Reklama

"Królowie lata": Malinowy bunt [recenzja]

Krzysztof Ostrowski, wokalista Cool Kids of Death, śpiewał kiedyś, że za nic w świecie nie chciałby znowu mieć szesnastu lat. Po obejrzeniu "Królów lata" zdania raczej nie zmieni.

W swoim pełnometrażowym debiucie Jordan Vogt-Roberts dobitnie przypomina o niedolach dorastania. Jego nastoletni bohaterowie mierzą się z okrutną codziennością w szkole, w której zamiast zdobywać wiedzę, doświadcza się kolejnych upokorzeń, i nie lepszą rzeczywistością w domu, w którym napięcia na linii rodzice-dzieci urastają do monstrualnych rozmiarów. Tak właśnie wyglądają szare realia filmowego uniwersum, w którym egzystują Joe (Nick Robinson) i Patrick (Gabriel Basso). Chociaż bunt w podrostkach aż kipi, nie znajduje kanalizacji w sposób typowy dla okresu Sturm und Drang. Zamiast chwycić za butelki z benzyną i kamienie, chłopcy decydują się na ucieczkę w towarzystwie tajemniczego rówieśnika Biaggio (Moises Arias). Docierają do dziewiczej ziemi, gdzie wznoszą dom i rozpoczynają przygodę życia.

Reklama

Od klasycznych obrazów o inicjacji w dorosłość małoletnich bohaterów film Vogt-Robertsa odróżnia teledyskowa forma. Twórca sprawnie operuje ścieżką dźwiękową, nadając swojemu dziełu dynamiczną narrację i bajkowy wręcz klimat, w czym dodatkowo pomagają pocztówkowe (w dobrym tego słowa znaczeniu) zdjęcia Rossa Riege i żywy montaż Terela Gibsona. Dzięki temu film płynie z prądem nawet wtedy, kiedy scenariusz osiada na mieliznach. Jednak mimo że taka taktyka pozytywnie wpływa na przyjemność płynącą z projekcji, wycisza nutkę dramatyzmu, która rzęziła w obrazach z gatunku "coming-of-age stories". W rezultacie opowiastkę trudno wziąć sobie do serca i przejąć się nią na dłużej niż półtorej godziny projekcji.

Refleksji jest tu mało, za to całkiem sporo dobrego humoru. W tej kwestii głównych bohaterów przyćmiewają umiejscowieni na drugim planie frasobliwi rodzice, którzy nadają filmowi jednoznaczny wydźwięk. Prym wiedzie zwłaszcza Nick Offerman w roli ojca Joe'ego. Jego pozbawiona emocji twarz i wylewający się z każdej wypowiedzi sarkazm rozbawiłyby do rozpuku nawet smerfa Marudę. Sympatycznie wypada też pogrywanie ze społecznie przypisanymi rolami płciowymi. Obśmianie marzeń o byciu "mężczyzną", czy tęsknoty za "kobiecą ręką" w leśnym szałasie to tylko wstęp do zagrania na nosie konserwatywnym wzorcom.

Jak to jednak w tego typu filmach bywa, niezobowiązująca zabawa ustępuje w końcu miejsca ckliwemu przesłaniu. Chłopcy reflektują się, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, a rodzice, że ich metody wychowawcze do najlepszych nie należą. To właśnie w tym momencie aż się prosi, aby zbuntowane chłystki, zamiast korzyć się przed systemem, pokazały mu środkowy palec. Niestety, do tego Jordan Vogt-Roberts musi dopiero dorosnąć. Niezadowolonym z takiego obrotu spraw pozostaje wrócić do płyt zespołu Cool Kids of Death..

6/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Królowie lata" ("The Kings og Summer"), reż. Jordan Vogt-Roberts, USA 2013, dystrybutor: Best Film, premiera kinowa: 30 sierpnia 2013

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy