Reklama

"Human Traffic": O PRODUKCJI

„Human Traffic” jest pełnometrażowym debiutem 25-letniego walijskiego reżysera Justina Kerrigana. Po ukończeniu szkoły filmowej w rodzinnym Cardiff, nakręceniu kilku niskobudżetowych telewizyjnych paradokumentów, młody filmowiec przez trzy lata przymierzał się do stworzenia pierwszego w dziejach kina filmu poświęconego brytyjskiej kulturze klubowej. Temat wydał mu się szczególnie bliski, gdyż sam poznał klubową scenę niemal od podszewki. – „Do tanecznych klubów zacząłem chodzić już w wieku czternastu, piętnastu lat”. – mówi reżyser. – „Żyłem tym. Zdarzało się, że chodziłem na imprezy nawet pięć razy w tygodniu. Wtedy to połknąłem moją pierwszą w życiu pigułkę Ecstasy, spotkałem najlepszych ludzi, jakich kiedykolwiek miałem okazję poznać”.

Reklama


Do nakręcenia „Human Traffic” namówił Kerrigana jego uczelniany promotor, a dziś producent filmowy, Allan Niblo. Po zdobyciu na Walijskim Festiwalu Filmowym głównej nagrody za krótki metraż „Life In The Bus Lane”, Justin chciał spędzić rok na podróżowaniu po świecie. Niblo nie pozwolił zmarnować swojemu utalentowanemu uczniowi stojącej przed nim szansy. Tym bardziej, że festiwalowe laury wiązały się z dofinansowaniem kolejnego projektu na 25 tysięcy funtów. – „Alan przekonał mnie, że to najlepsza okazja do zaistnienia na serio w filmowym świecie” – opowiada Kerrigan.


„Scenariusz filmu, choć uniwersalny i adekwatny do stylu życia większości brytyjskiej młodzieży, powstał na kanwie klubowych doświadczeń Justina i jego znajomych. – „Z moich klubowych czasów starałem się zapamiętać wszystko, co interesujące, śmieszne i dziwne. Pisząc scenariusz przypominałem sobie prawdziwe postaci i wydarzenia. Często polegałem również na przeżyciach moich przyjaciół, którzy tak jak ja przez lata poświęcali się clubbingowi”.


Od początku prac nad scenariuszem Kerrigan musiał walczyć z pokusą nakręcenia filmu, który jak sam mówi, „opowiadałby jedynie o weekendzie z życia naćpanych klubowiczów”. – „Najważniejsze było opowiedzenie historii o grupie przyjaciół – ich wzajemnych relacjach, poczuciu wspólnoty wynikającej z zainteresowań i sposobów spędzania wolnego czasu”. – mówi Justin. – „Gdybym zrobił film jedynie o młodzieżowych nocach w klubach techno, efekt finalny byłby nudny jak skurwysyn. W ‘Human Traffic’ musiało znaleźć się coś więcej, byśmy odnieśli sukces”.


Kultura klubowa, mimo że urosła do rangi największego w historii przełomu w brytyjskiej obyczajowości, nie znalazła do czasu „Human Traffic” odzwierciedlenia na kinowym ekranie. Dotychczasowe próby przeniesienia do filmu atmosfery weekendowego szaleństwa milionów Brytyjczyków ograniczały się jedynie do fałszujących obraz tzw. clubbingu seriali dla nastolatków produkowanych przez telewizje BBC. – „Istnieje powód, dla którego nie było dotąd klubowych filmów”. – wyjaśnia Kerrigan. – „Ludzie z branży filmowej początkowo chcieli nas wesprzeć, ale gdy dowiedzieli się, że pokazujemy relacje młodzież-narkotyki bez odpowiedniego zaplecza moralizatorskiego, stopniowo zaczęli się od nas odsuwać. W przeciwieństwie do chociażby ‘Trainspotting’, w ‘Human Traffic’ nikt nie umiera z przedawkowania narkotyków, nikt nikogo nie zabija, nikt nie popełnia samobójstwa. Próby przedstawienia prawdziwej strony młodego pokolenia traktowane są jako zbyt kontrowersyjne. Jeśli mój film jest kontrowersyjny, znaczy to, że życie jest kontrowersyjne”.


Perspektywa ukazania na ekranie młodych ludzi, dla których zażywanie narkotyków wiąże się tylko z przyjemnością odstraszała również potencjalnych inwestorów w dzieło Kerrigana. Ostatecznie, po roku desperackich poszukiwań funduszy na produkcję „Human Traffic” budżet filmu zamknął się w dwóch milionach funtów. W porównaniu z większością niezależnych obrazów kinematografii amerykańskiej nie jest to suma zawrotna, ale w Wielkiej Brytanii nie wydano dotychczas takich pieniędzy na film debiutanta, w którym dodatkowo większość obsady stanowią mało znani aktorzy telewizyjnych telenoweli.


Producent Allan Niblo kontrowersji związanych z „Human Traffic” doszukuje się raczej nie w treści, a w formie filmu. Dwie doby ekstremalnego clubbingu w wykonaniu piątki młodych przyjaciół z Cardiff Kerrigan rozbił na dziesiątki luźnych epizodów powiązanych jedynie postaciami bohaterów. – „Z początku notorycznie odrzucano nam scenariusz, gdyż dla wielu wydawał się zbyt oryginalny”. – wspomina Niblo. – „Jaka jest struktura tego filmu?” – pytali nas wszyscy. „Nie rozumiemy tego, co tu się dzieje”. Mało kto zauważył, że gdy „Human Traffic” obedrze się z tematu narkotyków otrzymamy prostą historię miłosną”.


Poszukując obsady, Kerrigan pragnął otoczyć się młodymi aktorami, którzy tak jak on zetknęli się wcześniej z każdym z aspektów kultury klubowej, z narkotykami na czele. Filmowych dwudziestokilkulatków musieli zagrać ich rówieśnicy. I tak najstarszy z pierwszoplanowych aktorów – wcielający się w rolę Jipa, John Simm – podczas zdjęć do „Human Traffic” nie ukończył nawet trzydziestki. –„ Ledwo zacząłem czytać scenariusz, a już wiedziałem, że jest doskonały”. – mówił później. – „Ten film bardzo blisko dotknął tego wszystkiego, czego sam przed laty doświadczyłem. Narkotyki niegdyś otworzyły przede mną zupełnie nowy wymiar”. Podobnego zdania jest filmowy Moff, 22-letni Danny Dyer: „Przeczytałem scenariusz i od razu wiedziałem, że muszę zagrać Moffa. W wielu bohaterach znajduję zresztą moje własne cechy sprzed kilku lat. Niejednokrotnie zdarzało mi się łykać pigułki Ecstasy od tak, dla zabawy. W tym film nie mógł wystąpić ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia z dragami”.


Zdjęcia do „Human Traffic” trwały aż sześć tygodniu, choć początkowo ekipę zakontraktowano na znacznie krótszy okres. – „Cholernie ciężko nam się pracowało”. – wspomina Dyer. – „Kręciliśmy tak długo, że przypłaciłem to długotrwałą depresją. Gdyby nie fakt, że wierzyłem w Justina i w scenariusz, dawno rzuciłbym to w cholerę”.

„Nawet przez chwilę nie mogłam się zrelaksować”. – wtóruje Lorraine Pilkington, Lulu. – „Wciąż się wkurzałam na warunki, w jakich przyszło nam pracować i sposób,w jaki nas traktowano. Za każdym razem, gdy zabieraliśmy się za nowe ujęcie, coś musiało pójść niezgodnie z planem – tu ktoś zgubił buty, w których miałam wystąpić, tu dla kogoś zabrakło śniadania. Wspieraliśmy się jednak wzajemnie i z tego właśnie wynika energia, jaką niesie w sobie ‘Human Traffic’”.


Trudy zdjęć aktorzy, podobnie jak postacie, w które się wcielili, rekompensowali sobie nieustannym imprezowaniem. – „Każdego wieczoru po zdjęciach urządzaliśmy sobie w hotelu imprezę”. – opowiada filmowy Koop, Shaun Parkes. – „Poza upiciem się, niewiele było rzeczy, które mogliśmy byli robić w Cardiff”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Human Traffic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy