Reklama

Pewnego razu w przyczepie kempingowej

"Parking królów", reż. Valdís Óskarsdóttir, Islandia 2010, dystrybutor: Against Gravity, premiera kinowa: 22 lipca 2011

Kino islandzkie kojarzy się polskim widzom przede wszystkim z twórczością Dagura Kari. Kilka lat temu jego filmy "Noi albinoi" i "Zakochani widzą słonie" zachwycały specyficzną, momentami nużącą poetyckością. Bohaterami islandzkich historii byli najczęściej "odszczepieńcy", "odmieńcy", którym trudno było funkcjonować w rzeczywistości.

Valdís Óskarsdóttir, montażystka m.in. "Julian Donkey-Boy" Harmony Korine'a, czy "Zakochanego bez pamięci" Michela Gondry'ego w swoim drugim pełnometrażowym filmie próbuje pokazać abstrakcyjny świat islandzkiej małej społeczności, która nie pierwszy rzut oka wygląda jak zapomniany przez wszystkich mikroświat. Osobliwy parking przyczep kempingowych, który znajduje się na uboczu i którego mieszkańcy dzielnie stawiają czoła "trudnej codzienności".

Reklama

Po latach życia samemu trzydziestokilkuletni Junior postanawia wrócić w rodzinne strony. W podróży towarzyszy mu przyjaciel z Niemiec (w tej roli Daniel Bruehl). Głównym celem wizyty Juniora są problemy finansowe. Liczy na pomoc ojca i ekscentrycznej babci. Rodzinny dom Juniora to przyczepa kempingowa stojąca wśród innych, podobnych na tzw. "parkingu królów", gdzie zgromadzili się wszelkiej maści outsiderzy i dziwacy.

W całym panteonie gwiazd mamy wspomnianą wcześniej babcię Juniora, która wszędzie chodzi ze swoją wypchaną foką pełną gotówki w obcych walutach; niespełnionego muzyka rockowego Onniego, który wciąż wierzy, że kiedyś zostanie gwiazdą, czy byłą miss Islandii Sally - nałogową palaczkę, partnerkę Seniora. Na dokładkę hipis i punkówa, którzy spędzają cały czas we wraku samochodu słuchając muzyki i upajając się papierosowym dymem. Jak w każdej porządnej społeczności porządku pilnuje agresywny i rozhisteryzowany dozorca BB, a ruchem drogowym kierują Ray i Davis, zaangażowani w dawanie mandatów bracia bliźniacy.

Fabuła "Parkingu królów" opiera się prawdopodobnie na obserwacjach rzeczywistości islandzkiej, obowiązkowo po kryzysie. Zgodnie z najlepszą receptą Oskardottir sfilmowała królestwo osobliwości, w którym główną atrakcją jest abstrakcyjność. Niby mamy dziwacznych bohaterów, absurdalne zdarzenia, a w tle rozbrzmiewa islandzka muzyka, także autorstwa samej Bjork. Niestety bardzo szybko "ballada o parkingu przyczep" zaczyna najzwyczajniej na świecie nudzić. Koniec końców świat Oskardottir wydaje się być wymuszony, sztuczny i momentami pretensjonalny. Ani to groteskowe, ani poetycko nudne. W świecie "Parkingu królów" obcy przybysz pozostanie na zawsze tylko turystą, który szczerze mówiąc nie będzie miał ochoty wrócić do tej kiepskiej iluzji, która z islandzką rzeczywistością może nie mieć nic wspólnego.

4/10


Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy