Reklama

"Idy marcowe": O SCENOGRAFII

Scenograf Sharon Seymour pracowała już wcześniej z George'em Clooneyem na planie filmu "Człowiek, który gapił się na kozy" w reżyserii Granta Heslova, ale "Idy marcowe" były pierwszą okazją do współpracy z nim jako reżyserem. I, jak zauważa Seymour, jest to też pierwszy film wyreżyserowany przez Clooneya, którego akcja jest osadzona we współczesnych czasach.

Kiedy po raz pierwszy przeczytała scenariusz, była "bardzo mile zaskoczona, że właśnie przeczytała coś, co było inteligentnie napisane, aktualne i przedstawiało w interesujący sposób świat polityki" - wspomina Seymour. - "To był scenariusz filmu, który chciałbym zrobić, i który chciałabym zobaczyć."

Reklama

Kiedy Clonney zalecił jej obejrzenie całej masy filmów dokumentalnych z kampanii wyborczych, powiedział jednocześnie: "pamiętaj, żeby nie kierować się wyłącznie dokumentami. Zależy mi na tym, żeby scenografia była realistyczna, ale też na tym, żeby film był spójny wizualnie" - opowiada Seymour.

Była bardzo zadowolona z tego, że akcja filmu rozgrywa się w Ohio. "Ja i moja ekipa bardzo się ucieszyliśmy, że zaczynamy zdjęcia w Ohio, bo czujemy klimat Cincinnati i całego stanu. Podobnie jest z Detroit, gdzie też kręciliśmy" - mówi Seymour.

Większość lokalizacji charakteryzowała się prostotą i praktycznością. Trochę bardziej skomplikowane do zaaranżowania były dwie z nich - biura sztabów wyborczych Morrisa i Pullmana, które powstały w pomieszczeniach do wynajęcia w centrum Detroit. Brak scenograficznego przepychu i rozmachu nie był dla Seymour rozczarowaniem: "Celem mojej pracy jest znalezienie potencjalnie odpowiedniego obiektu i sprawienie, żeby stał się interesujący i wyjątkowy. Scenograf znajduje piękno w zwykłych rzeczach."

Dużym wsparcie dla Seymour byli konsultanci polityczni z Ohio i Waszyngtonu. Dali jej wgląd w wewnętrzny mechanizm współczesnych kampanii politycznych. "Każdy pracownik sztabu chce, by jego kandydat wyglądał najlepiej" - mówi Seymour. - "Naprawdę jest tak, że cały zespół ludzi pracuje na sukces swojego polityka. Kto przemawia pierwszy, jak wysokie ma być podium - te wszystkie elementy, które wydają się być przypadkowe, albo spontaniczne są precyzyjnie zaplanowane i zaaranżowane."

Plakaty to tylko jeden spośród wielu innych przemyślanych akcesoriów kampanii, które miały pokazać Morrisa jako prawdziwego kandydata na prezydenta. "Chcieliśmy podkreślić różnicę pomiędzy dwoma kandydatami - Morrisem i Pullmanem" - wyjaśnia Seymour. - "Morris jest outsiderem. To niezależny wolnomyśliciel, "człowiek z ludu". Nie ma stażu w polityce, ale ma za sobą duże poparcie i, w momencie, gdy poznajemy go w filmie, króluje w sondażach."

W efekcie plakaty Morrisa są bardziej designerskie niż Pullmana. "Plakaty Morrisa odzwierciedlają nowoczesne trendy, które Obama wniósł do polityki w trakcie swojej kampanii. Mają nową szatę graficzną, są bardziej wystylizowane, nie wyglądają jak zwykłe zdjęcia" - mówi Seymour.

Podobnie jak Sharon Seymour, projektantka kostiumów Louise Frogley zabiegała o klasyczny, ponadczasowy wygląd aktorów w filmie. "Tu chodzi o wsparcie dla aktorów, nadawanie ich postaciom kształtu" - mówi Frogley o swojej pracy. "Nie o manifestowanie swojego udziału w produkcji. To nie jest stylowy film pod względem kostiumów. Ubrań praktycznie się w nim nie zauważa."

Większość decyzji dotyczących wyboru kostiumów do filmu była podyktowana po prostu ich funkcjonalnością oraz specyfiką życia osób zaangażowanych w kampanię wyborczą. "Co można spakować do walizki na tygodniowy wyjazd?" - pyta Frogley. - "Dwa garnitury, dwie koszule - bardzo minimalistyczny wybór."

Na ostateczne decyzje Frogley bardzo często mieli wpływ aktorzy. "Marisa Tomei chciała wyglądać jak Patti Smith" - opowiada kostiumolog - "i w dużej mierze sama wykreowała swój wizerunek. Ryan miał dużo więcej do powiedzenia na temat ubrań, niż wszyscy inni razem wzięci. To bardzo ciekawy człowiek i interesuje się ciuchami."

Chcąc pokazać wzrost znaczenia Stephena w sztabie Morrisa, Frogley ubiera go nieco inaczej w końcowej części filmu - grający go Gosling nosi drogi garnitur od Gucciego. Dla kontrastu, garnitur Paula Zary w miarę rozwoju filmu wygląda coraz gorzej. Garnitur dla gubernatora Morrisa, czyli George'a Clooneya został uszyty na zamówienie. "Chcieliśmy uzyskać nowoczesny wygląd polityka na wzór image'u Obamy i nie byłam w stanie znaleźć nic odpowiedniego na rynku" - opowiada Frogley. - "Jeśli chodzi o Molly, to George chciał, żeby ubierała się snobistycznie, ale stosownie i na luzie, natomiast Cindy Morris, żona gubernator, w bardziej subtelnym stylu - w perły i kaszmiry."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Idy marcowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy