Oscary 2012
Reklama

"Artysta": Niema magia

"Artysta" ("The Artist"), reż. Michel Hazanavicius, Francja 2011, dystrybutor Forum Film, premiera kinowa 10 lutego 2012 roku.

"Artysta" Michela Hazanaviciusa jest niezwykłym wyznaniem miłosnym skierowanym do starego kina. Nie tylko niemego. Do sztuki klasycznej raczej - jak kino amerykańskiej złotej ery Hollywood określał André Bazin. Przy okazji dziełem genialnie samoświadomym, podszytym dystansem i delikatną ironią. We wzruszającej i zabawnej miłosnej opowieści o wzlotach i upadkach gwiazdy, pełnej nawiązań do sztandarowych dzieł filmowych, "Artysta" niemal od niechcenia staje się traktatem na temat medium kina.

Pola Negri, polska aktorka, która naprawdę zrobiła karierę w Hollywood, stwierdziła kiedyś, że "milcząca sztuka sugeruje, a nie wyraża - uczucie skomentowanie traci swą siłę". Jak wielu innych artystów była przeciwna wynalazkowi, który pod koniec lat 20. wydawał się zabójstwem X Muzy. Zabawną stronę dźwiękowej rewolucji ukazała "Deszczowa piosenka". Przewrotność "Artysty" polega na jego pozornej niemocie, zobrazowaniu dźwięku w konsekwentnym trzymaniu się stylistyki kina niemego. I udowodnieniu prawdy kryjącej się w słowach Negri.

Reklama

Jest w filmie Hazanaviciusa doskonała scena, w której główny bohater, George Valentin - typ gwiazdy między Douglasem Fairbanksem a Rudolfem Valentino - dowiaduje się, że od tej pory wypada z gry na rzecz młodych, pięknych i potrafiących śpiewać. Kino dźwiękowe nie jest dla starego pokolenia. W sennym koszmarze nagle słyszy stuk odkładanej szklanki czy szczekanie psa. Jedynie on, zamknięty w swojej przebieralni nie potrafi wydobyć z siebie głosu. Zabawna i wzruszająca zarazem sytuacja jest chyba najlepszą ilustracją dźwiękowej ewolucji kina, a zarazem jej konsekwencji. Stare gwiazdy muszą zginąć w ruchomych piaskach, jak główny bohater feralnego filmu Valentina, którym chciał dowieść, że kino nieme nadal potrafi zdobyć uznanie publiczności. Udaje się to teraz Hazanaviciusowi.

"Artysta" nie jest prostą zabawą z konwencją, jakim do pewnego stopnia był "Dr Plonk" Rolfa de Heera. Gdyby tak było, myślę, że nie miałby takiej siły oddziaływania. Film Hazanavciusa ma niezwykłą lekkość i urok, które miłośników starego kina oczarują, a tych nieprzekonanych uwiodą. Umiejętne rozłożenie akcentów, unikanie przerysowania, karykatury czy parodii, świadczy o głębokim zrozumieniu zasad, które rządziły kinem niemym. Hazanavicius umiejętnie wykorzystuje elementy i akcenty, budujące kiedyś niezapomniane dziś filmy. Nie unika w tym cytatów i nawiązań, czyniąc je zaproszeniem do podróży w czasie dla kinomaniaków. Filmy Douglasa Fairbanksa i Rudolfa Valentino, kino przygodowe i musicale Gene'a Kelly'ego czy Freda Astaira i Ginger Rogers, melodramaty i slapstick, słynne motywy z Chaplina i sceny z "Obywatela Kane'a". Fakt, że "Artysta" nie staje się megalomańskim kinowym autocytatem to zasługa talentu reżysera.

Ale nie tylko. Ogromną rolę odegrały zdjęcia Guillaume'a Schifmanna, które kadr po kadrze stają się małymi dziełami sztuki. Przede wszystkim jednak cały koncept "Artysty" nie powiódłby się bez aktorów. Casting był w gruncie rzeczy kluczowy. Rozpoznawalne gwiazdy nie uwiarygodniłyby postaci. Konieczny był również wygląd, urok amanta dawnych lat i - last but not least - umiejętność wyczucia konwencji, w której wbrew pozorom łatwo popaść w przesadę. Bérénice Bejo jako młodziutka aktoreczka Peppy ma sporo wdzięku i pazurka Katherine Hepburn z czasów "Bringing Up Baby". Pies Uggy ma mojego prywatnego Oscara. Największym odkryciem jest jednak Jean Dujardin. W roli amanta z dawnych lat, o uroku Clarka Gable'a, jest świetny. Jak trudna była do odegrania niema rola pełnej tragizmu upadłej gwiazdy dla aktora wychowanego w zupełnie innej stylistyce, można sobie tylko wyobrazić.

"Artysta" triumfatorem BAFTA. Czytaj więcej!

"Artysta" przywraca magię starego kina, czasów, gdy do wielkich filmowych pałaców chadzało się w wieczorowych strojach, seansom towarzyszyła orkiestra, w studiach filmowych rządził system gwiazd. To wzruszająca podróż w czasie w oparach dymu unoszącego się z producenckiego cygara.

8,5/10


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Michel Hazanavicius
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy