Reklama

Aleksandar Milićević: Szkoła stylu, elegancji i klasy

W "Czarnym mercedesie" Janusza Majewskiego Aleksandar Milićević gra esesmana. Ta rola kosztowała go, jak mówi PAP Life, wiele emocji "Mundur esesmana wyzwala butę w człowieku. Im dłużej się go nosi, tym człowiek jest bardziej pewny siebie, nabiera innego charakteru" - mówił aktor.

W "Czarnym mercedesie" Janusza Majewskiego Aleksandar Milićević gra esesmana. Ta rola kosztowała go, jak mówi PAP Life, wiele emocji "Mundur esesmana wyzwala butę w człowieku. Im dłużej się go nosi, tym człowiek jest bardziej pewny siebie, nabiera innego charakteru" - mówił aktor.
Aleksandar Milićević / Jacek Kurnikowski /AKPA

Jak się panu pracowało z Januszem Majewskim, znakomitym reżyserem?

Aleksandar Milićević: - Janusz ma 88 lat, różnica między nami to jest ponad 50 lat, pół wieku. Dla mnie to jest spotkanie nie tylko z człowiekiem, który pamięta pewne czasy, ale też z kimś, kto ma ogromne doświadczenie zawodowe. Rzeczy, które zawsze budziły moje wątpliwości w pracy, nawet moje prywatne rozterki... Wystarczy patrzeć, jak on pracuje na planie, by to wszystko znikło.

Czy udało się nawiązać porozumienie z reżyserem?
- To jest wspaniała współpraca, na planie było bardzo miło, czuliśmy się w ekipie jedną, dużą rodziną. Wiem, że to się często pojawia w rozmowach o tym, jak się pracuje w filmie, tyle że z panem Januszem to jest zupełnie inna para kaloszy. Tak jak z nim, to się już dzisiaj nie pracuje...

Reklama

Reżyser wybierał też aktorów ze względu na prezencję. Jak się grało panu w mundurze esesmana?

- Mundur esesmana to jest trochę przeklęty przedmiot, nosząc go, mając z nim kontakt, wiedząc, dlaczego jest uszyty tak a nie inaczej, w jakich czasach, z jakiego powodu - on wyzwala przyzwolenie, jakąś taką butę w człowieku. Im dłużej się go nosi, tym człowiek jest bardziej pewny siebie, nabiera innego charakteru, dlatego mówię: "przeklęty". Po skończeniu tego filmu musiałem uciec na samotne wakacje, do Izraela, żeby sobie wszystko "zresetować". Nawet dobór miejsca nie był przypadkowy... Na potrzeby tego filmu musiałem w sobie obudzić demony, po to, żeby postać była wiarygodna. A potem - umiejętnie je wygasić.

- Nie tylko mundur jest ciekawy w tej produkcji. Szyto kostiumy, garnitury, dla mnie i Artura, na zamówienie. Szyto na miarę, to się robi nieczęsto! I raczej niechętnie, w Polsce. Krawiec dostał wytyczne od kostiumografa, i rzeczywiście, uszył garnitur z epoki. Występuję więc i w świetnych cywilnych ubraniach. To była szkoła stylu, elegancji, klasy - praca nad tym filmem i praca z panem Januszem.

Emocje na planie były, a i reżyser, jakby odmłodniał, po tej produkcji...

- Pan Janusz mówi, że robienie filmów to najlepsza zabawka dla facetów. Praca w filmie powoduje coś takiego, nie wiem, czy jest to adrenalina, czy coś innego, że człowiek automatycznie młodnieje. Krew zaczyna krążyć inaczej.

Na co dzień nosi pan bluzę i dżinsy...

- Po tej przygodzie, z panem Januszem, niechętnie... Jest coś takiego, ze marynarka zaczyna się podobać, dobra koszula, dobre buty. W dzisiejszych czasach brakuje takiego łatwego dostępu do takich rzeczy. To był mój pierwszy garnitur na miarę.

Co się z nim stanie?

- Po filmie taki garnitur trafia do magazynu ogólnego, i w tym magazynie... przepada.

Co pana zaskoczyło na planie "Czarnego Mercedesa"?

- Pan Janusz dał mi bardzo duży kredyt zaufania, ale gdzieś tam z tyłu głowy chyba miał pytanie, czy na pewno dobrze zrobił? Drugiego dnia zdjęciowego, po zagraniu trudnej, emocjonalnie, sceny, gdy skończyliśmy i poczułem, że w miarę dobrze zagrałem, przybiegł do mnie pan Janusz, w końcu 88-latek, uderzył mnie w ramię, dosyć mocno, wyściskał mnie i powiedział, że "świetna robota". To było bardzo miłe.

Jak przyjęto film podczas festiwalu w Gdyni?

- To nie jest film opowiadający o dzisiejszych czasach. Pan Janusz o swojej pracy mówi, że on nie robi filmów, a tworzy opowieści. Zaprasza do swojego świata. Wytwarza rzeczywistość, a nie ją komentuje. Podczas tegorocznej Gdyni większe wzięcie miały filmy, które właśnie bardziej komentowały rzeczywistość niż opowiadały historię.

A co z dalszym i planami, co pana czeka po premierze "Czarnego Mercedesa"?

- Właściwie, to wcale nie schodzimy z planu. Właśnie trwają dokrętki do serialu, bo ma być również serial "Czarny mercedes". Jeździmy więc na poligon, kręcimy, więc wcale nie rozstaję się ani z reżyserem, ani z tym filmem.

Rozmawiała Dorota Kieras 

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Czarny Mercedes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy