Chodorkowski jest próbą obiektywnego i prawdziwego spojrzenia na kontrowersyjnego rosyjskiego przedsiębiorcę, wzbudzającego międzynarodowe zainteresowanie, choć od wielu lat przebywającego w więzieniu. "Nie chciałem robić z Chodorkowskiego ani diabła, ani tym bardziej świętego. Starałem się po prostu przedstawić zróżnicowany obraz tego człowieka" - tłumaczy reżyser.
Prace nad filmem trwały pięć lat - od 2005 do 2010 roku. Budżet wyniósł zaledwie 400 000 euro, choć zdjęcia kręcono w różnych częściach Rosji i reszty świata. W filmie wykorzystano materiały archiwalne, wywiady z rodziną i współpracownikami Chodorkowskiego oraz z wybitnymi osobowościami XX wieku. Pojawia się tu również czarno-biała animacja prezentująca nieudokumentowane wydarzenia z życia Chodorkowskiego, w tym jego aresztowanie przez służby rosyjskie. Muzykę do filmu, dedykowaną Chodorkowskiemu, skomponował Arvo Pärt.
Premiera filmu odbyła się w 2011 roku na festiwalu Berlinale, kilka tygodni po tym, jak Chodorkowski i jego były partner biznesowy - Płaton Lebiediew - skazani zostali na trzynaście i pół roku więzienia za rzekome przywłaszczenie 218 mln ton ropy naftowej i wypranie uzyskanych w ten sposób pieniędzy. Działacze praw człowieka uważają, że jest to zemsta Kremla za próbę prowadzenia przez Chodorkowskiego niezależnej polityki.
Cyril Tuschi przyznał, że pracom nad filmem stale towarzyszył strach: "Na początku prawie nikt nie chciał z nami rozmawiać. Stale padały pytania: kto wam płaci?". "W okresie, gdy zacząłem ten projekt filmowy, zamordowano dziennikarkę Annę Politkowską. Jechałem przez Rosję i stwierdziłem, że powinienem bać się rosyjskiej policji [...] Gdy na Syberii jechaliśmy pociągiem z Nowosybirska do Czity, gdzie Chodorkowski siedział w łagrze, zaatakowało nas trzech młodych mężczyzn. To funkcjonariusze lokalnej komórki KGB." - powiedział Tuschi, dodając: "Ktoś próbuje mnie przestraszyć i muszę przyznać, że mu się to udało". Co więcej, podczas końcowych prac nad filmem, kilka razy włamano się do miejsca zamieszkania reżysera - raz do pokoju hotelowego na Bali, gdzie Tuschi kończył pracę nad ostatnimi zdjęciami do filmu, a potem do jego mieszkania w Berlinie, na kilka tygodni przed Berlinale. Włamywaczy, których nigdy zresztą nie ujęto, interesowały głównie komputer oraz taśma z filmem. Zniknął oryginalny materiał filmowy, ale inne wartościowe przedmioty pozostały nienaruszone. Tuż przed ostatnim włamaniem, Tuschi wysłał do organizatorów Berlinale taśmę z prawie gotową wersją filmu. "To nie przypadek, że film zniknął w ostatniej fazie pracy, tuż przed premierą" - tłumaczy Tuschi. "Wygląda na to, że złodzieje mają żywotny interes w tym, aby opinia publiczna nie poznała treści filmu". Z kolei jeden z rosyjskich dzienników po premierze Chodorkowskiego zapowiedział, że osoby, które udzieliły wywiadów reżyserowi, muszą się liczyć z tym, że zostaną pociągnięte do odpowiedzialności.
Kim tak naprawdę jest były szef Jukosu - Michaił Borysowicz Chodorkowski? Idealistycznie myślącym socjalistą, kapitalistą próbującym prowadzić niezależną...
- Na kilka dni przed premierą Chodorowskiego z Pana biura zniknął komputer i ostateczna wersja filmu. Czy wiadomo, kto się krył za tym włamaniem?
Nie...