Reklama

Więckiewicz: Role życia

Zakończenie zdjęć do "Wałęsy" Andrzeja Wajdy zbiegło się z 45. urodzinami wcielającego się w tytułową rolę w tym filmie Roberta Więckiewicza. Czy najlepszy obecnie polski aktor wyjdzie zwycięsko w starciu z postacią wciąż żyjącą, której życiorys i skomplikowane losy zna cała Polska? Czy po raz kolejny udowodni swój kunszt?

- Myślę, że to będzie moja najtrudniejsza rola. Nie wiem, co z tego wyjdzie. Mogę sobie tylko życzyć, że będzie dobrze i mogę obiecać, przysiąc wręcz, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby wszyscy byli artystycznie usatysfakcjonowani - mówił jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć Więckiewicz.


Czy jego deklaracje znajdą potwierdzenie w praktyce będzie się można przekonać pod koniec roku - najpewniej wówczas odbędzie się premiera filmu Wajdy. Już teraz pewne jest natomiast, że Więckiewicz jest jedynym rodzimym aktorem, który tej kreacji mógł podołać.

Reklama

Mimo że mówiło się przed rozpoczęciem zdjęć o tym, że przywódcę Solidarności mogą zagrać Borys Szyc, Andrzej Chyra czy też Andrzej Grabowski, podejrzewam, że dla Wajdy od początku liczyła się tylko jedna kandydatura. Więckiewicz to artysta, który swoimi ostatnimi rolami udowodnił, że na krajowym "podwórku" obecnie nie ma sobie równych.

I aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby kilka lat temu na niemłodego już przecież, bo zbliżającego się do czterdziestki aktora nie postawił Juliusz Machulski, który powierzył mu jedną z głównych ról w swojej komedii kryminalnej zatytułowanej "Vinci" (2004).

Złodziej, wiarołomca, wampir

Wcześniej Więckiewicz grał filmowe ogony i serialowe epizody, a nawet podkładał głos do... animowanych "Atomówek". Było to o tyle dziwne, że karierę rozpoczął imponująco - jeszcze na studiach miał epizody u Jerzego Skolimowskiego ("Ferdydurke", 1991), Feliksa Falka ("Samowolka", 1993) i Władysława Pasikowskiego ("Psy II: Ostatnia krew", 1994).

Później przyszło jednak nie siedem, a co najmniej dziesięć "chudych lat", w czasie których szczytem marzeń były dla artysty drugo- i trzecioplanowe kreacje. Fatalną serię przerwała dopiero rola "Cumy" we wspomnianym filmie Machulskiego. Co ciekawe, reżyser nie powierzył jej zupełnie anonimowemu dla siebie aktorowi, przeciwnie, znał Więckiewicza, bo pojawił się on w jego dwóch wcześniejszych filmach: "Pieniądze to nie wszystko" (2001) i "Superprodukcja" (2002).

To jednak dopiero od "Vinci" rozpoczęła się prawdziwie bliska współpraca obu panów, a Machulski zaufał i polubił Więckiewicza na tyle, że w kolejnych filmach wciąż na niego stawiał. Krótko po roli Roberta Cumińskiego aktor zagrał m.in. w wyreżyserowanym przez tegoż twórcę segmencie "Sushi", składającym się na nowelowy "Solidarność, Solidarność..." (2005).

W kolejnych latach obsadził go jeszcze dwukrotnie: najpierw w roli niewiernego do granic możliwości męża głównej bohaterki w komedii retro "Ile waży koń trojański" (2008), a następnie w parodii filmów grozy "Kołysanka" (2010), gdzie aktor wcielił się w rolę przywódcy rodu wampirów.


Wuefista-pijak

Machulski przysłużył się Więckiewiczowi jeszcze w inny sposób. W 2007 roku jako producent filmu Tomasza Wiszniewskiego "Wszystko będzie dobrze" z pewnością "pomógł" reżyserowi w doborze odpowiedniego aktora do głównej roli. I trzeba przyznać, że po raz kolejny w karierze miał nosa, bo kreacja pijaka-wuefisty, który pomaga nastoletniemu chłopcu w karkołomnym biegu do Częstochowy, okazała się dla 40-latka przełomem, na który tak długo czekał.

Za rolę Andrzeja Więckiewicz otrzymał Orła (w tej chwili ma już cztery takie statuetki na 5 nominacji!), a także nagrodę na FPFF w Gdyni, ale ważniejsze było wówczas to, że w końcu pokazał rodzimemu środowisku filmowemu, jak ogromne drzemią w nim możliwości. Jednocześnie dał się poznać szerokiej widowni, której w krótkim czasie stał się niekwestionowanym ulubieńcem.

Po "Wszystko będzie dobrze" nastąpił ten prawdziwie udany okres w jego karierze. I choć początkowo musiał się jeszcze zadowolić drugoplanowymi rolami w obrazach m.in. Andrzeja Saramonowicza i Tomasza Koneckiego ("Lejdis", 2008), Dariusza Jabłońskiego ("Wino truskawkowe", 2008), Wojciecha Smarzowskiego ("Dom zły", 2009), Pawła Borowskiego ("Zero, 2009) czy Jana Hryniaka ("Trick", 2010) widać było, że jest go coraz więcej na ekranie, twórcy się do niego przekonują i propozycje głównych ról to czysta formalność.


SB-ek

Jedną z nich otrzymał w "Różyczce" (2010), rozgrywającym się w latach 60. dramacie Jana Kidawy-Błońskiego, opowiadającym o niebezpiecznej grze uczuć rozgrywającej się między cenionym pisarzem, jego piękną młodą żoną oraz jej kochankiem, agentem SB Romanem Rożkiem.

I to właśnie ten ostatni bohater (na co oczywiście ogromny wpływ ma rewelacyjna kreacja Więckiewicza) jest najciekawszą postacią tego miłosnego trójkąta. Targany emocjami, zdradzony mężczyzna, który nie może poradzić sobie z utratą ukochanej, w jego wykonaniu przypomina rosłe zwierzę złapane we wnyki - bez szans na ucieczkę i z każdym ruchem raniące się jeszcze bardziej. Ambiwalencja Rożka powoduje, że z jednej strony mamy ochotę napluć mu w twarz, z drugiej, otrzeć mu łzy rękawem i napić się z nim wódki.

Po "Różyczce" mogliśmy oglądać jeszcze Więckiewicza w kostiumowych "Ślubach panieńskich" (2010) Filipa Bajona, w których wcielił się w rolę Radosta, a także w krótkiej etiudzie Pawła Maślony "Tylko dla obłąkanych" (2010, wystąpił w niej razem z Dorotą Segdą). Gotowość do współpracy z młodymi twórcami udowodnił też w roku kolejnym, wcielając się w Artura w niespełna 30-minutowym filmie Andrzeja Stopy "4:13 do Katowic" (2011).


Tchórz

Jego najlepsza kreacja z 2011 roku pochodzi jednak z filmu Grega Zglińskiego "Wymyk". Co ważne rola "Freda" była pisana specjalnie pod niego (w 2006 roku Zgliński przeczytał nowelę Cezarego Harasimowicza - "Jerzy", opisującą dramat dwóch przyjaciół, z których jeden zostaje wyrzucony z jadącego pociągu, a następnie zrealizował jedną ze scen z tej opowieści w ramach projektu "Ekran", realizowanego w Mistrzowskiej Szkole Andrzeja Wajdy - główną rolę w owej sekwencji zagrał właśnie Więckiewicz).

Tym razem bohater grany przez aktora to postać pasywna, tchórzliwa, niewzruszona i sparaliżowana sytuacją, przez co winna - głównie zresztą we własnym mniemaniu - konsekwencji, jakie spotkały jej brata (drobna zmiana w porównaniu do noweli Harasimowicza). Nieustanny lęk przed ludzkim wzrokiem, wyrzuty sumienia, męskie niespełnienie - to wszystko wspaniale oddał na ekranie artysta.

A sama sytuacja, w jakiej się znajduje kreowany przez niego Alfred stworzona została niemal na wzór tragedii antycznej, gdzie pokuta bohatera przypomina drogę przez piekło - byłaby zresztą zdecydowanie mniej przekonująca, gdyby nie mocna, wyrazista, chwilami niemal przesadzona kreacja Więckiewicza.


Kanalarz

W zeszłym roku na ekranach kin 45-letni od piątku aktor mówił jeszcze "miauczyńskomową" w komedii "Baby są jakieś inne" Marka Koterskiego, ale najwyższe wyrazy uznania spłynęły na niego na początku tego, gdy bałakał lwowską gwarą w nominowanym do Oscara filmie Agnieszki Holland "W ciemności".

Rola Leopolda Sochy (jak dotąd życiowe osiągnięcie w karierze artysty), kanalarza, który przez czternaście miesięcy dawał schronienie i pomagał ze wszystkich sił niewielkiej grupie żydowskich uciekinierów z getta, musiała przekonać nawet największych oportunistów odmawiających Więckiewiczowi talentu. Dobroduszny prostak, w jakiego artysta wciela się w filmie reżyserki "Tajemniczego ogrodu", to kreacja tak kompletna, dopracowana i doskonała w każdym calu, że siłą rzeczy stała się jednym z największych atutów tej bardzo dobrej skądinąd produkcji.

Osobiście żałuję, że w trakcie oscarowego wyścigu jeszcze bardziej jej nie wypromowano (choć były podobno takie starania). Co prawda nie jest to łatwe, ale w ostatnim czasie m.in. "Biutiful" (2010) Alejandro Gonzáleza Innárritu i grający w nim Javier Bardem udowodnili, że o nagrody aktorskie słynnej Akademii nie muszą wcale walczyć jedynie artyści występujący w filmach anglojęzycznych. A aktorska nominacja z pewnością byłaby ukoronowaniem wspaniałej ostatnio passy Więckiewicza. Kto wie, może uda mu się ją zdobyć w przyszłym roku przy okazji "Wałęsy"...


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Robert Więckiewicz | życia | role
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy