Jak to się robi?
"Prosta historia o miłości", reż. Arkadiusz Jakubik, Polska 2010, dystrybutor: SPInka, premiera kinowa: 19 listopada 2010
Być może reżyserski debiut znanego z filmów Wojciecha Smarzowskiego Arkadiusza Jakubika jest prostą historią o miłości, ale sposób w jaki debiutujący po drugiej stronie kamery aktor opowiada nam swoją historię, jest już dużo bardziej skomplikowany. I niezwykle intrygujący.
Za sukcesem skromniutkiego filmu Jakubika - "Prosta historia o miłości" wygrała tegoroczny konkurs kina niezależnego na festiwalu w Gdyni - stoi oryginalny scenariusz. Oto dwójka scenarzystów wybiera się w kolejową podróż nad morze, dyskutując przy stoliku w pociągowej restauracji o pisanym przez siebie filmie. Nie oni są jednak bohaterami "Prostej historii o miłości", pierwszoplanowe role grają w tej opowieści powołane przez nich do życia postaci: reżyser filmowy Patryk (Bartłomiej Topa), aktorka Magda (Magdalena Popławska) i partnerujący jej na planie kręconego w pociągu filmu Aleks (Rafał Maćkowiak). Arkadiusz Jakubik zabiera nas więc w podwójną podróż: oglądając "Prostą historię o miłości" bierzemy równocześnie udział w jej powstawaniu.
Najbardziej korzystają na tym aktorzy. Topa, Popławska i Maćkowiak na naszych oczach budują swoje role, zacierając granicę między odtwarzanymi przez siebie postaciami a prywatnymi osobami. Ich bohaterowie nie tyle odgrywają napisane dla nich partie, ile walczą o uzyskanie ekranowej autonomii, próbując wyzwolić się z ram określonych przez scenariuszowego demiurga. Aktor i bohater. Im bliżej końca seansu, tym wyraźniej aktorzy stają się bohaterami. Sens "Prostej historii o miłości" zawiera się właśnie w tym schizofrenicznym rozdwojeniu. Wyrafinowanej grze z widzem. Kinowym autotematyzmie.
O tym, że reżyserowi chodziło właśnie o zaakcentowanie tej ontologicznej niepewności, świadczy wplecenie przez niego w strukturę narracyjną filmu materiałów "making of", w których bohaterowie, już jako aktorzy, opowiadają przed kamerą o pracy na planie kręconego filmu. Poza tym, że sceny te podsycają konfuzję widza, zacierając granicę między prawdziwym a zmyślonym, stają się dodatkowo źródłem pierwszorzędnego humoru, który cechuje "Prostą historię o miłości". Gdybym miał szukać w światowym kinie jakiegoś punktu odniesienia dla debiutu Jakubika, wskazałbym na scenopisarską twórczość Charliego Kaufmana ("Być jak John Malkovich", "Adaptacja"). Zabawa kinem połączona z zadawaniem kinu ważnych pytań dotyczących jego istoty.
To jednak nie najwyższe piętro filmu Arkadiusza Jakubika. Trzecią podróżą, którą odbywamy podczas seansu "Prostej historii o miłości" jest przejażdżka po historii polskiego kina. Nawiązania do klasycznych dzieł naszej kinematografii są tu bardziej i mniej oczywiste. "Pociąg" Kawalerowicza i "Ostatni dzień lata" Konwickiego cytowane są tu niemal bezpośrednio. Ale wyrobiony widz dostrzeże tu więcej niuansów, jak choćby zapożyczenie z "Przypadku" Kieślowskiego, czy nawiązanie do słynnej czołówki zespołu filmowego TOR.
Najbardziej adekwatnym filmowym kontekstem dla "Prostej historii o miłości" jest dla mnie jednak film Andrzeja Kondratiuka "Jak to się robi", opowiadający o pociągowej podróży reżysera filmowego (Zdzisław Maklakiewicz) i pisarza (Jan Himilsbach) do Zakopanego. Film Jakubika mógłby przecież mieć identyczny tytuł. W rzeczywistości jest przecież opowieścią o tym, jak się robi kino.
7/10