Reklama

"Popiół i diament": Stracone pokolenie? To najwybitniejszy film Wajdy

"Chwyta za gardło, poraża, wstrząsa" - tak pisano o filmie Andrzeja Wajdy "Popiół i diament", w którym niezwykłą kreację stworzył Zbigniew Cybulski. We wtorek przypada 65. rocznica premiery jednego z najważniejszych dzieł w historii polskiego kina.

"Chwyta za gardło, poraża, wstrząsa" - tak pisano o filmie Andrzeja Wajdy "Popiół i diament", w którym niezwykłą kreację stworzył Zbigniew Cybulski. We wtorek przypada 65. rocznica premiery jednego z najważniejszych dzieł w historii polskiego kina.
Zbigniew Cybulski w scenie z filmu "Popiół i diament" /John Springer Collection/Corbis /Getty Images

David Thomson, jeden z najbardziej cenionych współczesnych krytyków i historyków filmu, uznał "Popiół i diament" za wspaniałe dzieło, a Zbigniewa Cybulskiego nazwał aktorem niemal tak charyzmatycznym, jak James Dean i Marlon Brando.

Przypomnijmy, że wybitni amerykańscy reżyserzy Francis Ford Coppola oraz Martin Scorsese zaliczyli dzieło Wajdy do dziesiątki najlepszych na świecie.

Reklama

"Wartość tego filmu dzisiaj polega na tym, że przypomina on ludziom, którzy tego nie wiedzą, o historii Europy w XX wieku. Młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy, co się wówczas działo. Ten film przedstawia tyle spraw i stawia tyle pytań, że zmusza do myślenia" - powiedział Thomson.

"Popiół i diament": O czym opowiada film?

Akcja filmu, produkcji z 1958 roku, zrealizowanego na motywach wydanej dziesięć lat wcześniej powieści Jerzego Andrzejewskiego (Wajda zdecydował się na adaptację jednego wątku - historii Maćka Chełmickiego), rozgrywa się w maju 1945 roku. Rozpoczyna się w momencie szczególnym - 8 maja, czyli w ostatnim dniu wojny.

Grany przez Cybulskiego młody akowiec Maciek Chełmicki dostaje rozkaz zabicia Szczuki, komunisty, sekretarza Polskiej Partii Robotniczej, który ma wizytować miasto. Szczuka jest reprezentantem nowej, narzuconej władzy.

Chełmicki zatrzymuje się w hotelu Monopol, gdzie przebywa Szczuka i gdzie organizowany jest bankiet z okazji zakończenia wojny. W hotelu Maciek poznaje dziewczynę, Krystynę. Zakochuje się w niej, a pod wpływem tego uczucia zaczyna patrzeć na swoje życie inaczej. Rozważa rezygnację z wyznaczonego zadania, zastanawia się nad sensem dalszej walki i zabijania. Otrzymał jednak rozkaz, o czym przypomina mu kolega, Andrzej, mówiąc o żołnierskim obowiązku, wierności przysiędze i powstrzymując przed "dezercją".

Maciek musi dokonać wyboru. Ostatecznie podąża za Szczuką, chcąc go zastrzelić. Wówczas sam ginie, a jego śmierć staje się symboliczna. Chełmicki jest bohaterem tragicznym, reprezentantem "pokolenia straconego", pokolenia Kolumbów.

Wajda nie usunął sceny śmierci Chełmickiego

Sam Andrzej Wajda tak określał tę historię i jej głównego bohatera: "Ostatni dzień wojny. Poranek pierwszego dnia pokoju. Pokazać tej szczególnej nocy losy młodego człowieka uwikłanego w okupacyjną przeszłość, zmęczonego bohaterstwem, przeczuwającego inne, lepsze życie. Cóż to za piękny temat do filmu".

"Tej szczególnej nocy spotyka się przeszłość z przyszłością - i zasiada do jednego stołu. Przy akompaniamencie tang i fokstrotów bohater filmu, Maciek Chełmicki, szuka odpowiedzi, jak żyć dalej - jak zrzucić dławiący bagaż przeszłości, rozwiązuje odwieczny dylemat żołnierza. Słuchać czy myśleć. A jednak Maciek zabije... Woli zabić człowieka, nawet wbrew sobie, niż oddać broń; postąpi jak przedstawiciel tego pokolenia, które liczy tylko na siebie i na pistolet dobrze ukryty, pewny i nie chybiący". ("Wajda. Filmy". Praca zbiorowa, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, 1996).

Film "Popiół i diament" miał premierę 3 października 1958 roku. W tym samym roku, w recenzji na łamach tygodnika "Ekran", napisano, że "Wajda jest wybuchowy i namiętny".

"Przesadnie wyjaskrawia, daje się ponosić pasjom i gwałtowności uczuć. Przepych i bogactwo środków formalnych dochodzi w 'Popiele i diamencie' do szczytu, prowadząc do wyrafinowanego, zapierającego dech mistrzostwa. Wajda stawia na szok wzruszenia, bezustannie drażni nerwy, nie traci panowania nad widzem. Film chwyta za gardło, poraża, wstrząsa" - czytamy w recenzji.

Jak twierdził Wajda, tuż przed projekcją odebrał telefoniczne polecenie od cenzora, że ma wyciąć scenę śmierci Chełmickiego na śmietniku. Nie wykonał go. Większość krytyków doceniła film. Ale nie wszyscy. Zygmunt Kałużyński w recenzji "Morderca z Cafe de Wąski Spodeń" kpił ze współczesnego przebrania Chełmickiego.

Publiczność jednak wiedziała swoje. Cybulski z dnia na dzień staje się idolem, a wśród młodzieży zaczyna obowiązywać moda na Cybulskiego-Chełmickiego.

"Popiół i diament": Najlepsza rola Zbigniewa Cybulskiego

"Cybulski nie jest obecny na ekranie bez przerwy. Niemniej odbiorcy wydaje się, jakby cały czas go oglądał, ekran jest niemalże napromieniowany Maćkiem, wibrującą siłą jego osobowości. (...) Magnetyczny i zniewalający urok Cybulskiego z latami nie blednie, nie doznaje żadnego uszczerbku. Diament świeci pełnią swego blasku"- pisała Alicja Helman (w publikacji "Zbigniew Cybulski - aktor XX wieku 1997").

Krytyk filmowy Andrzej Kołodyński przyznał w rozmowie z Interią, że "Popiół i diament" to najwybitniejszy film Cybulskiego.

"Legenda Cybulskiego została zbudowana w dużej mierze poprzez film 'Popiół i diament'. Patrząc z dzisiejszej perspektywy możemy założyć, że to była jedna z pierwszych nowoczesnych koncepcji aktorskich na ekranie. Cybulski wiedział o tym, co się dzieje w kinie amerykańskim, oglądał wcześniej filmy z Jamesem Deanem , to było nowoczesne aktorstwo lat 40. i 50. On świadomie do tego aktorstwa nawiązywał. Do tego doszedł jeszcze jego talent, w tym zdolność improwizacji na planie. To było niezwykłe" - stwierdził Kołodyński.

Najważniejszą cechą tego aktorstwa, na przykładzie "Popiołu i diamentu", była siła jego społecznego oddziaływania i "nowoczesność roli pod względem literackim".

"Ta dramatyczna postać jest jednak konsekwentnie zbudowana, w tych warunkach politycznych można było się w niej rozpoznać. On był kimś więcej niż tylko postacią Maćka. Polacy, którzy przeżyli wojnę, rozpoznawali w tym bohaterze siebie, swoje tragiczne losy, widziało się samego siebie w tej nieudanej próbie dostosowywania się do nowej rzeczywistości. Ta próba na ekranie kończy się tragicznie i to dodaje jeszcze wagi tej roli" - powiedział krytyk.

Płonące kieliszki dzięki Morgensternowi

Jedną z niezapomnianych scen filmu Wajdy jest ujęcie z płonącymi kieliszkami.

Andrzej Wajda zawdzięcza ją swojemu ówczesnemu asystentowi Januszowie Morgensternowi, który znalazł również odtwórcę głównej roli. "Powiedziałem mu: Zbyszek widział filmy z Jamesem Deanem i się nimi zachwycił. To chyba jakoś zadziałało na Andrzeja. Ostatecznie przekonał się, widząc, jak Zbyszek zagrał na zdjęciach próbnych scenę w klozecie - chwiał się, stojąc w drzwiach. Był na zupełnym luzie" - wspominał w jednym z wywiadów Morgenstern.

Aspirujący reżyser pracował już z Wajdą przy wcześniejszym filmie artysty - przełomowym "Kanale". Już wtedy Morgenstern ujawnił swój talent w konstruowaniu scen, które na długo zapadły później w pamięci widzów.

"Przy 'Kanale' Andrzej dał mi zadanie - wymyślić takie wprowadzenie do filmu, żeby od razu 'wziąć widza za mordę'. Zaproponowałem długie ujęcie, w którym głos zza kadru przedstawia kolejno bohaterów i, co więcej, wybiega w przyszłość - mówi, ile każdemu z nich zostało dni życia. To od razu dawało filmowi napięcie" - mówił Morgenstern.

Jak jednak Morgenstern wpadł na pomysł podpalenia kieliszków z wódką w barowej scenie między Maćkiem Chełmickim (Cybulski) a jego przełożonym Andrzejem (Adam Pawlikowski)? "Pamiętałem (...), że u nas w domu dziadek podczas rodzinnych uroczystości podawał spirytus w małych, graniastych kieliszkach" - Morgenstern odwołał się do wspomnień z dzieciństwa. Dodał, że płonący spirytus często widział na wojnie.

Scena z płonącymi kieliszkami ocaliła także od zapomnienia jednego z najwspanialszych i najbardziej tajemniczych polskich aktorów - Adama Pawlikowskiego. Był nie tylko aktorem, lecz również melomanem, muzykiem (świetnie grał na okarynie) i dziennikarzem. Popełnił samobójstwo w 1976 roku, wyskakując z okna swojego mieszkania.

Pierwszy film o żołnierzach wyklętych?

"Popiół i diament" można było zobaczyć na kinowym ekranie na wrześniowych Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Był to wybór tegorocznego laureata Platynowych Lwów - scenografa Allana Starskiego.

- Postawiłbym (...) ryzykowną tezę, że to pierwszy film o żołnierzach wyklętych. Teraz wszyscy starają się zrobić o nich film, a tak naprawdę to "Popiół i diament" wciąż jest najlepszym filmem o nich. Równocześnie dla młodzieży zapatrzonej wówczas w Stany Zjednoczone i amerykańską modę, Jamesa Deana nagle pojawił się bohater, który wygląda tak, jak ulica chce wyglądać - Starski mówił Interii.

I wyjaśnił, skąd pomysł na strój głównego bohatera filmu.

- Mało kto wie, że to ubranie wzięło się stąd, że spóźniony Cybulski biegł przez korytarz wytwórni we Wrocławiu właśnie tak ubrany - w wymiętej koszuli, wojskowej kurtce. Andrzej Wajda go zobaczył i powiedział, że wygląda świetnie i właśnie tak powinien prezentować się Maciek. To również stworzyło więź między widzem a bohaterem - uzupełnił Starski.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Popiół i diament
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy