Reklama

"Jesienna opowieść": HARMONIA W STANIE CZYSTYM

Są filmowcy, którzy tworzą swoje filmy z niezwykłą wręcz regularnością. Kolejny obraz Woody Allena jest zawsze gotów na jesienną premierę w Wenecji. Od ośmiu lat podobnie respektuje rytm pór roku Eric Rohmer w swym cyklu „Opowieści czterech pór roku”: „Opowieść wiosenna” ukazała się w 1990, „Opowieść zimowa” w 1992, „Opowieść letnia” w 1996, zaś „Opowieść jesienna” w 1998.

Rohmer codziennie jedzie metrem do biura, z którego wychodzi o stałej godzinie, nie prowadzi życia światowego, odmawia zaszczytów i nie towarzyszy swym filmom na festiwalach. Konsekwentnie i dalekowzrocznie planuje swe ambitne cykle: najpierw sześć Opowieści moralnych, potem sześć Komedii i przysłów, w końcu cztery Opowieści czterech pór roku.

Reklama

Można podejrzewać wręcz maniakalną obsesję, ale przecież cykle te przerywane były innymi filmami, a także refleksjami, jak te sprzed dwóch lat, zawarte w doskonałej, 300-stronicowej książce „Od Mozarta do Beethovena”, esej o pojęciu głębi w muzyce. Znajdujemy w niej wyznanie ważne i dla Rohmera-krytyka, i dla Rohmera-filmowca: „Mego sądu estetycznego nigdy nie ujmę w nawias, jak to czynią w pierwszym odruchu semiolodzy. Próbuję od razu zetknąć czytelnika z czystym pięknem form, zamykając w terminie ‘forma’ to wszystko, co wiąże się z jej etymologią: forma = piękno”.


Zostawić widza twarzą w twarz z pięknem - taka jest ambicja wszystkich filmów Rohmera. Piękno to należy do wyższego porządku, powiedzmy - platońskiego, który wynika z poszukiwania prawdy i który wyraża się w filmach, gdzie ciała są słowami, sytuacje - gramatyką, a reżyseria - poetyką.

Opowieść jesienna świadczy jeszcze dobitniej od innych Opowieści, jak bardzo u Rohmera wszystko wynika z jedności transcendentnej rzeczywistości, która bliższa jest Partenonu niż pozwala wyjaśnić dwie pozorne sprzeczności w jego dziele:

1/ wszyscy bohaterowie trzech wielkich cyklów żyją w naszym wieku, są ludźmi zwykłymi, praktykującymi zawody popularne, uwikłanymi w potoczną codzienność, a równocześnie nikt z nich nie ociera się nawet o politykę i sprawy socjalne, partie, związki zawodowe, nie zna bezrobocia, choroby, obaw o przyszłość;

2/ choć wszyscy ci bohaterowie powodują się wyraźnymi przekonaniami etycznymi, nigdy religijność nie stanowi bazy ich moralności. Wpisana w porządek naturalny Opowieść wiosenna jest czymś w rodzaju W cieniu zakwitających dziewcząt, Opowieść letnia młodzieńczością w zenicie, zaś Opowieść jesienna dotyczy pokolenia kobiet dojrzałych, jak dojrzałe być mogą wrześniowe winogrona, nasycone słodyczą i obietnicami. Znakomitym pomysłem filmu było zlokalizowanie go w dolinie Rodanu, w czasie winobrania; wiadomo, do jakiego stopnia proces przejrzewania ma zasadnicze znaczenie dla jakości wina.

Innym dobrym pomysłem było użycie do obu głównych ról kobiecych aktorek, z którymi Rohmer pracował przed dwudziestoma laty: z Beartice Romand w „Kolanie Klary”, „Miłości po południu”, „Zielonym promieniu”, zaś z Marie Riviere w „Persewalu”, „Żonie lotnika” i w tymże „Zielonym promieniu”. Odnajdujemy je właśnie w okresie dojrzałości. Pierwsza wcieliła się w Magali, właścicielkę winnicy pochłoniętą pracą, zaszytą na wsi bez okazji do uczuciowych spotkań od chwili, gdy syn i córka usamodzielnili się. Druga wcieliła się w Isabelle, przyjaciółkę, która bez jej wiedzy szuka dla niej towarzysza zamieszczając ogłoszenie matrymonialne w prasie lokalnej.


„Opowieść jesienna” jest filmem o dojrzałości porywającej dzięki swemu młodzieńczemu autorowi (kto by uwierzył, że ma już 80 lat?) i dzięki swym bohaterom, którzy trzymają nas w napięciu od pierwszego do ostatniego ujęcia. U kogo innego zobaczyć można równocześnie taką elegancję: reżyserii, rozwoju intrygi, nagromadzenia perypetii, potraktowania dialogów, trafności atmosfery, błyskotliwości w grze aktorów świetnie dobranych, płynności ruchu towarzyszącej aktorom kamery?

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Jesienna opowieść
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy