Reklama

"Kobieta i mężczyzna": ZMIANA WARTY WE FRANCUSKIM KINIE

Francuski reżyser Claude Lelouch wcześniej nakręcił już parę filmów, ale żaden z nich nie wywołał nawet w jednej dziesiątej takiego zamieszania jak „Kobieta i mężczyzna”. Nikt, pewnie nawet sam autor całego zajścia nie spodziewał się, że ten kameralny obraz stanie się festiwalowym czarnym koniem i kinowym sukcesem przez wiele kolejnych sezonów. Co sprawiło, że film trafił na tak niesamowity odbiór? Może właśnie jego normalność? Kinematografia francuska, tuż przed wybuchem „lelouchomanii” opanowana była przez twórców Nowej Fali, przez filmy ostentacyjnie niekomercyjne, trudne, pełne bohaterów nie z tego świata. Być może publiczność znużona dziwacznymi projektami zatęskniła do prostych historii o zwyczajnych ludziach? Chyba tak, skoro francuscy kinomaniacy na długie lata podzielili się na dwa obozy – armię Godarda i właśnie zwolenników Leloucha.

Reklama

„Kobieta i mężczyzna”, jeśli chodzi o fabularny punkt wyjścia, okazał się filmem urzekającym bezpretensjonalną prostotą. Jednak trzeba podkreślić, że stylistyka, w jaką Lelouch ubrał romans Anne i Jean-Louis nawiązuje do najlepszych wzorców „francuskiej jakości”. Reżyser z wirtuozerią poprowadził przechadzające się od teraźniejszości do przeszłości fabularne pasaże, zamiast rozgadanych dialogów posłużył się subtelnymi monologami wewnętrznymi, z lekkością przechodził od sekwencji czarno-białych do kolorowych, mistrzowsko poprowadził parę głównych aktorów uwydatniając szlachetny minimalizm ich kreacji. Poza tym do napisania muzyki do „Kobiety i mężczyzny” zatrudnił Viniciusa De Moraes i Francisa Lai, którzy z prościutkiego „szabadabada” uczynili melodię, która rozkochiwała w sobie miliony widzów od pierwszego dźwięku i natychmiast zaistniała jako klasyka filmowej muzyki.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Kobieta i mężczyzna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy