O prorokowaniu siekierą
"Prorok" ("Un prophete"), reż. Jacques Audiard, Francja/Włochy 2009, dystrybutor Syrena Films, premiera kinowa 21 maja 2010 roku.
Czego wymaga się od proroka? Charyzmy? Inteligencji? Żarliwości w wierze? A może niczego, dosłownie, całkowitego braku właściwości? Bo z pustego i Salomon nie naleje, ale w pełne nie naleje tym bardziej.
Abstrahując od indywidualnej charakterystyki jednego można być pewnym, prorocy ujawniają się zazwyczaj w czasach kryzysu. Mojżesz niczym skorpion pod skałą dorastał w egipskiej niewoli, by w triumfalnym zrywie wyprowadzić swój lud spod jarzma faraona. Nie inaczej jest z Malikiem, bohaterem filmu "Prorok" Jacques'a Audiarda.
Na pierwszy rzut oka, historia Malika nie przypomina hagiografii. Ot 19-latek, wychowany przez ulicę w całkowitej obojętności wobec swojej kultury, jakiejkolwiek edukacji, i tym bardziej norm życia społecznego, trafia do więzienia. Otrzymujemy sugestię, że nie jest to pierwszy pobyt chłopaka w zakładzie karnym, wcześniej były to jednak placówki dla młodocianych przestępców, tym razem Malik grzęźnie w prawdziwym szambie. Bez protekcji ze strony pozostałych muzułmanów, którzy wilkiem spoglądają na niespecjalnie żarliwego współplemieńca, szybko dostaje ultimatum z gatunku tych nie do odrzucenia. I tak zaczyna się odyseja jego tożsamości - obecnej na początku jedynie szczątkowo, lecz ugniatanej jak ciasto, poprzez kolejne upokorzenia.
Z razu wszystko w filmie Audiarda rozwija się tak, jak przystało na porządną więzienną przypowieść. Malik rośnie w oczach swoich protektorów, zdobywa wpływy i pnie się w górę w więziennej hierarchii. Wykorzeniony z własnej kultury, próbuje ustabilizować swoją pozycję wśród wysługujących się nim Korsykanów i... natrafia na szklany sufit. Jego chęć utożsamienia się z grupą jest tak silna, że uczy się nawet dialektu, w którym porozumiewają się jego mocodawcy. Wyrzeczenie się swojego języka byłoby ostatecznym przypieczętowaniem całkowitej konwersji tożsamości Malika, jednak jego kolor skóry dyskredytuje go w tych staraniach.
Dokładnie w tym momencie, w sukurs młodemu człowiekowi przychodzi ów profetyczny dar, którego obecność sugerowana jest w tytule. Zamordowany przez bohatera Arab, którego obecność interpretować można było wcześniej jako wyrzut sumienia, nieoczekiwanie zaczyna udzielać Malikowi wskazówek, które nie tylko wtłoczą chłopca w koleiny jego właściwej, kulturowej tożsamości, ale pozwolą mu poprowadzić resztę muzułmanów do uzyskania prymatu w więziennym światku.
"Prorok" jest dość przewrotnym dziełem. Niby nie mówi niczego nowego. Od czasów "Nienawiści" Kassovitza wszyscy kinomanii wiedzą, jakie problemy narodowościowo-kulturowe targają współczesną Francją. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z uwiądu wszelkich dotychczasowych modeli asymilacji dużych grup imigrantów. W tym względzie film Audiarda nie przynosi niczego nowego. Tym co interesujące w "Proroku" jest natomiast gatunkowy twist, który z klasycznej więziennej opowieści robi traktat o "inności", wykorzenieniu i poszukiwaniu oparcia w zbiorowej tożsamości.
Gdyby nie dosłownie profetyczny charakter niektórych scen, aż cisnąłby się na usta pewien znany dowcip o bacy, który lądując na tyłku po uprzednim odpiłowaniu gałęzi, na której siedział, skomentował ostrzeżenie przechodzącego wcześniej nieopodal turysty, słowami: "czy to prorok jaki, czy co?". Nie prorok, a socjolog.
7/10