonsumował zagubioną kokainę i zmarł. Co by się jednak stało, gdyby tak mocno naćpany niedźwiedź postanowił wyjść na łowy? 

Reklama

O tym jest właśnie "Kokainowy miś", który na swojej drodze spotyka gangusów (O’Shea Jackson, Alden Ehrenreich) szukających zagubionego koksu, policjanta (Isiah Whitlock Jr.) podążającego za gangusami, matki (Keri Russell) szukającej dzieci (Brooklyn Price, Christian Convery), które wybrały się do parku w ramach wagarów (małolaty też spróbują białego proszku, bo to przecież lata 80.), infantylnych turystów na szlaku, leśników (Margo Martindale), ratowników medycznych i wyjętych z teledysku "Bad" Michaela Jacksona krindżowych chuliganów na deskorolkach (Aaron Holliday). Wszystko rozgrywa się na dodatek w czasie reaganowskiej krucjaty antynarkotykowej, w której obok Nancy Reagan występował sam Clint Eastwood. W tle leci zaś Depeche Mode.

Niedźwiedź, a w zasadzie niedźwiedzica, co odkrywa przywalony jej cielskiem jeden z bohaterów, antynarkotykowych moralitetów Brudnego Harry’ego słuchać nie zamierza i w ciągu półtorej godziny, które mijają również szybko jak kreska wciągana przez Tony’ego Montanę w ostatnim akcie życia, rozszarpuje kolejne postacie, wywołując przy tym coraz większy śmiech na sali kinowej. Ja się śmiałem, bo absurdalność tej krwawej jatki naprawdę momentami osuwała się w stronę serialowej wersji "Martwego zła", choć oczywiście tutaj pedał gazu nie jest tak mocno przyciśnięty. "Kokainowy miś" to jednak film hollywoodzki, któremu bliżej wciąż do mainstreamowej komedii niż "South Park" albo nawet "Deadpoola".

"Kokainowy miś" rozrywkowy, krwawy i absurdalny

Najmocniej zachwyca tutaj jednak sama niedźwiedzica, która mogłaby zostać stworzona w kinie Jamesa Camerona albo w świecie Marvela, a nie w niskobudżetowej komedii (tylko 30 mln budżetu). Wykreowano ją za pomocą CGI nałożonego na ruchy kaskadera Allana Henry’ego, co nadało misiowi wyjątkowej naturalności. Miś jest przezabawny zarówno na pozytywnym haju, jak i wzrusza, walcząc o swoje małe niedźwiadki (rzecz jasna również naćpane po same włochate uszy) oraz przeraża, rozszarpując i wypruwając flaki (dosłownie) kolejnym nieszczęśnikom. Jestem ciekaw, jak ten film wyglądałby w rękach kolektywu z Radio Silence (Tyler Gillett, Matt Bettinelli-Olpin i Chad Villella), którzy mieli wyreżyserować scenariusz pod okiem twórców "LEGO. Przygoda" i "21 Jump Street" - Phila Lorda i Christophera Millera, ale wybrali pracę przy requelu "Krzyk". Elizabeth Banks poszła momentami w mocny gore, ale oni pewnie nadaliby filmowi jedną wiekową kategorię wyżej.

Niemniej jednak Elizabeth Banks, która ambitnie i konsekwentnie przechodzi na drugą stronę kamery, wykonała swoją robotę porządnie. Wie dobrze, że zrobiła czysto rozrywkowy, krwawy i absurdalny film, który nie ma być żadnym ideologicznym manifestem oraz patetycznym stanowiskiem "w ważnej sprawie". Już wyobrażam sobie dywagację o tym, że niedźwiedzica mści się na ludzkości za niszczenie przyrody i zmiany klimatu. Pewnie pojawią się takie interpretacje. A może już są? Nie zmienią one jednak faktu, że "Kokainowy miś" opowiada o misiu, który naćpał się kokainą i robi energetyczną i elektryczną rozpierduchę w parku krajobrazowym w Lesie Narodowym w Chattahoochee Oconee w stanie Georgia. Bawcie się dobrze! "Kick it, Boo-Boo" - jak mawiał Yogi.

7/10

"Kokainowy miś" [Cocaine Bear], reż. Elizabeth Banks, USA 2023, dystrybucja: UIP, premiera kinowa: 10 marca 2023

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kokainowy miś
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy