Reklama

"Armia wilków": PRZYGOTOWANIA

Oddział brytyjskich żołnierzy zostaje wysłany do Szkocji na manewry. Wyprawa, zapowiadająca się na kolejne rutynowe ćwiczenia, staje się koszmarem dla sierżanta Harry'ego Wellsa (SEAN PERTWEE), strzelców Lawrence'a Coopera (KEVIN McKIDD), Joe Kirkleya (CHRIS ROBSON), Terry'ego Milburna (LESLIE SIMPSON), Phila Witherspoona (DARREN MORFITT) oraz kaprala Bruce'a Campbella. Trafiają oni do obozu kapitana Richarda Ryana (LIAM CUNNINGHAM), który dowodzi tajną misją na zlecenie wydziału operacji specjalnych. Znajdują go ciężko rannego, a jego podwładnych - rozszarpanych na strzępy.

Reklama

Żołnierze zaszokowani masakrą zastaną w obozie, chcąc znaleźć schronienie udają się do tajemniczej Megan (EMMA CLEASBY) mieszkającej w odludnej, leśnej chacie.

Dom ma już jednak nowych gospodarzy. Jest siedzibą głodnych wilkołaków, które pragną odzyskać chatę i pożreć chroniących się w niej ludzi.

Żołnierze schwytani w pułapkę, pozbawieni łączności radiowej i amunicji, mogą polegać wyłącznie na sobie. Wojskowe szkolenie nie przygotowało ich do walki z potwornymi demonami, czyhającymi na ich życie.

Kto przetrwa oblężenie? Co się stanie z tymi, którzy ocaleją?

"Horror to mój ulubiony gatunek filmowy, który jednocześnie przysparza mi zawsze najwięcej problemów" - mówi Neil Marshall, scenarzysta i debiutujący "Armią wilków" reżyser, którego marzeniem było pokazanie klasycznej historii o wilkołakach we współczesny, dynamiczny i całkowicie nowy sposób.

"Oczywiście uwielbiam takie filmy jak Amerykański wilkołak w Londynie czy Skowyt, ale w tych obrazach nacisk położony jest przede wszystkim na przemianę człowieka w wilkołaka, a ja nie chciałem skupiać się wyłącznie na efektach specjalnych. Armia wilków nie jest filmem o nieszczęśnikach zmuszonych wskutek klątwy szukać ofiar podczas każdej pełni księżyca. Opowiada o krwiożerczych bestiach, zabijających i pożerających ludzi. Zależało mi na tym, żeby pokazać te klasyczne potwory w jak najbardziej realistycznych okolicznościach; tak, aby publiczność naprawdę się ich bała."

Marshall - autor scenariusza do filmu "Killing Time" - po raz pierwszy wpadł na pomysł nakręcenia "Armii wilków" w 1995 roku. "Spędzałem wtedy często wakacje w Szkocji i zakochałem się w tamtejszym górzystym krajobrazie. Szkockie góry urzekają naturalnym pięknem, ale kryją też w sobie grozę, szczególnie w deszczowe dni. Łatwo jest sobie wtedy wyobrazić, że żyją w nich jakieś nieludzkie, potworne istoty. Zawsze pragnąłem nakręcić film o wilkołakach i uznałem, że doskonałym pomysłem byłoby umieszczenie całej akcji podczas rutynowych wojskowych manewrów. Zamiast jak zwykle walczyć z nazistami, terrorystami czy porywaczami, żołnierze musieliby stawić czoła bandzie wilkołaków. Mocne, realistyczne podstawy dramatu plus fantastyczne elementy horroru dają efekt wiarygodności. Stwierdziłem, że to idealna droga pozwalająca stworzyć hiperrealistyczny i hiperprzerażający horror!"

Gdy Neil Marshall zwrócił się po radę do Vica Batemana, ten legendarny agent (odkrywca wielu młodych talentów posiadający ogromne doświadczenie w gatunku horroru) zaproponował zaangażowanie producenta Christophera Figga. Miał już na swoim koncie produkcję klasycznego horroru "Hellraiser".

Bateman wspomina: "Po raz pierwszy spotkałem Neila trzy lata temu. Pomyślałem, że ma taki sam surowy talent jak Clive Barker (reżyser i autor scenariusza Hellraiser). Widziałem jego krótkometrażowy film Combat, w którym jedynymi dźwiękami były odgłosy walki i strzałów i który opowiadał mrożącą krew w żyłach historię wydarzeń w pewnym pubie. Uznałem, że człowiek, który bez słów potrafi opowiedzieć całą historię, zasługuje na szansę zrealizowania filmu fabularnego."

Figg dodaje: "Pomysł filmu Armia wilków bardzo mi się spodobał, ponieważ tak bardzo różnił się od tego, co już widziałem, a jednocześnie był wierny podstawowym założeniom gatunku. Poza tym, kiedy ostatnio nakręcono naprawdę dobry film o wilkołakach?! Miałem zaufanie do Neila Marshalla. Pochodzi ze środowiska montażystów, z którego wywodzili się David Lean i Karel Reisz - tacy artyści są zazwyczaj najlepszymi reżyserami, ponieważ na długo przed rozpoczęciem zdjęć mają cały film rozplanowany w głowie, ujęcie po ujęciu. Poradziłem Neilowi, żeby zagęścił scenariusz i skoncentrował się na wiarygodności postaci, a on przeprowadził wnikliwe badania nad wojskowym slangiem i potocznym językiem żołnierzy, dzięki czemu bohaterowie filmu nabrali autentyczności. Gdy następnie poprosiłem członka SAS o przeczytanie gotowego scenariusza był przekonany, że napisał go ktoś, kto służył w armii."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Armia wilków
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy