Stracił syna i żonę. Jego kariera to jazda po równi pochyłej

John Travolta / Jack Mitchell /Getty Images

John Travolta, gwiazda kinowych hitów: "Gorączka sobotniej nocy", "Grease" i "Pulp Fiction", kończy w niedzielę 70 lat. W latach 70. XX wieku był symbolem seksu, w ostatnich latach jego kariera to jednak jazda po równi pochyłej. Travolta musiał zmagać się także z rodzinnymi tragediami. Najpierw w tragicznych okolicznościach stracił 16-letniego syna, potem jego żona Kelly Preston przegrała walkę z rakiem.

John Travolta urodził się 18 lutego 1954 roku. Jako najmłodsze dziecko (ma trzy starsze siostry i dwóch braci) był oczkiem w głowie mamy, byłej aktorki, i to ona zachęciła go, by spróbował sił na scenie. W 1971 r. jako 17-latek porzucił liceum i zaczął występować w musicalach na Broadwayu. Niedługo potem wyprowadził się do Los Angeles w pogoni za filmową karierą.

Z dnia na dzień stał się gwiazdą

Popularność przyniósł Travolcie serial "Welcome back, Kotter" (1975). Na wielkim ekranie pojawił się rok później w horrorze "Carrie" Briana de Palmy. Był to też czas sukcesów muzycznych - w lipcu 1976 singiel "Let Her In" z albumu "John Travolta" pojawił się na liście "Billboardu".

Reklama

Punktem zwrotnym w karierze Travolty okazał się jednak 1977 rok i rola Tony'ego Manero w "Gorączce sobotniej nocy", która przyniosła mu nominację do Oscara. Choć nie otrzymał nagrody, przeszedł do historii jako najmłodszy (miał wtedy zaledwie 24 lata) nominowany w swojej kategorii. Niemalże z dnia na dzień stał się gwiazdą, a także międzynarodowym symbolem seksu. Po latach przyznał, że "sukces uczynił okres między 25. a 35. rokiem życia bardzo trudnym".

Koniec lat 70. to także kultowy musical "Grease", w którym Travolta, u boku Olivii Newton-John, wcielił się w postać Danny'ego Zuko. Film odniósł gigantyczny sukces - bardziej kasowe w tamtym okresie były jedynie "Szczęki" i "Gwiezdne wojny", after-party po premierze odbyło się w legendarnym Studio 54, a zamykający musical utwór "You're The One That I Want" był hitem przez wiele kolejnych lat.

W latach 80. kariera Travolty nieco straciła impet. "Miejski kowboj" z 1980 roku został jeszcze ciepło przyjęty przez krytykę, jednak kolejne produkcje, jak chociażby "W swoim rodzaju", "Pozostać żywym" czy "Być doskonałym" okazały się klapami finansowymi i przyniosły aktorowi jedynie nominacje do Złotych Malin.

Wyjątkiem pozostaje "Wybuch" Briana De Palmy (1981) - ambitny film inspirowany "'Powiększeniem" Antonioniego i "Rozmową" Coppoli. Wielkim admiratorem obrazu jest Quentin Tarantino, który  - obok "Taksówkarza" i "Rio Bravo" - zaliczył "Wybuch" do trzech swych ulubionych tytułów.

Vincent Vega tańczy twista

Na przełomie lat 80. i 90. udało się artyście powrócić na prostą filmem "I kto to mówi", który okazał się jego największym sukcesem od czasów "Grease" i doczekał się dwóch sequeli. Prawdziwy przełom nastąpił jednak w roku 1994 dzięki kultowemu, obsypanemu nagrodami (w tym Oscarem i canneńską Złotą Palmą) "Pulp Fiction" Quentina Tarantino i roli gangstera Vincenta Vegi. Słynny twist z Umą Thurman (niewielu wie, że jest to dokładna kopia tańca z "Ośmiu i pół" Felliniego) dogonił, a w niektórych kręgach nawet przegonił taniec z "Gorączki sobotniej nocy", zaś Travolta znów awansował do pierwszej ligi Hollywood.

Tam już czekał na niego deszcz propozycji takich jak "Dorwać małego" (rola Chiliego Palmera przyniosła mu Złoty Glob), "Bez twarzy" czy "Barwy kompanii". Z kolei za rolę w filmie Johna Woo "Bez twarzy" (1997) Travolta, wspólnie z partnerem Nicolasem Cage'em otrzymali Nagrodę MTV w kategorii "najlepszy ekranowy duet".

Pierwsza dekada XXI wieku przyniosła kolejny przestój w karierze gwiazdora. W 2000 roku wystąpił w "Bitwie o Ziemię" obwołanej jednym z najgorszych filmów wszech czasów. Produkcja otrzymała aż siedem Złotych Malin, w kolejnych latach doszły jeszcze dwie dodatkowe za najgorszy film dekady i najgorszy film w 25-letniej historii plebiscytu, a aż dwie spośród tych statuetek przypadły Travolcie.

Wyjątek wśród średnich tytułów stanowiła rola Edny Turnblad w remake'u "Lakieru do włosów" (2007), ciepło przyjętym zarówno przez publiczność, jak i krytyków (Travolta po raz kolejny nominowany był do Złotego Globu). W tym samym roku na ekrany weszła jednak kolejna nieudana komedia artysty "Gang Dzikich Wieprzy", a w następnym kolejny komediowy niewypał "Stare wygi" (2009), za rolę w którym znów otrzymał nominację do Złotej Maliny.

Travolcie nie szło także w filmach akcji. Zarówno "Metro strachu" (2009) jak i "Pozdrowienia z Paryża" (2010) nie cieszyły się zbyt dużym uznaniem. Na tym tle nieco lepiej wypadł thriller "Savages: Ponad bezprawiem" (2012) Olivera Stone'a, w którym wcielił się w skorumpowanego agenta FBI.

Zrealizowane w kolejnych latach produkcje: thriller "Sezon na zabijanie", w którym zagrał z Robertem De Niro, i kryminał "Fałszerz", w którym z kolei partnerował mu Christopher Plummer, były kompletnymi klapami. Podobnie zresztą jak "Ryzykowny układ" i "Burza" z 2015 roku czy "Dolina przemocy" i "Jestem zemstą" z 2016. Artysta niebezpiecznie szybko zmierzał już nie do kina klasy B czy C, ale raczej Z, Ź i Ż.

Ratunkiem okazała się dla Travolty rola Roberta Shapiro w miniserialu "American Crime Story: Sprawa O.J. Simpsona".  Za kreację jednego z prawników tytułowego bohatera gwiazdor otrzymał kolejną nominację do Złotego Globu i pierwszą w karierze nominację do Emmy.

Ostatnie filmowe role Travolty to jednak znów jazda po równi pochyłej. Zarówno biograficzny thriller "Szybki jak śmierć", jak i "Gotti", w którym artysta wcielił się w rolę tytułową, okazały się spektakularnymi klapami. Za rolę w tej ostatniej produkcji Travolta otrzymał aż dwie nominacje do Złotych Malin. 

John Travolta stracił syna i żonę

W 2009 roku John Travolta z żoną Kelly Preston musieli zmierzyć się ze śmiercią swego syna Jetta, który zmarł w wieku 16 lat w trakcie wakacji, które rodzina spędzała na Bahamach. 

Na początku podano, że przyczyną śmierci chłopca był nieszczęśliwy wypadek, na skutek którego uderzył głową w krawędź wanny. Później twierdzono, że powodem zgonu był atak serca lub udar.  W akcie zgonu stwierdzono, że śmierć nastąpiła w wyniku udaru mózgu.

Tajemnicza śmierć chłopca i zachowanie jego rodziców sprawiły, że na temat jego śmierci zaczęły powstawać liczne teorie spiskowe.

Media za oceanem sugerowały, że winę za śmierć nastolatka może w pewnym stopniu ponosić jego ojciec. Twierdzono, że jako wyznawca selenologii unikał standardowego leczenia.  

Z kolei rodzice chłopca latami twierdzili, że przyczyną jego choroby były... domowe środki czystości. Gwiazdor twierdził, że ich syn miał na ich punkcie obsesję. Z kolei Kelly Preston wyznała, że chciała pomóc chłopcu, zapisując go do programu detoksykacji. 

John Travolta w rozmowie z BBC w 2014 roku nazwał odejście syna "najgorszą rzeczą, jaka kiedykolwiek wydarzyła się w jego życiu". Twierdził również, że jego rodzinę uratował kościół scjentologów. 

Po śmierci dziecka rodzice musieli zmierzyć się z falą krytyki. Zdaniem wielu osób tragedii można było uniknąć, gdyby chłopiec przyjmował leki, które pomogłyby kontrolować jego ataki, te jednak są zabronione przez kościół scjentologów. Rodzice jednak utrzymywali, że jego śmierć była nieszczęśliwym wypadkiem.

W 2020 roku Johna Travoltę spotkał kolejny cios. Jego żona Kelly Preston zmarła po dwuletniej walce z rakiem piersi.

"Z bardzo ciężkim sercem informuję, że moja piękna żona Kelly przegrała dwuletnią bitwę z rakiem piersi. Stoczyła odważną walkę, otoczona miłością i wsparciem tak wielu osób" - poinformował Travolta w mediach społecznościowych.

John Travolta przyznał po paru miesiącach, że śmierć żony. była dla niego ogromnym ciosem.

"Najważniejszą rzeczą, jaką możesz zrobić, aby pomóc innym w żałobie, jest pozwolić im żyć w żałobie i nie komplikować tego. To jest moje doświadczenie (...) Wyobraź sobie, że tracisz kogoś i jesteś bardzo smutny na pogrzebie, a podchodzi do ciebie inna osoba, która czuje się jeszcze smutniejsza i nie pozostawia ci miejsca, byś odczuwał swój żal. Stajecie się dwoma statkami spadającymi razem na dno" - wyznał.

Opowiedział także, jak źle się czuł, gdy kolejne osoby przychodziły złożyć mu kondolencje i podzielić się własnym smutkiem.

"Czułem się przesiąknięty bólem wszystkich innych tak, że aż nie wiedziałem, co robić" - przyznał.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: John Travolta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy