Reklama

"Billy Elliot": BOHATER

O ostatecznym wizerunku i sukcesie filmu przesądziła jednak jakość aktorskiego przedstawienia postaci czołowego bohatera, Billy’ego. Na potrzeby selekcji odpowiedniej osoby przeprowadzono przesłuchania, w których wzięło udział ponad 2.000 chłopców. Jak twierdzi jeden z producentów, Finn: „To był prawdziwy koszmar. Patrzyliśmy na wszystkich tych chłopców i nie wiedzieliśmy co myśleć i kogo wybrać. Dochodziliśmy już prawie do wniosku, że obsadzenie tej roli graniczy z cudem. Zgadza się z tym stwierdzeniem reżyser filmu: „Nie lada zadaniem było znalezienie chłopca, który nie tylko posiadałby umiejętności taneczne, ale również był dobrym aktorem, pochodził z północno-wschodnich rejonów, miał naturalny, specyficzny akcent, no i do tego był w odpowiednim przedziale wiekowym. Poprzeczka została postawiona bardzo wysoko, ale ostatecznie znaleźliśmy Jamiego. On łączy w sobie wszystkie te elementy i co ważne rozumie i na swój sposób czuje tę historię. Jamie ma „to coś”, trudną do uchwycenia rzecz, która sprawia, że nie sposób przejść koło niego obojętnie, widz natychmiast zaczyna darzyć chłopca sympatią, czy też wręcz uczuciem i w swoisty sposób troszczyć się o jego los. Na szczęście dzięki osobie Jamiego udało nam się odkryć prawdziwą perłę - znaleźć igłę w stogu siana.”

Reklama

Bell, trzynastoletni chłopiec z północno-wschodniego miasteczka Billingham nadal nie może uwierzyć swojemu szczęściu: „Do przesłuchania z moim udziałem doszło za sprawą przyjaciela mojego przyjaciela, który zachęcił mnie do wzięcia udziału w selekcji. Potem nastąpił ten szczęśliwy dla mnie moment - to ja jako jedyny spośród 2 000 chłopców otrzymałem rolę Billy’ego”.

Bell zainteresował się tańcem, kiedy miał około sześciu lat. Jak sam wspomina: „Zobaczyłem kiedyś dziewczynkę na konkursie stepowania. Miałem wrażenie, że wykonując tę czynność omija miliony uderzeń, pozbawiając taniec ogromnego ładunku emocji. Powiedziałem o tym swojej mamie, stwierdzając, że ja sam zrobiłbym to o wiele lepiej. W konsekwencji mama kupiła mi parę specjalnych baletek i zapisała na zajęcia taneczne.” Podobnie jak w przypadku filmowego Billy’ego, dla Jamiego początki nie były łatwe. „Musiałem poświęcać na treningi naprawdę dużo czasu, a do tego stale zmuszony byłem do wysłuchiwania komentarzy moich kolegów, śmiejących się, że nie jest to zajęcia dla chłopca, że w tańcu jest coś zniewieściałego. Mówili, że powinienem raczej zająć się rugby lub piłką nożną. Chcą uniknąć ich uwag zacząłem zatem zatajać fakt uczęszczania po zakończeniu zajęć sportowych na lekcje baletu”, wyznaje Bell.

Greg Brenman pozostaje pod wrażeniem prawdziwej samodyscypliny i zaangażowania Bella. „Jak na kogoś tak młodego, Jamie wydawał się być prawdziwym wulkanem niespożytej energii, wzorem pracowitości i skupienia.”

Dla Jamiego prawdziwym wsparciem w dążeniu do wyznaczonego celu i realizacji marzeń była jego mama, podobnie jak dla filmowego Billy’ego podporą była nauczycielka tańca. „Kiedy zaczynałem tańczyć, miesiąc po miesiącu, rok po roku musiałem brać udział we wszelkiego rodzaju zawodach i konkursach. Niekiedy miałem ochotę rzucić to wszystko, szczególnie po jednym z konkursów, kiedy to stwierdziłem, że mam tego wszystkiego serdecznie dosyć. Moja mama nie ustawała jednak we wszelkiego rodzaju zachętach, przekonując mnie, że moja prawdziwa szansa kiedyś nadejdzie. Miała rację - gram w filmie Billy’ego”.

Jeśli chodzi o aktorskie zaplecze, Stephen Daldry był przekonany, że faktyczne podobieństwo Bella do jego filmowej postaci jest kluczem do sukcesu. „Jeśli chodzi o dzieci, to w ich przypadku próba odgrywania kogoś innego może przynieść nie najlepsze skutki. Jednocześnie jedną z najwspanialszych rzeczy w pracy z młodymi aktorami jest to, że kiedy nie są nieszczere lub kłamią od razu jest to zauważalne. Podobnie rzecz ma się w sytuacji odwrotnej - kiedy są szczere i prawdziwe. Być może to właśnie dlatego jeśli uda się już sprawić, że dziecko zaczyna grać prawdziwie jest to niezwykle przekonujące, pełne wewnętrznej siły, poruszające. To dlatego zwróciliśmy uwagę właśnie na Jamiego”, tłumaczy Fdaldry.

Dla Bella doświadczenie współpracy ze znakomitym reżyserem było czymś niepowtarzalnym i przyjemnym zarazem. „Reżyser nie mówił mi, że muszę zrobić to czy tamto, mówił mi raczej, abym spróbował zrobić to w taki lub inny sposób. Pomysły, które pojawiały się w jego głowie staraliśmy się łączyć z moimi i obserwować, czy o taki właśnie efekt nam chodziło”, mówi Bell. Cały proces kręcenia filmu był dla nastolatka fantastycznym nowym doświadczeniem. Bell wspomina: „Wykonywanie scen tanecznych było niezwykle męczące z uwagi na ich zamierzoną perfekcję. W tym przypadku niezwykle pomocna okazała się być muzyka - T Rex i Marca Bolana. Jednak to, co na zawsze pozostanie w mojej pamięci to produkcja śniegu na planie filmowym - coś niesamowitego, chciałem zabrać go do domu i pokazać swoim kolegom.

Przed kamerą młody aktor zachowywał się w sposób niezwykle naturalny. Jak chłopiec sam przyznaje rzadko kiedy zdarza mu się tak naprawdę denerwować, kiedy jest już na scenie. Co prawda, kiedy po raz pierwszy pojawił się na planie filmowym i oczom jego ukazała się ogromna kamera nogi lekko się pod nim ugięły. Potem wszystko poszło już jak z płatka.

Jednym z kluczowych elementów filmu jest relacja, jaka wytwarza się między chłopcem a jego nauczycielką tańca, panią Wilkinson. W tej kwestii twórcy filmu postanowili zdać się w pewnym sensie na instynkt samych aktorów, pozwalając, aby ich wzajemne odniesienia kreowane były nieco w sposób improwizacyjny już na scenie. Podobnej sytuacji doświadczył Jamie w swoim życiu prywatnym. Jak twierdzi chłopiec: „Człowiek znajduje się sam na sam z nauczycielem tak często, że nieuniknione jest zacieśnienie się wzajemnej więzi. Czasem jest to pewnego rodzaju presja ze strony nauczyciela, coś z czym trudno dać sobie radę. Podłożem takiego zachowania jest jednak zawsze chęć wydobycia tego, co w uczniu najlepsze, jeśli nauczyciel dostrzeże taki potencjał.”

Julie Walters doskonale oddała całą gamę odczuć przewidzianych dla jej roli, budując na ekranie poprzez postać nieco ekscentrycznej Wilkinson niepowtarzalny klimat wzajemnej relacji nauczycielki i ucznia. „Pani Wilkinson jest siłą, która cały czas popycha Billy’ego naprzód, powtarzając mu do znudzenia „musisz to zrobić”. To ona przecież odkrywa jego wyjątkowy talent i trzyma się tego kurczowo - być może dostrzegając w chłopcu coś, o czym sama zawsze mogła tylko marzyć - iskrę do tańca i talent. Widzi też, że chłopiec może osiągnąć to, czego jej samej nie udało się osiągnąć. Motywując chłopca do działania chce stać się częścią jego sukcesu”, mówi Walters.

Być może to właśnie ostro zarysowana relacja pomiędzy Billym i jego nauczycielką sprawia, że scenariusz filmu jest tak niepowtarzalny. Jak twierdzi Walters „Pani Wilkinson nie traktuje wcale chłopca jak dziecko, odnosi się do niego raczej jak do mężczyzny. Nie stosuje żadnej taryfy ulgowej dla jego wieku, a sprzeczają się już jak prawdziwi kochankowie - jasne jest jednak, że w tej sferze nic między nimi nie ma. Kiedy Billy dostaje się w końcu na przesłuchanie kwalifikacyjne, nie przychodzi do Wilkinson podzielić się z nią swoją radością, że w końcu coś mu się udało. Myślę, że czuje się troszkę winny opuszczając miasteczko i chyba nie bardzo może sobie z tym poradzić emocjonalnie. To tak słodko-gorzki element filmu.”

Sama Walters doskonale rozumie wątek filmu, w którym chłopiec musi się właściwie sprzeciwić woli całej rodziny. „Moja rodzina chciała, abym została pielęgniarką. Zawód aktorki! Co to za zajęcie, musisz mieć taki zawód, który zapewni ci emeryturę - słyszałam ciągle. W podobnym tonie rodzina Billyego odnosi się do chłopca, widząc dla niego „karierę” w kopalni. W dodatku, nie tylko chce on się wyłamać z tradycji rodzinnej, ale na domiar złego marzy o zostaniu tancerzem baletowym!”

Postać nauczycielki odgrywa znaczącą rolę w procesie dorastania Billy’ego „Życie nie pieści chłopca. Właściwie to obrywa on z każdej strony. Musi szybko dorosnąć, ponieważ umarła jego matka, a jego dojrzałość kształtuje się w społeczności, w której panuje nadal model męskiej dominacji. To właśnie dlatego Billy tak desperacko chwyta się tańca - jest to dla niego ucieczka od całej codzienności - to głos złości i smutku. Dla chłopca z takiej warstwy społecznej chęć zostania tancerzem baletowym to i tak ciężka przeprawa. Jeśli dodamy do tego kontekst tragicznej sytuacji zamykania kopalń - kiedy ludziom nie pozostaje nic innego jak tylko alkohol, bezrobocie i bieda - realizacja marzeń urasta do rangi nie lada wyzwania.” mówi Walters. O granej przez siebie postaci aktorka mówi: „Ta kobieta naprawdę zdobyła moją sympatię, jest przecież tak prawdziwa w tym co robi. Nie jest z pewnością święta: Jest czasem złą, rozczarowaną i rozgoryczoną osobą. Ale, czyż to właśnie nie ciemna strona charakteru sprawia, że ludzie wydają się bardziej ciekawi.”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Billy Elliot
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy