Reklama

Matt Dillon ma jeden z "najciekawszych mózgów na świecie"

Występ w nietypowych projektach artystycznych często skutkuje ciekawymi odkryciami. Tak było w przypadku Matta Dillona, który dał się namówić na udział filmie "Interfears" artysty Jespera Justa. Wiele go to kosztowało, bo aktor cierpi na klaustrofobię, a zdjęcia prawie w całości nakręcono wewnątrz urządzenia do robienia rezonansu magnetycznego. Było jednak warto, bo aktor dowiedział się, że ma... bardzo interesujący mózg.

Występ w nietypowych projektach artystycznych często skutkuje ciekawymi odkryciami. Tak było w przypadku Matta Dillona, który dał się namówić na udział filmie "Interfears" artysty Jespera Justa. Wiele go to kosztowało, bo aktor cierpi na klaustrofobię, a zdjęcia prawie w całości nakręcono wewnątrz urządzenia do robienia rezonansu magnetycznego. Było jednak warto, bo aktor dowiedział się, że ma... bardzo interesujący mózg.
Matt Dillon / Dominik Bindl /Getty Images

"Interfears" to 16-minutowy film, który ukazuje rozważania mężczyzny zamkniętego w tubie urządzeniu do rezonansu magnetycznego. Reżyser Jesper Just zabiera widzów, dosłownie i w przenośni, do mózgu bohatera. Matt Dillon - aktor i zarazem bohater tej opowieści - próbuje odgrywać różne emocje, co widzowie obserwują na jego twarzy, ale też na skanach jego mózgu. Słychać przy tym mechaniczny szum skanera albo nastrojowe dźwięki 5. Symfonii Adagietto Gustava Mahlera.

Just i Dillon poznali się rok temu podczas wernisażu obrazów aktora. Wkrótce potem Jesper zaproponował gwiazdorowi udział w swoim filmowym projekcie. Jak wyznał w wywiadzie dla serwisu "Artnet" Matt Dillon, przyjęcie tej propozycji nie było łatwe, bo spędzenie wielu godzin w tubie skanera MRI wymagało to od niego przezwyciężenia klaustrofobii. Zdjęcia kręcono w jednym z paryskich szpitali. Aktor przeleżał w urządzeniu dwa dni, z krótkimi przerwami na posiłki i gdy sprzęt był potrzebny do badania pacjentów "na cito".

Reklama

"Lekarze byli niezwykle pomocni i powiedzieli mi, że zawsze mogę wyjść. To bardzo pomogło. Bardzo się cieszyłem, że mogę służyć wizji Jespera. Dużo się zastanawialiśmy, jak to zrobić, i w końcu nawet zaproponowałem część tekstu, który mówi bohater" - wyznał Dillon.

Matt Dillon w "Interfears": Emocjonalna prawda

Aktor porównał też pracę nad "Interfears" z występem w filmie "Dom, który zbudował Jack" Larsa von Triera. "W obu projektach chodziło o zachowanie emocjonalnej prawdy. Po spędzeniu na potrzeby filmu 10 dni w zamrażarce po prostu czułem, że to bardzo długo. W tym przypadku nie musiałem uczyć się dialektu czy studiować długiego tekstu, chodziło bardziej o pracę nad stanem emocjonalnym. Z mojego doświadczenia wynika, że nie jest to żadna alchemia. Dla mnie to sprawa, może nie techniczna, ale rodzaj rzemiosła" - wyjaśnił aktor.

Jesper Just był pod wrażeniem determinacji, z jaką Matt zaangażował się w projekt. "Lekarze byli naprawdę zdumieni, że mimo klaustrofobii wchodził raz za razem do tego skanera. Zrobiliśmy prawdziwe skany MRI, więc to, co widzowie oglądają, to mózg Matta. Co ciekawe, lekarze powiedzieli, że to jeden z 20 najlepszych mózgów, jakie kiedykolwiek widzieli. Nie pozwolono by im opublikować materiału, gdyby stwierdzili, że coś jest nie tak z wynikami" - powiedział artysta.

Film "Interfears" miał premierę w lutym w Galerii Perrotin w teatrze Del Mar w Los Angeles. Obecnie do 9 lipca film można go oglądać w galerii MAC Lyon oraz do 20 maja na wystawie Justa w kopenhaskiej galerii Nicolai Wallner 14.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Matt Dillon
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy