Reklama

"Nieobliczalni": O dwóch takich, co już byli

Los rzuca ku sobie policjantów z różnych klas społecznych i zmusza ich do połączenia sił. Na rozwiązanie czeka sprawa brutalnego morderstwa, jakiego ofiarą padła żona wysoko postawionego urzędnika. Kto zawinił? Czy "Nieobliczalni" Ousmane i François zabiorą nas w równie spektakularną podróż, jaką zafundowali nam "Nietykalni"?

Nie owijając w bawełnę, "Nieobliczalni" to kiepskiej jakości powtórka z rozrywki. Debiutujący na dużym ekranie David Charhon miał zarazem ogromnego pecha, jak i wielkie szczęście, że zdecydował się na realizację filmu, którego scenariusz bazuje na analogicznej bazie, co fabuła Erica Toledano i Oliviera Nakache.

Akcja obu filmów rozgrywa się w stolicy miłości; ich bohaterami są reprezentant wyższej klasy społecznej i przedstawiciel lokalnej biedoty zamieszkującej paryskie przedmieścia. Obaj są jak Flip i Flap - zupełnie do siebie nie pasują, ale komediowy potencjał, jaki się rodzi z zestawienia tak skrajnie odmiennych postaci - jest siłą napędową filmu. Ta popycha i zachęca do przekraczania granic, podkopywania autorytetów i wywracania myślowych schematów do góry nogami.

Reklama

Mnie nie podoba się głównie fakt, że akapity opisujące "Nieobliczalnych" można z łatwością przekopiować do recenzji "Nietykalnych" i nikt nie zauważyłby, że coś jest nie tak. Promocja filmu bazuje zresztą na tego typu porównaniach, choć na językowym żonglowaniu tym, co nietykalne, a tym, co nieobliczalne, można sobie połamać język. Poza tym czy nie powinien zwrócić uwagi fakt, że jeśli kolejny film wprowadzany do kin stara się prześliznąć na sukcesie poprzedniego, to znaczy, że nie oferuje on niczego oryginalnego jako dzieło osobne? Tym, którzy zachwycili się "Nietykalnymi" odradzam psucie sobie wrażenia seansem "Nieobliczalnych". Film Charhona nie jest pozycją obowiązkową w zestawie kwietniowych premier. To sensacyjny film o męskiej przyjaźni, który chciałby przywoływać w pamięci "Zabójczą broń" czy "Gliniarzy z Beverly Hills", ale średnio mu to wychodzi.

Relacja między bohaterami francuskiego filmu nie jest na tyle silna, niebanalna i inspirująca, by Ousmane (Omar Sy) i François (Laurent Lafitte) stanęli na równi z kultowymi postaciami kreowanymi m.in przez Mela Gibsona czy Danny'ego Glovera. Omar Sy zrobi realną karierę na rynku międzynarodowym, jeśli okaże się, że umie wcielić się w kogoś innego niż w bezpretensjonalnego chłopaka z sąsiedztwa, który swoją otwartością i brakiem towarzyskiej ogłady rozkłada na łopatki wielbicieli społecznego savoir-vivre'u. Tym razem zaś znów wplątuje się w układy zamknięte i niełatwe rozgrywki lwów salonowych.

O ile żadnym zaskoczeniem nie jest, że Ousmane w świecie z wyższej półki będzie się poruszał z równą gracją, co słoń w składzie porcelany, o tyle ciekawe mogą się wydać pejzaże paryskich przedmieść, które kamery francuskich twórców zwykle omijają szerokim łukiem. Kadry "Nieobliczalnych" są wypełnione szarymi blokowiskami, przydrożnymi budkami z hot-dogami i klatkami schodowymi, na których tłoczy się lokalna mafia. Reżysera interesowało to, co dzieje się po drugiej stronie torów (jak głosi oryginalny tytuł filmu) - brudna rzeczywistość, w której nie świeci złote, paryskie słońce. Jeden ciekawy pomysł nie zmienia jednak faktu, że finalny koncept spalił na panewce. "Nieobliczalni" okazali się obliczeni wyłącznie na zapewnienie widzom szybkiej i bezbolesnej, ale miernej rozrywki.

4/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Nieobliczalni" ("De l'autre côté du périph"), reż. David Charhon, Francja 2012, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 12 kwietnia 2013 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nieobliczalni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy