Reklama

Nie żyje aktor Witold Sadowy

W niedzielę, 15 listopada, odszedł Witold Sadowy - aktor teatralny, kronikarz życia artystycznego - poinformował na Facebooku Związek Artystów Scen Polskich. Sadowy miał ponad 100 lat. Jako aktor był związany z warszawskimi teatrami m.in. Rozmaitości, Polskim, Komedii.

W niedzielę, 15 listopada, odszedł Witold Sadowy - aktor teatralny, kronikarz życia artystycznego - poinformował na Facebooku Związek Artystów Scen Polskich. Sadowy miał ponad 100 lat. Jako aktor był związany z warszawskimi teatrami m.in. Rozmaitości, Polskim, Komedii.
Witold Sadowy (07.01.1920 - 15.11.2020) /Agencja SE /East News

Związek Artystów Scen Polskich wskazał, że Sadowy był przez całe swoje życie związany z warszawskimi teatrami. Najpierw jako aktor Teatru Rozmaitości, Polskiego, Komedii, Nowego, Ateneum i Klasycznego, a od lat, jako widz, recenzent, pasjonat.

ZASP przypomniało, że zadebiutował w 1945 roku na deskach Teatru Miasta Stołecznego Warszawy, w miejscu dzisiejszego Teatru Powszechnego na Pradze, rolą szesnastoletniego Florisa w "Burmistrzu Stylmondu" Maurice’a Maeterlincka. "Po świętach Bożego Narodzenia 1988 roku, Teatr Rozmaitości, który wystawiał 'Gałązkę rozmarynu' Zygmunta Nowakowskiego z Witoldem w roli austriackiego Feldmarszałka, stanął w ogniu. Ten pożar w pewnym sensie zakończył jeden rozdział jego życia, otwierając przed nim nową drogę. Zamienił scenę na fotel widza i recenzenta, oddając się pasji pisania o teatrze, sztuce i aktorach, z początku na łamach Życia Warszawy w cyklu 'Wspomnienia zza kulis', a od niemal dwudziestu lat w dziale 'Pożegnań' Stołecznej Gazety Wyborczej wspominając kolegów" - dodano.

Reklama

Związek poinformował, że 7 stycznia 2020 r., na scenie Teatru Ateneum, Sadowy obchodził swoje setne urodziny połączone z promocją książki jego autorstwa - "Przekraczam setkę". To kolejna pozycja po wcześniejszych tomach: "Teatr, plotki, aktorzy", "Za kulisami i na scenie", "Ludzie teatru. Mijają lata, zostają wspomnienia". "'Czas który minął' mieliśmy okazję poznać podczas promocji w Związku Artystów Scen Polskich, który wdzięczny za wieloletnią współpracę obdarował go zaszczytnym tytułem Członka Zasłużonego" - dodano.

"W dniu swoich ostatnich urodzin, podczas których specjalnie dla niego wystąpili artyści kilku pokoleń, widząc salę teatralną pełną przyjaciół, był promienny, radosny i szczęśliwy. Zapowiadał też kolejną książkę. Wydawało się, że spokój, cisza i otaczająca zieleń Domu Artystów w Skolimowie, dokąd zdecydował się przeprowadzić na wiosnę tego roku, będzie sprzyjała skupieniu przy wystukiwaniu kolejnych rozdziałów. Plany pokrzyżowała pandemia, przez którą zamknięto sale koncertowe i teatry, jego naturalne środowisko, które dawało mu napęd do wszelkich działań i aktywności" - wskazano.

Podczas urodzin Sadowy był doskonałej formie. Żartował i rzucał anegdotami jak z rękawa, wspominał dawne czasy i cieszył się z występów młodych artystów.

"Urodziłem się bardzo dawno temu, dwa lata po odzyskaniu niepodległości przez Polskę. Urodziłem się w kapitalizmie, a myślałem, że umierać będę w socjalizmie, ale doczekałem znowu kapitalizmu. Kiedyś to były inne czasy. Inaczej wyglądała Polska. Miasta były piękne, a różnica między bogatymi i biednymi była kolosalna. Od dziecka interesowałem się teatrem, bawiłem się w domu, chodziłem do teatru dziecięcego" - wspominał jubilat.

Sadowy miał fenomenalną pamięć i chętnie opowiadał o przeszłych wydarzeniach z dokładnością co do dnia i godziny. Miał ogromną wiedzę z zakresu historii teatru, pamięta spektakle wraz z obsadami oraz twórcami. Bez teatru i artystów nie potrafiłby żyć. Wyjątkowy jubileusz uświetniło odznaczenie publicysty Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości nadanym przez prezydenta Andrzeja Dudę oraz premiera siódmej książki Sadowego - "Przekraczam setkę".

Co ciekawe, na początku tego roku Sadowy dokonał coming outu. W wyemitowanym na antenie TVP Kultura reportażu "Sto lat Witolda Sadowego" emerytowany artysta wyznał: "Jestem gejem".

O coming oucie Sadowego poinformował na Facebooku magazyn "Replika" - jedyne czasopismo LGBTQI w Polsce

ZASP podkreślił, że Sadowy jeszcze w maju br., był pełen wigoru. "Ale chwilę później zaczął tracić chęć do pisania i coraz częściej powtarzał, że i do życia. Dzisiaj się dokonało... Żegnaj Kochany Przyjacielu!" - podsumowano.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Witold Sadowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy