Reklama

"Bilet na Księżyc": Jak stracić dziewictwo w PRL-u? [recenzja]

Akcja "Biletu na Księżyc" rozgrywa się w 1969 roku, tym samym w którym Neil Armstrong wykonał "mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości". Głównymi bohaterami tej familijnej opowieści są dwaj bracia, którzy z podkarpackiej wsi wyruszają w kolejową podróż przez całą Polskę.

Pierwszy z nich, zahukany w sobie, ciaptakowaty Adam (Filip Pławiak - wypisz wymaluj Wojciech Solarz z serii "U pana Boga...") i starszy, wyszczekany i pełen życiowego cwaniactwa Antoni (Mateusz Kościukiewicz). Powód ich ekskursji jest prozaiczny - Adam dostał powołanie do marynarki wojennej, Antoni postanawia odstawić więc brata do samego Świnoujścia, stawiając sobie przy okazji honorowy cel - Adam musi przed rozpoczęciem służby stracić dziewictwo.

Całą opowieść skąpana jest w nostalgicznych zdjęciach Macieja Englerta, przywodzących na myśl klimat "Wszystko co kocham", Bromski ma w sobie jednak o wiele mniej "nieulotności" od Borcucha. Nie tylko rozwleka swą opowieść do granic wytrzymałości, wciskając w usta bohaterów drewniane dialogi (chłopcy są z małej podkarpackiej wsi, mówią też w ten sposób), to jeszcze obdarzając całość czerstwym poczuciem humoru znanym doskonale z "U pana Boga...". Puenty w stylu "Gdyby babka miała wąsy, toby była dziadkiem" są tu na porządku dziennym; proszę więc wyobrazić, co się dzieje na ekranie, gdy reżyser dokłada do tego arsenał hippisowskich szlagierów jako muzyczne tło opowieści. Dawno w polskim filmie nie wyrzucono w błoto tylu pieniędzy na prawa autorskie.

Reklama

Jest w filmie Bromskiego kilka pysznych epizodów aktorskich - chłopcy podróżując przez Polskę spotykają bowiem kolejnych bohaterów. Piotr Głowacki wdzięcznie wciela się w postać krakowskiego zhipisiałego dźwiękowca, Andrzej Grabowski udanie odgrywa pijanego konduktora, z kolei Andrzej Chyra przywdziewa mundur pilota, ale nie mogło oczywiście zabraknąć i kobiecego kontrapunktu.

Anna Przybylska pojawia się dopiero pod koniec filmu jako erotyczna tancerka Roksana, pracująca w jednym z klubów nocnych w Świnoujściu. Bromski zatrudnił ją więc głównie dla scen erotycznych: jednej - klubowego striptizu, drugiej - miłosnego zbliżenia z głównym bohaterem (a my w tle słyszymy fragmenty telewizyjnej relacji z lądowania na Księżycu: "to mały krok człowieka, ale wielki skok dla ludzkości"; doprawdy pyszne).

Najbardziej kontrowersyjne nie są jednak w "Podróży na Księżyc" mało erotyczne sceny erotyczne, tylko niewinny zdawałoby się wtręt, fragment dialogu między granym przez Piotra Głowackiego rokendrolowcem a jego żoną. Kładąc się do łóżka utyskuje on na dwulicowość Polaków podlizujących się PRL-owskim władzom i rzuca wiązankę nazwisk: "Łomnicki, Łapicki, Holoubek... Myślisz, że ktoś im każe chodzić w pochodach pierwszomajowych? Sami chcą!". Największy niesmak podczas tego seansu poczułem właśnie w tym momencie.

3,5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Bilet na Księżyc", reż. Jacek Bromski, Polska 2013, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 8 listopada 2013

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy