Reklama

"Miasto 44": ZDJĘCIA

Jak najbliżej tego, co widzi oko ludzkie

Przygoda operatora Mariana Prokopa z "Miastem 44" rozpoczęła się, gdy scenariusz był już skończony, czyli jesienią 2012 roku. Decyzja o tym, że film będzie powstawać na negatywie 35 mm należała ostatecznie do producenta. Temat został sumiennie przedyskutowany. "Ostateczną decyzję o użyciu negatywu podjęliśmy wspólnie po kilku spotkaniach z firmami VFX, które zgłosiły swoje chęci do współpracy na etapie produkcji (na planie) i na etapie postprodukcji. Każda z tych firm m.in. UPP, z którą ostatecznie rozpoczęliśmy współpracę, była przekonana, że negatyw będzie do tego projektu lepszy. Uznaliśmy, że negatyw będzie też lepszy ze względów plastycznych" - tłumaczy autor zdjęć do filmu "Wojna polsko-ruska". "W moim przekonaniu praca na negatywie nie jest utrudnieniem, a wręcz przeciwnie - wiele ułatwia. Owszem wymaga może więcej dyscypliny, ale moim zdaniem to taśma światłoczuła, wciąż najbardziej zbliża nas do tego co widzi oko ludzkie. Poza tym to jest duża przyjemność i emocje, kiedy czeka się na efekt, którego nie widać od razu" - uzupełnia.

Reklama

Marian Prokop przyznaje, że zawsze jego marzeniem było połączyć siły ze scenografem i kostiumografem. "W tym przypadku poszło łatwo, dzięki wspaniałym partnerom w osobach Doroty Roqueplo, Grzegorza Piątkowskiego i Marka Warszewskiego. Wszystko mieliśmy omówione podczas etapu przygotowawczego, co pozwoliło nam na planie koncentrować się na detalach. To była ogromna przyjemność. Chylę czoła przed pracą, którą wykonali moi koledzy". Marian Prokop równie miło wspomina współpracę z reżyserem Janem Komasą. "Po pierwszych rozmowach z Janem Komasą od razu wiedziałem, że chcę wziąć w tym udział. Wspominam go jako człowieka słuchającego tego co mają do powiedzenia jego współpracownicy. Z pewnością ma silną osobowość lecz nigdy niczego nie wymusza siłą, zawsze jedynie delikatną perswazją. Jan Komasa to zdolny reżyser."

Osoba reżysera to tylko jeden z argumentów, który przyciągnął Mariana Prokopa do udziału w tym projekcie. Drugi to skala przedsięwzięcia i warunki pracy. "Dzięki zaangażowaniu i pomocy ze strony producenta Michała Kwiecińskiego udało nam się robić film w przestrzeni w jakiej chcieliśmy i w kolorze jakim chcieliśmy. Gdy kamera wkraczała do akcji obraz był już właściwie gotowy. To duża zasługa m.in. produkcji". Dodatkowe kamery wspomagały ekipę podczas realizacji trudnych scen z udziałem np. eksplozji. Z małymi wyjątkami były to zawsze kamery 35 mm. Sprzęt elektroniczny posłużył do wykonania kilku ujęć na wysokim klatkażu (slow motion) na specjalne życzenie reżysera.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Miasto 44
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy