Reklama

"Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady": MÓWI GUILLERMO ARRIAGA

GUILLERMO ARRIAGA (scenariusz)

Jakie tematy chodziły panu po głowie, gdy przystępował pan do pisania „Trzech pogrzebów”?

Chciałem opowiedzieć historię o wierności i lojalności, która wykroczy poza ileś tam nieporozumień amerykańsko - meksykańskich oraz poza bliskie i dalekie równocześnie stosunki między oboma krajami. Chciałem opowiedzieć o przyjaźni, która jest równocześnie czuła i polityczna, ale przede wszystkim ludzka. Uważam, że najlepszym efektem specjalnym w filmie jest prawdziwa ludzka historia.

Reklama

Zna pan tereny graniczne między USA a Meksykiem?

Od młodości poluję tam i byłem w tych okolicach tysiące razy. Doskonale wiem, o czym mówię. Wiele razy jeździłem tam konno i polowałem na pustyni.

Co inspirowało pana przy tworzeniu postaci Pete’a – postaci granej przez Tommy’ego Lee Jonesa?

Nie myślałem o Tommym Lee, ponieważ on, jako rewelacyjny aktor, i tak zagra wszystko: łajdaka, twardziela, czułego mężczyznę. Interesowała mnie głównie wiarygodność bohatera.

Pete ma duże poczucie sprawiedliwości. Jest samotny, a jedyny człowiek, który okazywał mu trochę serca, nie żyje. Jego jedyny przyjaciel. Jedynym sposobem, by sprawiedliwości stało się zadość, jest zawiezienie biedaka w rodzinne strony i zmuszenie zabójcy do wypowiedzenia słów: „Wybaczcie mi, zabiłem go”. Pete chce, by Mike zdał sobie sprawę jaką szkodę wyrządził. Chciałem to podkreślić, ponieważ w wielu filmach, czy w wiadomościach, śmierć jest zjawiskiem powierzchownym. To haniebne. Życie i śmierć straciły swoje znaczenie. W tym filmie, Pete nadaje śmierci głębokie znaczenie. Dlatego chce aby Mike prosił rodzinę Melquiadesa a przebaczenie. Dlatego chce, żeby Pete założył robocze ubranie Melquiadesa, żeby pił z jego kubka – chce by Mike zdał sobie sprawę, że zabił istotę ludzką, która kogoś kochała, czymś się interesowała, miała konia, miała swoje życie.

Dlaczego Pete decyduje się podjąć działania?

Pete ma w sobie coś szalonego, dzikiego. Jego zachowanie uwarunkowane było przez tereny, na których dorastał. Ma w sobie tysiąc lat pustyni. W pewnym sensie zachowuje się jak przyroda na pustyni. Z jednej strony jest dziki i nieostrożny, z drugiej głęboko lojalny, czuły i dobry. Pete osiąga poczucie sensu życia, oddając swoje życie tej przyjaźni. Dotrzymuje słowa i obietnic. Może chodzić z podniesioną głową. To dla niego bardzo ważne. Ale Pete jest też człowiekiem cierpiącym. Stracił jeden z celów w życiu. Bardzo zależy mu na Melquiadesie i kiedy ten zostaje zastrzelony, Pete musi znaleźć jakieś ujście dla bólu. Ma też do wypełnienia obietnicę, nie chce Mike’a torturować, lecz wyjaśnić mu, kogo zabił. Mike nie posiada emocjonalnych i intelektualnych narzędzi do tworzenia więzi z ludźmi. Jest bardzo prymitywny. Traktuje ludzi jak przedmioty, nawet swoją żonę. Nie dlatego, że jest złym człowiekiem, tylko że nie czuje obecności drugiej osoby. Dopiero teraz zaczyna poznawać znaczenie innych ludzi.

Co według pana reprezentuje Melquiades Estrada?

Reprezentuje wszystkich Meksykanów przekraczających granicę amerykańską, w poszukiwaniu zarobku. To uczciwi i porządni ludzi. Czasami są źle traktowani. Ta łączność między dwoma krajami sprzyja wymianie kulturowej. Melquiades symbolizuje samotność tych ludzi. Kłamie na temat siebie i swojej rodziny nie dlatego, że jest zwykłym kłamcą, ale dlatego, że nikogo nie ma. Aby nadać sens swojemu samotnemu życiu, wymyśla sobie cały swój świat.

Mike Norton, zabójca Melquiadesa, na swój sposób też jest samotny...

Mike nie jest zbyt dobrze wykształcony. Miał ciężkie życie i ma problemy ze sobą. Ma kłopot z nawiązaniem kontaktu z innymi. Źle się czuje we własnej skórze. Nieswojo. Nie potrafi stworzyć więzi z ludźmi, ale dzięki przemianie podczas podróży z Petem, zaczyna powoli siebie akceptować. Wszyscy, których spotykasz, czegoś ciebie uczą. Martwy facet wciąż wpływa na życie Mike’a. Podobnie jak i ślepy starzec.

Jaki jest wpływ pejzażu na postaci?

Chciałem, żeby pejzaż był bohaterem filmu. To niegościnna ziemia, która nie wita ciebie

z otwartymi rękami. Okolica jest surowa. Zgubienie się na pustyni oznacza śmierć

z pragnienia, gdy jest gorąco, albo zamarznięcie, podczas zimy. Mike Norton uczy się nie tylko poprzez relacje z ludźmi, lecz także z tą ziemią. Pejzaż zmienia u Mike’a widzenie samego siebie, kiedy ukąsił go grzechotnik, wbijały mu się kolce w stopy, paliło go słońce, brakowało jedzenia i picia. Przyroda przygniata bohaterów, którzy są bardzo malutcy w tym jednocześnie okropnym i pięknym krajobrazie.

Podobnie jak w „21 gramach”, nie opowiada pan historii w sposób linearny.

Piszę jakąś opowieść, żeby ją potem pokazać. Moja głowa cały czas pracuje, podpowiadając: „Teraz potrzebuję takiej sceny”. Kieruje mną intuicja. Każdy może tak pisać, bo tak opowiadamy. Idziemy do przodu, cofamy się, nie organizujemy swoich opowieści. Jak chcesz opowiedzieć komuś historię swojego życia, to nie zaczynasz od narodzin w szpitalu. Każda historia zasługuje na inny sposób opowiedzenia. W tym przypadku, chciałem zmieniać punkty widzenia.

Czy jest to film polityczny?

Oczywiście, to bardzo polityczny film, ponieważ uświadamia nam, że ta granica stwarza dla ludzi zagrożenie. Rządy obu krajów muszą zrozumieć, że przepływ obywateli jednego kraju do drugiego nie powinien być blokowany. Stany Zjednoczone potrzebują siły roboczej. Meksykanie potrzebują pracy. To czemu zabraniać tej wymiany? Tysiące Meksykanów giną przy przekraczaniu granicy, choć gospodarka USA upadłaby bez ich pracy. Jeśli jakiś kraj prze w stronę globalizacji, to trzeba przyjąć jej konsekwencje. Jeśli otwiera się rynki, to otwiera się też granice dla ludzi. Ten film zapoczątkowuje dialog, który pomoże nam spojrzeć na migrację poprzez ludzkie uczucia, na przykład przyjaźń.

Co widzowie powinni wynieść z filmu?

Bez względu na narodowość, można się przyjaźnić i rozumieć. Bez względu na uprzedzenia, w końcu i ty masz takie same problemy, jak człowiek, którego odrzucasz. Jestem dumny z tego, że jestem pierwszym meksykańskim pisarzem filmowanym w USA. Najpierw było „21 gramów”, a teraz „Trzy pogrzeby”. Cieszy mnie, że mogę prowokować dyskusje.

Film został nadzwyczajnie przyjęty na festiwalu w Cannes. Otrzymał pan nagrodę za najlepszy scenariusz. Co pan czuł podczas oficjalnego pokazu?

Podczas tej długiej owacji waliło mi serce. Byłem po prostu zauroczony, podekscytowany, zachwycony. To jak dotychczas najwspanialszy moment mojego zawodowego życia.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy