Reklama

"Była sobie dziewczynka" [recenzja]: Jej pierwsze samobójstwo

Charleen chce się zabić. Kiedy filmowy bohater postanawia popełnić samobójstwo, zawsze coś staje mu na drodze. Piętnastolatce przeszkadza dzwonek telefonu. I dobrze, bo wszystko, co wydarzy się po feralnej próbie wyprawienia się na tamtej świat, przywróci młodej dziewczynie radość życia.

Umieranie to motyw przewodni wielu filmów inicjacyjnych. Zetknięcie ze śmiercią jest jak pierwsze spotkanie z życiem, w którym bajki ustępują miejsca codziennym problemom, a czoła nie stawia się potworom spod łóżka, ale kolegom ze szkoły.

Charleen (Jasna Fritzi Bauer) ze śmiercią jest za pan brat. Kiedy była małą dziewczynką symbolicznie uśmierciła ojca, gdy ten po rozwodzie z jej matką, wyprowadził się z ich domu. Jej ulubieni wokaliści koncertują już tylko w niebiosach - od Jimiego Hendrixa przez Kurta Cobaina po Amy Winehouse wszyscy są martwi. Charleen ma też niezwykłą łatwość w uśmiercaniu tych, którzy grają na jej nastoletnich nerwach. Fantazjuje o lodówkach wgniatających w ziemię kolegów, samochodach rozjeżdżających rodziców i sufitach spadających na głowy psychoterapeutom.

Reklama

Pewnego dnia nastolatka dokonuje eksperymentu też na sobie. Wchodzi do wypełnionej wodą wanny, zakłada słuchawki na uszy i włącza suszarkę.

To ekranowy czas na wypadek, ale raczej slapstickowy, niż śmiertelny. "Była sobie dziewczynka" ma lekkość komedii, a nie ciężar dramatu psychologicznego. W istocie Charleen nie ma konkretnych powodów, by się zabić. Jest typową nastolatką, nieźle dogaduje się z mamą, lepiej z ukochaną babcią; ma przyjaciółkę i pokój pełen bibelotów. Wchodzi do wanny, by przeprowadzić test na życiu. Ciekawi ją, jak to jest umrzeć. Sprawia wrażenie osoby, która chciałaby doświadczyć śmierci na sobie, a potem opisać ją w swoim pamiętniku.

Jasna Fritzi Bauer nie kreuje biernej nastolatki, która nie ma pomysłu na to, co ze sobą zrobić. W jej oczach są iskry, w sercu dużo buntu, choć autentycznych powodów do rewolty tyle, co kot napłakał. To będzie największy problem dla psychiatry. Będzie chciał postawić na nogi dziewczynę, która całkiem pewnie i świadomie stoi na ziemi. Młodej aktorce udaje się obronić swoją bohaterkę i sprawić, byśmy wierzyli w jej złości, wzruszenia i zmienne nastroje. Jest naturalna, jedni znają takie dziewczyny z podwórka, inni z... "American Beauty". Bohaterowie historii Marka Monheima niebezpiecznie przypominają tych, którzy mieszkali na amerykańskich przedmieściach w filmie Sama Mendesa.

Amerykańskim wzorem Charleen jest ciemnowłosa melancholijna i pasywnie agresywna Jane (Thora Birch); pierwowzorem jej rozerotyzowanej blond przyjaciółki Isy (Amelie Plaas-Link) będzie Angela (Mena Suvari), a w rolę psychicznie niezrównoważonego Ricky'ego Fittsa (Wes Bentley) wcieli się Sandro Lohmann - filmowy Linus. Charleen spotka go w poczekalni u dziecięcego terapeuty, by w filmie o nastolatkach mogło się pojawić pierwsze nieśmiałe uczucie i melodramatyczny wątek o bohaterach wykluczonych ze (szkolnego) społeczeństwa.

Trudno się uwolnić od powracających skojarzeń z "American Beauty", choć w wielu momentach mogą się one wydać naciągane, bo niemiecki film jest lekki, pozbawiony tajemnic, autentycznego erotyzmu i perwersyjnych fantazji. Młodzieżowy sen o pięknie Monheima jest też za grzeczny i zbyt zachowawczy, by miał szansę stać się obrazem tak kultowym, jakim do dziś jest znakomity debiut Mendesa.

"Była sobie dziewczynka" nie fascynuje, bo nie wymaga od widza niczego więcej prócz uruchomienia empatii i przywołania wspomnień własnego dorastania. Koniec końców nie jest to bowiem film o samobójstwie, ale opowieść o poznawaniu życia. Bolesnym i niełatwym, wciąż zaskakującym i stawiającym wyzwania. Monheimowi brakuje trochę autorskiego stylu, nie jest też fanem zabaw z filmową formą, ale ma wielkie wyczucie w portretowaniu młodzieży i lęków związanych z dojrzewaniem. "Była sobie dziewczynka" to film dobry na niedzielne popołudnie. Ładnie je przypieczętuje i pewnie zapisze się w pamięci pod postacią jednego z wielu miłych, wiosennych wspomnień.

6/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Była sobie dziewczynka" (Charleen macht Schluss), reż. Mark Monheim, Niemcy 2014, dystrybutor: Spectator, premiera kinowa: 27 marca 2015 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy