Reklama

"Bóg zemsty": Bóg kina klasy C

"Bóg zemsty" to thriller w reżyserii Rogera Donaldsona, rozgrywający się w Nowym Orleanie i opowiadający o małżeństwie, które stawia czoła tajemniczej organizacji. W główne role wcielili się Nicolas Cage ("Zły porucznik"), Guy Pearce ("Memento") i January Jones ("Mad Men").

To historyczny moment. Rzadko się zdarza, aby polscy tłumacze, mający na koncie takie potworki, jak "Szklana pułapka" czy "Wirujący seks", zaproponowali przekład lepszy od oryginału. "Seeking Justice", pierwotny tytuł filmu Rogera Donaldsona, zapowiadał interwencyjną opowiastkę, coś w stylu "Linczu". Natomiast polski "Bóg zemsty", dosadny, przerysowany, naznaczony jakimś patosem, jasno wskazuje, że będziemy mieć do czynienia z produkcją klasy C.

Bogiem zemsty jest tu oczywiście Nicolas Cage, który tym razem przybrał imię Will Gerard, zapuścił brodę i ufarbował rzednące włosy na czarno. Nic na początku nie zapowiada, że będzie miał coś wspólnego z Punisherem lub bohaterem "Życzenia śmierci". Jest spokojnym nauczycielem, stalowe mięśnie okrywającym dla niepoznaki szarym sweterkiem, który w dzień tłumaczy bandzie chuliganów zawiłości twórczości Szekspira, a wieczorami toczy boje nad szachownicą. Kiedy jego żona (January Jones) zostaje zgwałcona, staje się jednak jasne, że domowe zwierzę będzie musiało zmienić się w tygrysa.

Reklama

Fabuła podąża nieco innym torem, niż można by się spodziewać. Zanim Will chwyci za broń i wkroczy na wojenną ścieżkę, zwraca się do niego tajemnicza organizacja, która proponuje mu układ: ktoś w jego imieniu "zutylizuje" zboczeńca, ale on będzie musiał niebawem oddać im przysługę. Tą przysługą okazuje się oczywiście morderstwo innego kryminalisty. W ten sposób pomysł z "Nieznajomych z pociągu" Hitchcocka - wymiana zbrodni, zakrwawiona ręka myjąca inną zakrwawioną rękę - zostaje zinstytucjonalizowany i zamieniony w śmiertelne domino.

Ów punkt wyjściowy, całkiem oryginalny i wykraczający nieco poza fabularną sztampę, twórcy topią w bagienku filmowego śmiecia. Will, prowadzony przez organizację za pomocą wskazówek pisanych na szkolnej tablicy i układanych z magnesików na lodówce, nie przypomina miotającego się w sieci spisków paranoika, tylko bawiącego się w podchody harcerza. W zamyśle złowieszczy kryptonim całej operacji - "głodny królik skacze" - brzmi jak hasło wymyślone przez dwóch ćpunów, którzy po kolejnym blancie poczuli nagle ssanie w żołądku. Natomiast cała akcja to tylko wyboista jazda po gatunkowych kliszach i scenariuszowych dziurach.

Mało kogo powinno to jednak zdziwić. Jeśli dla któregoś widza polski tytuł nie będzie dość wyraźnym sygnałem, to powinien nim być udział w filmie Nicolasa Cage'a. To król szmiry. "Bóg zemsty" przynosi jego kolejną szarżę, w czasie której stopniowo wspina się na wyżyny ekspresji. Zaczyna spokojnie - drżą mu jedynie usta, wytrzeszcza oczy wbite w twarz przepitego cocker spaniela - ale stopniowo odpala kolejne ładunki: wygłupia się wśród przyjaciół, płacze, wymiotuje, krzyczy, wreszcie - z krwią na zaciśniętych zębach masakruje swoich przeciwników.

Czuć w tym wszystkim sporą dawkę szaleństwa i bezpretensjonalności. Dlatego "Bóg zemsty" jest filmem, który trudno ocenić. Jedną nogą stoi w świecie zwykłych produkcyjniaków, ale drugą - w alternatywnym wszechświecie, gdzie złe aktorstwo staje się aktorstwem brawurowym, a brak logiki zmienia się w ekstrawagancję. W tym wszechświecie nie istnieje wzór, pozwalający przemnożyć słaby scenariusz przez przeciętny montaż, odjąć od niego banalność niektórych rozwiązań i wystawić ocenę punktową. Pochodzącym z niego filmom można równie dobrze dać 0 lub 10.

Aby zachować resztki profesjonalizmu wyciągam więc średnią z tych skrajności i wystawiam "Bogowi zemsty":

5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Bóg zemsty" ("Seeking Justice"), reż. Roger Donaldson, USA 2011, dystrybutor Kino Świat, premiera kinowa 2 marca 2012 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Guy Pearce | January Jones | Nicolas Cage | Bogowie | recenzja | film | Roger Donaldson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy