Reklama

"Boję się obojętności"

Akcja filmu "Stara Baśń" rozgrywa się w IX wieku, sto lat przed przyjęciem chrztu przez Polskę. W nadgoplańskim kraju rządy sprawuje "krwawy książę" Popiel, który - aby zapewnić sukcesję synowi - morduje cały swój ród. Jego zbrodnie wywołują bunt kmieci. Ziemek, młody myśliwy i wojownik, zakochany w córce kmiecia Wisza, pięknej Dziwie, nie chce pogodzić się z wolą ojca dziewczyny, który przeznaczył ją bogom i oddał do chramu Świętowita. Postanawia walczyć o swą ukochaną. Na swej drodze Ziemek spotyka Piastuna, byłego dowódcę zbrojnych księcia Popiela. Decyduje się podjąć wraz z nim i kmieciami walkę przeciwko "krwawemu księciu". Jak bogowie pokierują losami bohaterów ?

Reklama

"Stara Baśń" to superprodukcja w reżyserii Jerzego Hoffmana. Z okazji premiery filmu reżyserem rozmawiała Magdalena Voigt

Projekt realizacji "Starej Baśni" narodził się podobno wiele lat temu?

Jerzy Hoffman: Tak, to prawda. Koledzy na spotkaniu maturzystów I Państwowego Liceum w Bydgoszczy - maturę zdawaliśmy w 1950 roku - przypomnieli mi niedawno, że już wybierając się na studia filmowe myślałem o "Starej Baśni". Projekt powstał więc w mojej młodej filmowej głowie ponad pół wieku temu.

Czy "Stara Baśń" interesowała pana dlatego, że był pan miłośnikiem legend, podań, baśni, przekazów ludowych?

Jerzy Hoffman: Tak. Chciałem stworzyć świat czarów, guseł, wiary w wielu bogów, boginki, wiedźmy, a jednocześnie pokazać w tym świecie te same problemy, jakie są dzisiaj. Bo właściwie są to problemy niezmienne.

Czy filmowa wersja "Starej Baśni" jest jakimś komentarzem do współczesności?

Jerzy Hoffman: Czy jest to komentarz? Im bardziej widz, a zwłaszcza młody widz - a dzisiaj 75% widowni to młody widz - potrafi się utożsamić z bohaterami, albo ich pokochać, albo znienawidzić, zawsze zrozumieć, tym będzie lepiej. A jedyna rzecz, jakiej się boję, to obojętność. Kiedy bohater filmu nie budzi żadnych reakcji, to jest to klęska. Albo jesteśmy bardzo za, albo bardzo przeciw.

Czy odwołanie się do młodego widza nie stanowiło trudności podczas tworzenia scenariusza, dialogów do filmowej wersji "Starej Baśni"?

Jerzy Hoffman: Nie, gdyż świadomie odeszliśmy od jakichkolwiek archaizacji, bohaterowie mówią językiem współczesnym, niekiedy składnia jest nieco inna, ale w zasadzie jest to język całkowicie współczesny, pozbawiony jedynie naleciałości, jakie przez wieki zakradły się do języka polskiego z języków obcych.

A nie kusiło pana - rozpoczynał pan swoją karierę od niezwykle celnych komentarzy rzeczywistości - by zrealizować film osadzony w realiach współczesnej Polski?

Jerzy Hoffman: Na wszystko jest pora i czas. Gdy byliśmy młodzi, stworzyliśmy z Edwardem Skórzewskim coś, co potem nazwano "czarną serią polskiego dokumentu". Uważam, że ja, starszy pan, nie powinienem dzisiaj próbować mówić o problemach ludzi młodych - trzeba bowiem żyć wśród nich i trzeba ich świetnie znać i rozumieć. Mój film byłby w takiej sytuacji filmem mentorskim. Poza tym robię to, co lubię. I chwała Bogu, że mogę sobie na to pozwolić.

Czy ogląda pan propozycje młodych polskich filmowców, grupy określanej mianem "Pokolenie 2000"?

Jerzy Hoffman: Oczywiście, byłem pod bardzo dużym wrażeniem "Ediego", i mimo wszystkich manieryzmów związanych z debiutem, jest to film niesłychanie ludzki, wzruszający i ja jako widz - a jestem w kinie zwykłym widzem, lubię się śmiać, lubię płakać - byłem bardzo poruszony. Jeśli zaczynam oglądać w kinie coś z boku, to oznacza, że mnie to nie poruszyło. I "Edi" zrobił na mnie wrażenie, podobnie jak kilka innych filmów młodych polskich twórców opowiadających o naszej rzeczywistości.

A jakie są pana najbliższe projekty?

Jerzy Hoffman: Moje najbliższe plany to... spłata kredytu bankowego. Wtedy dopiero będę mógł myśleć. Ponieważ zastawiliśmy w banku z Jurkiem Michalukiem wszystko, to trzeba to zwrócić.

Ale może jest jakiś projekt, który podobnie jak "Stara Baśń”, od półwiecza czeka na realizację?

Jerzy Hoffman: Jest, jest. Z jednej strony jest to "Moja Syberiada" - Syberia widziana oczyma dorastającego chłopca. Z drugiej strony na przykład "Cygryda Storada" Świętosława Dumna, do realizacji której też już kiedyś przystępowałem. Wspaniały opis kobiety, bohaterki sag wikingowskich. Tak więc rozrzut jest dość spory, ale najpierw trzeba się pozbierać, stać się człowiekiem wypłacalnym, by móc swobodnie myśleć o kolejnych projektach.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jerzy Hoffman
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama