Reklama

Agnieszka Włodarczyk: Warto walczyć ze swoimi lękami

Agnieszkę Włodarczyk już 7 września zobaczymy w programie "Azja Express". "Nie przypuszczałam, że w tak trudnych, często ekstremalnych warunkach, odnajdę radość" - mówi aktorka, która debiutowała prawie 20 lat temu i dodaje, że "warto walczyć ze swoimi lękami".

Agnieszkę Włodarczyk już 7 września zobaczymy w programie "Azja Express". "Nie przypuszczałam, że w tak trudnych, często ekstremalnych warunkach, odnajdę radość" - mówi aktorka, która debiutowała prawie 20 lat temu i dodaje, że "warto walczyć ze swoimi lękami".
W programie "Azja Express" ekscytacja towarzyszyła mi od przebudzenia aż do zaśnięcia - wyznaje Agnieszka Włodarczyk /Kurnikowski /AKPA

Dlaczego zdecydowała się pani na udział w programie "Azja Express"?

Agnieszka Włodarczyk: - Propozycja udziału w programie pojawiła się w chwili, kiedy akurat planowałam wakacje w Azji. Poza tym możliwość podróżowania po tym kontynencie na zupełnie innych zasadach niż dotychczas, wzbudziła we mnie ogromne zainteresowanie. Kiedy dowiedziałam się, jak to ma wyglądać, wiedziałam, że to może być podróż życia. I nie myliłam się (śmiech).

Czym zaskoczył panią program? Co będzie wspominała pani najlepiej, a co najgorzej?

Reklama

- Sądziłam, że wiem, co mnie tam czeka. Natomiast, kiedy ruszyły zdjęcia, od razu przekonałam się, że "Azja Express" jest programem, w którym może wydarzyć się wszystko, programem, w którym nie da się niczego zaplanować i który zaskakiwał mnie niemal w każdej minucie.

- Zaskoczona byłam także samą sobą. Nie przypuszczałam, że w tak trudnych, często ekstremalnych warunkach, odnajdę radość. Ekscytacja towarzyszyła mi od przebudzenia aż do zaśnięcia. Na krok nie opuszczał nas także stres spowodowany obawą, że nie znajdziemy noclegu, jedzenia albo transportu.

Co dał pani udział w tym programie? Czegoś panią nauczył? Jakoś panią zmienił?

- Mogłabym chyba wymieniać cały dzień pozytywne aspekty wzięcia udziału w "Azja Express". Na pewno była to przygoda życia z dużą dawką adrenaliny. Dzięki programowi poznałam też Azję z zupełnie innej strony niż dotychczas. Mieszkając u tamtejszej ludności, można bliżej się im przyjrzeć, poznać ich, ich zwyczaje, podejście do świata - tak różne od naszego. Dzięki programowi przestałam też planować. Podczas realizacji zdjęć musiałam być skupiona na tym, co jest tu i teraz. Nie było czasu na spoglądanie w przeszłość, nie było szans zaplanować niczego, bo osiągnięcie celu w wielkiej mierze zależało od innych ludzi, którzy zawiozą nas w docelowe miejsce bądź nie. Życie tu i teraz daje ci poczucie wolności. Oczywiście nie jest tak, że nie myślę o przyszłości, ale nie planuję już wszystkiego z kalendarzem w ręku, bo wiem, że nie mam wpływu na to, co się wydarzy za trzy dni.

- Poza tym przestałam bać się robaków (śmiech). Szybko musiałam się przyzwyczaić do obecności karaluchów, szczurów biegających obok posłania, gdzieś na dachu jakiegoś budynku. Kiedyś nie przeszło by mi przez myśl, że wytrzymam w takich warunkach, teraz wiem, że jestem silna. Uzmysłowiłam sobie, że warto walczyć ze swoimi lękami. Udział w programie utwierdził mnie także w tym, co wiem od lat - prawdziwa przyjaźń jest cenniejsza niż złoto. Trzeba ją pielęgnować, pojawiają się w niej zgrzyty, ale jeśli jest prawdziwa, to przezwycięży wszystko.

Czy w ogóle lubi pani podróżować? Dokąd chciałaby się pani udać?

- Kocham podróżować, a najlepszym tego dowodem jest podróż dookoła świata, którą odbyłam kilka lat temu. Mimo że bardzo bym chciała, nie mogę pozwolić sobie na spontaniczne wypady, ponieważ mam dwa koty i dwa psy, którym - w przypadku wyjazdów zagranicznych - muszę znaleźć "rodziców zastępczych". Na szczęście mogę liczyć na bliskich, którzy dbają o moje ukochane zwierzaki prawie tak dobrze, jak ja (śmiech).

Co słychać u pani zawodowo?

- Niedawno wzięłam udział w koncercie "Tribute to Frank Sinatra" w Operze Leśnej w Sopocie. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, być może ruszymy z tym koncertem w trasę po całej Polsce. Co do reszty, niestety nic nie mogę na razie zdradzać, żeby nie zapeszyć. Niebawem na pewno ponownie pojawię się na scenie muzycznej. Poznałam też nowych, świetnych muzyków. Cieszę się, że muzyka znowu gra mi w duszy i w sercu. Co z tego wyniknie? Nie wiem. Tak jak wspominałam - nie planuję niczego. Pracuję w skupieniu, a to ogromny komfort.

W tym roku mijają 22 lata, od kiedy debiutowała pani na deskach teatru Studio Buffo. W przyszłym roku kolejny jubileusz - debiutu filmowego...

- Nigdy nie przykładałam wagi do jubileuszy, ale - co ciekawe - od niedawna wzięło mnie na wspominki. Zaczęłam zgrywać na płyty spektakle z moim udziałem z teatru Buffo, zdjęcia z planów filmów i seriali, w których zagrałam.

Jaka rola byłaby dla pani spełnieniem marzeń?

- Niemal w każdej roli można znaleźć element, który spełnia jakąś część naszych zawodowych pragnień. Oczywiście marzy mi się rola dramatyczna i raczej nie będę już miała szansy zagrać nastolatki (śmiech).

Z Agnieszką Włodarczyk rozmawiała Paulina Persa.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Włodarczyk | Azja Express
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy