Reklama

Olga Bołądź: Wyzbyć się kobiecości...

Przyjęcie roli w nowym filmie Patryka Vegi wiązało się z fizycznymi treningami, ścisłą dietą, zgoleniem włosów - wyznaje Olga Bołądź. W rozmowie z aktorką, po pokazie fragmentów "Służb specjalnych" na Festiwalu Filmowym w Gdyni, uczestniczył Krystian Zając.

"Służby specjalne" to oparta na dwuletniej dokumentacji realistyczna historia, odsłaniająca kulisy życia i pracy oficerów polskich tajnych służb. Filmowa historia rozpoczyna się, gdy dochodzi do likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, które w opinii komisji są organizacją przestępczą. "Służby specjalne" pokazują konsekwencje tej decyzji.

Na ulicę wyrzuca się fachowców, którzy posiadają bardzo niebezpieczną wiedzę. Część z nich odnajduje się w świecie biznesu. Film opowiada o tych, którzy nie znaleźli pracy w cywilu. Gdy politycy orientują się, że likwidując Wojskowe Służby Informacyjne, pozbawiono Polskę oczu i uszu, jeden z byłych szefów WSI dostaje zadanie zwerbowania oficerów do nowych służb, które mają dopiero powstać.

Reklama

Do jednej sekcji trafiają: kapitan Janusz Cerat (Wojciech Zieliński) i pułkownik Marian Bońka (Janusz Chabior) z byłych WSI oraz wyrzucona z ABW podporucznik Aleksandra Lach, pseudonim "Białko" (Olga Bołądź). Pracując przy aferach z pierwszych stron gazet każdy z oficerów będzie musiał zmierzyć się z demonem swojej przeszłości. Pewnego dnia odkryją, że tak naprawdę nie wiedzą, dla kogo w pracują i w jakim celu.

Czy dzięki roli w filmie "Służby specjalne" dowiedziała się pani czegoś nowego o kobietach?

Olga Bołądź: - Za sprawą mojej bohaterki dowiedziałam się, co muszą przejść i kim mogą się stać kobiety, jeśli chcą się odnaleźć w brutalnym świecie, którym okazują się na przykład niektóre miejsca pracy. Taka sytuacja ma miejsce w przypadku "Białko". Ona, żeby pracować z chłopakami i nie być utożsamiana z przedmiotem pożądania, żeby uczestniczyć w tym wszystkim, żyć, dostawać najlepsze misje, musiała wyzbyć się kobiecości. To świadczy o jej determinacji, o tym, jak trudny jest to świat i jak wiele ona od siebie wymaga.

Chce być najlepsza?

- Ona o tym nie myśli, ponieważ w ogóle się nie zastanawia. Jeśli jakikolwiek psycholog zabrałby się za takiego rodzaju osobowość, to powiedziałby, że ona jest tak zakompleksiona i tak siebie zniszczyła wewnętrznie, zdusiła własne ja, że jej kompletnie tam nie ma.

To pewien rodzaj mimikry, działania niczym kameleon, dopasowania się do tła, nie wyróżniania się spośród mężczyzn.

- To całkowite wyzbycie się osobowości, niezadawanie sobie pytań... Jest to zresztą powiedziane w filmie: "Ty nie pytasz, dla ciebie człowiek, od kiedy staje się celem, nie jest już człowiekiem". I to bardzo charakteryzuje również moją bohaterkę - ona nie myśli o sobie jak o zwykłym człowieku, tylko o członku grupy, kimś, kto wykonuje zadania. Na pewno nie uważa się za zwykłą jednostkę.

Jak przygotowywała się pani do tak fizycznie wymagającej roli?

- Mieliśmy niecałe pół roku na przygotowania i wymagało to ode mnie fizycznych treningów, ścisłej diety, zgolenia włosów - co zresztą po mnie widać ... Teraz mam bardzo krótkie, a wcześniej miałam przecież długie... No i przede wszystkim musiałam zachować pewien rygor, żeby dopasować się do tej postaci. Musiałam nauczyć się, jak to jest być kompletnie poza sobą, być zamkniętym w sobie. To jest taka dziewczyna, której jak coś się nie podoba, to od razu chce strzelić sobie jakiś dopalacz i iść się bić.

źródło: Dzień Dobry TVN/x-news

W "Skrzydlatych świniach" (film Anny Kazejak opowiadał o kibicach piłkarskich - przyp. red.) pokazała pani, że jako aktorka potrafi wejść w określone środowisko. Tu też to pani zrobiła, zwłaszcza fizycznie. Czy nie jest tak, że takie metamorfozy to nie tylko wyzwanie, ale i szansa?

- To jest przede wszystkim ogromna przyjemność z faktu, że ktoś mi zaufał i akurat ja mogłam coś takiego zrobić. Wydaje mi się, że w naszym kraju jest wiele innych utalentowanych aktorek, które zrobiłyby to tak samo jak ja, dlatego dziękuje Patrykowi, że zobaczył we mnie tę postać, dzięki czemu mogłam się dla tej roli tak poświęcić. Bo nie da się ukryć, że to było z mojej strony poświęcenie. Ale jestem mu wdzięczna, że wybrał właśnie mnie, a efekty mojej pracy widać na ekranie. Mam nadzieję, że widzowie też to zobaczą i pokochają te postaci, które są tak naprawdę mroczne, złe, ale są tacy, przez to co robią w życiu zawodowym.

Na ile pani zdaniem będzie to film traumatyczny i odkrywczy dla Polaków, tak jak zapowiadał Patryk Vega, a na ile sensacyjny i rozrywkowy?

- Wydaje mi się, że najlepiej będzie, gdy uda się połączyć oba te aspekty. Tak żeby w kinie widz na moment oderwał się od wszystkiego, nie sprawdzał na seansie komórki, żeby jego ręka zawisła nad popcornem, żeby nie mógł go wsadzić do ust, bo po prostu będzie tak bardzo poruszony. A że my - jako naród - jesteśmy już zmęczeni tym, co oglądamy w stacjach informacyjnych, które codziennie serwują nam złe wiadomości - to ten film trochę się nam należy.

źródło: Dzień Dobry TVN/x-news

- Żeby może trochę zakpić z tego wszystkiego, co ostatnio się działo, pokazać, że tak właśnie mogło być. Powiedzieć: To z nami robicie, to, co mówicie, to są tak naprawdę gładkie słówka. Bo to również dla mnie - jako dla obywatelki - wielki znak zapytania, ponieważ nie wiem, jak było naprawdę, nikt z nas tego nie wie. A Patryk Vega wsadza kij w mrowisko, bo zadaje jakieś pytania. Bardzo chciała, żeby ten film odbił się szerokim echem. Lubię dyskutować z ludźmi po seansie, pytać, czy im się podobało, dowiadywać się, co oni sądzą, a zawsze pokazanie specyficznego środowiska sprawia, że odbiorca jest ciekawy - przecież każdy chciałby wiedzieć, jak funkcjonują służby specjalne danego państwa od środka.

A czy pani udało się spotkać z kimś ze służb specjalnych, na przykład jakąś agentką, podczas przygotowań do filmu?

- Nie, Patryk nas absolutnie od tego oddzielił. Mieliśmy nie być zamieszani w żadne polityczno-kryminalne sprawy. Jesteśmy dalecy od rozpętywania afer, zrobiliśmy film na podstawie naszej wyobraźni, który miał jak najbliżej docierać do sedna. To Patryk wykonał całą pracę - szukał tych ludzi, poznawał ich. Wiem jednak, że się na nich wzorujemy, teksty, którymi mówimy, padły w rzeczywistości.

Co działo się z pani kobiecością podczas pracy nad filmem?

- Pamiętam, że między zdjęciami wypadały święta Bożego Narodzenia oraz sylwester i kompletnie nie pasowała do mnie żadna sukienka. Wyglądałam w nich raczej jak jakieś zjawisko niż jak kobieta. To było jednak interesujące, bo okazało się, że ja samą siebie w tej wersji bardzo lubię, dobrze czuję się w tych krótkich włosach i nie potrzebuję udowadniać na zewnątrz, ile jestem warta jako kobieta, jest mi po prostu dobrze. Tym bardziej się cieszę, że mogłam zagrać w "Służbach specjalnych", bo praca nad tym filmem dużo dała mi także prywatnie - uspokoiłam się wewnętrznie. A jednocześnie mogłam się spełnić również jako aktorka, przez co teraz czuję się naprawdę fajnie.

Czy jest coś, czego się pani boi w związku z premierą? Oczekuje pani jakichś konkretnych reakcji na "Służby specjalne"?

- Jak zwykle przed każdą premierą, boję się tego, jak widzowie przyjmą ten film. Wiadomo, że to oni mają zawsze rację, to dla nich to wszystko robimy. Dlatego mam nadzieję, że publiczność pokocha "Służby specjalne". I choć jest to film trudny, to liczę, że sprawi jej dużą przyjemność. Wówczas poświecenie, z jakim wszyscy podeszliśmy do niego, się opłaci. Jeśli widz będzie miał przyjemność z oglądania i będzie chciał zobaczyć film więcej niż jeden raz to będzie sukces i tego bym sobie życzyła.

A czy "Służby specjalne" stanowią nową jakość pod względem realizacji?

- Tego nie wiem, to nie jest pytanie do mnie. Nigdy nie porównuję filmów, bo w kwestii artystycznej każdy jest inną wartością. Dla mnie możliwość wystąpienia u Patryka Vegi w tym projekcie była spełnieniem marzeń o tym, żeby zagrać kogoś zupełnie innego niż ja.

Niedawno oglądaliśmy panią w przedstawieniu "Brancz", które otworzyło nowy sezon teatralny. Występuje też pani w serialach: "Czasie honoru" i "Lekarzach".

- Cieszę się na tę różnorodność, którą mam jako aktorka, z tego, że miałam w krótkim czasie tak diametralnie odmienne role do zagrania. Dziękuję Juliuszowi Machulskiemu, który zauważył we mnie talent komediowy, zaufał mi i obsadził w roli, którą zresztą specjalnie dla mnie wymyślił i napisał. Dzięki temu mogłam zagrać ze Stanisławą Celińską, Anną Seniuk, Czarkiem Pazurą - to była dla mnie olbrzymia przyjemność. A "Czas honoru" jest moim "dzieckiem", bo występuję w nim od końca szkoły aktorskiej. To serial, z którym się utożsamiam.

źródło: Dzień Dobry TVN/x-news

A w kogo wcieli się pani w "Lekarzach"?

- Gram nową postać, która dołącza do ekipy lekarskiej. Otwierany jest oddział neurochirurgii, specjalnie dla nas została stworzona nowa sala w scenografii, gdzie ja - jako główny operator tej sali - operuję ludzkie głowy na częściowo tylko świadomych pacjentach. Dla mnie jako aktorki to świetne przeżycie.

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Służby specjalne | Olga Bołądź
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy