Reklama

"Raj: nadzieja": Gdzie kryje się trauma? [recenzja]

"Raj: nadzieja" to historia zamykająca inspirowaną biblijnymi wartościami trylogię Ulricha Seidla. Poprzedzające ją filmy "Raj: miłość" i Raj: wiara" opowiadały o niespełnieniach dojrzałych kobiet. W najnowszym dziele ironicznego Austriaka pierwsze skrzypce gra nastolatka. Ta, która jeszcze nie wie, czym są głęboka wiara i prawdziwa miłość, ale ma wielką nadzieję, że z niej akurat życie okrutnie nie zakpi.

Trylogia Ulricha Seidla jest wielowymiarową opowieścią o kobietach. Opowieścią bardzo okrutną. Reżyser nie wykazuje ani odrobiny empatii wobec swoich bohaterek. Wywleka na światło dzienne wszystkie ich słabości, kusi, zwodzi, popycha do działania, a potem z niemą satysfakcją przygląda się, jak przewracają się o własne nogi.

Bo Amatorki z nich, powiedziałaby Elfriede Jelinek. "Jeśli ktoś dysponuje losem, to mężczyzna. Jeśli kogoś dotyka los, to kobietę". Teresa (Margarete Tiesel) z "Miłości" jest niekochana, Anna Maria (Maria Hofstätter) z "Wiary" tak bardzo boi się, że świat zwątpi, że próbuje oddać się Bogu w fizycznym tej frazy znaczeniu. Pierwsza z nich uprawia więc seks za pieniądze, druga masturbuje się drewnianym krzyżem. Melanie (Melanie Lenz) z "Nadziei" o stosunku seksualnym w jakiejkolwiek formie może tylko pomarzyć. I robi to.

Reklama

Na obozie dla otyłych dzieci Melanie w dzień słucha poleceń wuefisty, ćwiczy i podskakuje i choć tłuszcz na jej udach niezgrabnie faluje, w nocy dziewczyna podjada i zapija smutki. Wspólnie z koleżanką skrada się do stołówki pustymi korytarzami ośrodka dla dzieci z nadzieją na lepsze życie.

"Przyszłość to luksus. Nie ma jej dużo", szepcze Jelinek na ucho swoim powieściowym amatorkom. Seidl, wielki demiurg filmowego świata przedstawionego, jej przytakuje, ale pozwala swoim otyłym bohaterkom na odrobinę przyjemności. Melanie karmi więc swoje ciało też fantazjami, że kiedyś ktoś mocno ją pokocha. A ona przestanie wtedy odczuwać głęboką, bolesną samotność i nie będzie ani taka, jak jej matka Teresa ani jak ciotka Anna Maria. Melanie "wierzy, że jej słabości staną się godne kochania, a mocne strony pozostaną w ukryciu".

Seidl nie darzy miłością słabości żadnej z bohaterek trylogii, ale wszystkie je wyciąga na wierzch. Nad Teresą i Anną Marią się znęca, Melanie tylko pozwala popełniać błędy, nadymać się i pękać, kiedy goryczy uzbiera się zbyt dużo. Pozwala nastolatce rozczarowywać się światem i ludźmi. Chce, by się poniżała i zakochiwała. Jak na dziewicę przystało - pragnęła męskiego dotyku, ale i panicznie się go bała.

W "Raju: nadziei", pozornie najsłabszym spośród trzech filmów, odnajdujemy odpowiedzi na wszystkie pytania stawiane w poprzednich częściach trylogii. Zwłaszcza na te, tyczące się przeszłości dwóch dojrzałych bohaterek. Skąd wzięły się traumy Teresy, lęki Anny Marii, erotyczne perwersje i religijne dewiacje? Może właśnie z owego braku akceptacji, który każe Melanie szukać spełnienia w ramionach obcych facetów w barze lub w czułych objęciach znacznie od niej starszego lekarza z ośrodka? Obozowe życie Melanie szybko zaczyna się kręcić wokół tego ostatniego. Co jednak kluczowe, "Nadzieja" nie jest nakręcona z perspektywy starszego mężczyzny, który fantazjuje o młodej dziewczynie, ale z jej punku widzenia. Seidl ma niebywałą zdolność do symultanicznego wyśmiewania się ze swoich postaci, ale i głębokiego ich rozumienia.

Okrucieństwo w portretowaniu kobiet nie wynika u niego z mizoginii, ale z twórczej przenikliwości. Na pierwszy rzut oka bohaterki trylogii zdają się mieć więcej wad, niż zalet. Jeśli przyjrzeć się im bliżej, może się jednak okazać, że ich groteskowe zachowanie, obrzydliwe przyzwyczajenia i niezrozumiałe gesty wynikają głównie z wykoślawienia ról społecznych. Powinny umieć się w nich odnaleźć, ale może już nie potrafią? I od pokoleń spłukiwane ekskrementy zaczynają się wylewać. Seidl nie nienawidzi swoich bohaterek. Odrazą darzy raczej kulturę, która formatuje je według z dawna przyjętych wzorców i nie dba o to, że żadna z nich nie potrafi już sprostać narzuconej jej roli. Teresa powinna być matką, Anna Maria żoną, a Melanie kochanką - każda z desperacją i w histerii miota się między obowiązkiem a pragnieniem. W miejscu zderzenia tych dwóch kategorii rodzi się absurd. Zniesmaczony Seidl się nim karmi. I nam zapycha nim usta, testuje naszą wytrzymałość i czeka, aż zrobi się nam niedobrze. I aż nadejdzie dzień, w którym wiara, miłość i nadzieja przestaną być tylko kpiną.

6/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Raj: nadzieja" ("Paradies: Hoffnung"), reż. Ulrich Seidl, Austria, Francja, Niemcy 2013, dystrybutor: Against Gravity, premiera kinowa: 20 września 2013 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ulrich Seidl | recenzja | film | recenzje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama