Dramat w szkole. Wszystko przez Polkę? [recenzja]

Kadr z filmu "Pokój nauczycielski" /UIP /materiały prasowe

Eksportowy hit niemieckiej kinematografii dotyka ważnego tematu, ale ów temat banalizuje. Niełatwo być dzisiaj nauczycielem. W Polsce dochodzą do tego problemy finansowe, mało która grupa społeczna jest tak nisko opłacana jak pedagodzy właśnie (niedawna podwyżka niewiele w gruncie rzeczy zmienia). Film Ilkera Çataka, niemieckiego reżysera o korzeniach tureckich, to jednak inna kategoria - kino społeczne, nie interwencyjne. Nie chodzi o kwestie socjalne, o tym nie ma w filmie nawet słowa, lecz o przemianę świadomościową pokolenia uczniów i rodziców.

  • Główna bohaterka filmu "Pokój nauczycielski" - Carla Nowak (Leonie Benesch) - rozpoczyna swoją pierwszą pracę w liceum, wyróżnia się idealizmem i wielkim zaangażowaniem. Kiedy w szkole dochodzi do serii kradzieży, podejrzenie pada na jednego z jej uczniów. Carla postanawia zbadać sprawę na własną rękę. Nauczycielka próbuje mediacji między oburzonymi rodzicami, kolegami i uczniami. Im bardziej desperacko stara się robić wszystko dobrze, tym bardziej młodej nauczycielce grozi załamanie.
  • Jedną z ról w filmie gra Rafał Stachowiak, od lat pracujący w Niemczech. Polski aktor jest popularny za naszą zachodnią granicą, grał w największych niemieckich teatrach - w Berlinie i Hamburgu, dostawał ciekawe role filmowe. W Polsce można go oglądać w filmie Marcina Koszałki "Biała odwaga".
  • Tytuł był niemieckim kandydatem do Oscara i znalazł się w tym roku w gronie pięciu nominowanych produkcji w kategorii najlepszy film międzynarodowy.

"Pokój nauczycielski": Dzieciaki potrafią się postawić

Z dosyć ponurej pamięci dziecinnych lat spędzanych w państwowej szkole podstawowej, pamiętam dyktatorski niemal obraz nauczyciela, wychowawcy, który pełnił w szkole i w klasie władzę absolutną. I wszystko było mu wolno. Również upokorzyć, zniszczyć, wyszydzić. Żadnych konsekwencji. Zdarzali się wówczas także cudowni nauczyciele, wspierający i empatyczni, będę im za to zawsze wdzięczny, ale pamięć działa w końcu tak, że utrwalają się przede wszystkim postawy skandaliczne, krzywdzące opinie, wyniszczające psychikę młodego człowieka, ucznia. I o tym właśnie opowiada Çatak w "Pokoju nauczycielskim".

Dzisiaj szkoła nie jest już - nie może być, to by się nie udało - miejscem jawnego wyzysku słabszych, albo kompensowania własnych kompleksów i niespełnień zawodowych. Dzieciaki potrafią się postawić, a jeśli nie one, to na pewno ich rodzice. Nauka social mediów nie poszła na marne. Uczeń ma głos, to raczej nauczyciel dzisiaj się obawia oskarżeń, przemocy słownej, niesprawiedliwych ocen. Sytuacja jest naprawdę skomplikowana i znacząco przekracza możliwości tego krótkiego tekstu, tym bardziej że najważniejszym punktem odniesienia jest nominowany do Oscara film.

Ilker Çatak wychodzi ze słusznego założenia, że szkoła jest fotogeniczna. Kinogeniczna. Tam jest wszystko: konflikty, zawiści, spiski, melodramaty i kino akcji. Film wpisuje się tym samym w kontekst setek filmów dedykowanych szkole i o szkole opowiadających. "Pokój nauczycielski" nie wychyla się jednak znacząco ponad przeciętność.

Skąd więc aż taki sukces? Być może dlatego, że Çatak idealnie oddał w tym z założenia popularnym kinie wieloznaczność czasów współzależności etnicznej czy obyczajowej. A filmowa szkoła staje się niejako symbolicznymi Niemcami, czy symboliczną Europą, nękaną wciąż nowymi kłopotami, wojnami, absorpcją nowych kultur czy wyznań. To być może najciekawsza warstwa tego nie do końca spełnionego dzieła.

"Pokój nauczycielski": Konflikt napędza Polka

Niemal cały film rozgrywa się na terenie szkoły. Budynek, klasy, pokój nauczycielski, podwórko, to całe Niemcy w przekroju. Konflikty interesów, przekonania klasowe i religijne, agresja i autoagresja. Niemcy (nie tylko oni) mają dzisiaj problem z multikulturowością. Odwieczne lawirowanie między poczuciem solidarności, sympatią, wreszcie polityczną poprawnością, dyplomacją, a poczuciem wyższości, niezrozumieniem czy arogancją. Ten proces nie skończy się nigdy, wiem już także, że pełna asymilacja nie jest możliwa. W szkole, zwłaszcza w szkole podstawowej, powszechnej, widać to z całą przenikliwością.

Główną bohaterką jest tutaj pochodząca z Polski nauczycielka matematyki i wychowawczyni jednej z klas, Carla Nowak, introwertycznie zagrana przez Leonie Benesch. Sprawa jest nieomal kryminalna. W szkole coraz częściej dochodzi do pospolitych kradzieży, giną pieniądze, ktoś wyciąga je z portfeli. Kiedy jednak podczas przesłuchań, padają konkretne oskarżenia, Carla nie czuje się z tym dobrze. Uważa, że to nie jest w porządku, podobnie jak przeprowadzenie konkretnych przesłuchań wśród dzieciaków. W końcu podejrzenia padają na jednego ucznia, sytuacja zaczyna się zagęszczać. Dystyngowanej, rozważnej Carli wszystko zaczyna wymykać się spod kontroli. Spirala oskarżeń i przemocy słownej zaczyna sama się nakręcać, i pełna dobrej woli, tolerancyjna i powszechnie dotąd lubiana przez uczniów i pedagogów nauczycielka, staje się  generatorem złej energii i narastającej atmosfery oskarżenia. Nie radzi sobie z tym, nikt by sobie nie poradził.

Ilker Çatak porusza w filmie kilka wątków, ale żadnego z nich nie rozwija należycie. Mamy zatem problem odpowiedzialności dzieci za zachowania rodziców, odpowiedzialności nauczyciela, pedagoga, za rozwój intelektualny, ale i obywatelski ucznia, a wreszcie system władzy obowiązujący w tytułowym pokoju nauczycielskim. Trwa walka o strefę wpływów, o dominowanie nad uczniami i resztą kadry. Mimochodem pojawia się jeszcze jeden problem - kłopot z niemożnością wypracowania jedynie słusznych procedur w pracy z młodzieżą, które sprawdziłyby się w krytycznych sytuacjach, w kontakcie z drugim człowiekiem, zwłaszcza gdy jest to człowiek jeszcze nieskonsolidowany, w procesie, dzieciak, albo uczeń, i wszelkie odgórnie przewidziane metody zawodzą.

W filmie okazuje się to właśnie najsłabszym ogniwem -  nauczyciele nie mają wspólnej linii obrony, gubią się w faktach, zaprzeczają samym sobie, chcą mieć jak najszybciej problem z głowy, przejść do kolejnego zadania, pracy domowej, do kolejnego tematu. A sprawa kradzieży - dotycząca zarówno uczniów, rodziców, jak i kadry - wymagałaby zupełnie innego stosunku. Wspólnej linii, wizji, opieki. Wszystkie aspekty zawodzą. Carla zostaje z problemem sama.

Małoletni (niezbyt dobrze scastingowani) bohaterowie filmu, są w momencie przejścia. To jeszcze dzieci, zależni od rodziców, od mamy i taty, ale wchodzący właśnie w fazę, kiedy wiara w rodzicielski dogmat zaczyna się kruszyć, coś w uczniach pęka. Tracą zaufanie do rodziców, do nauczycieli, do siebie. I jest to moment graniczny w uzależnionej od social mediów czy smartfonów społeczności dwunastolatków, trzynastolatków: albo zbuntują się wobec hierarchii społecznej, albo zgodzą na dotychczas obowiązujący układ ról.

Dzieciaki bywają krnąbrne, ale - jak wszyscy - szukają czarodzieja, który wskazałby im drogę właściwą. Poprowadził do celu. W filmie "Pokój nauczycielski" takich mentorów nie znajdziemy. Czy odnajdziemy ich w realnym świecie? Nie wiem, nie sądzę.

6/10

"Pokój nauczycielski", reż. Ilker Çatak, Niemcy 2023, dystrybutor: UIP, premiera kinowa: 15 marca 2024 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pokój nauczycielski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy