Reklama

"Korowód": KRÓTKIE STRESZCZENIE

Jerzy Stuhr skonstruował swój szósty już moralitet zapisując na celuloidzie kolejne historie miłosne, tym razem zamknięte w korowodzie filmowych kłamstw. Kontrowersyjny i głośny jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć obraz, znacznie bliższy jest ilustracji biblijnego przykazania - "Nie będziesz dawał fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu", niż próbie rozliczania się z przeszłością. Jerzy Stuhr sugeruje, że wszyscy tkwimy w kłamstwie - mniejszym, większym, rzutującym na życie nasze i naszych bliskich, ale też zupełnie zdawałoby się przypadkowych osób. Zaczyn historii stanowi właśnie takie nieplanowane spotkanie w pociągowym przedziale. Lawirujący z dużą gracją przez życie student Bartek, motywowany nie tylko ciekawością, ale i przeczuciem, zainteresuje się porzuconą przez tajemniczego podróżnego komórką. Odebranie pierwszego telefonu rozpocznie serię dziwnych zdarzeń, w które wplątani zostaną nieznający się dotychczas ludzie - żona i córka pasażera, dziewczyna Bartka, od której znacznie się oddalił, nowo poznana Ula, do której chłopak chyba czuje coś więcej. Każde z nich ma coś na sumieniu, każde pragnie własnego szczęścia bojąc się, że prawda może je w jakiś sposób zrujnować. Stuhr, operując na poziomie przypowieści, mówi widzom: kochajcie się, wybaczajcie sobie nawzajem, tylko to może zmienić wasze życie.

Reklama
materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Korowód
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy