Reklama

KFF: Muzyczny hejnał w Krakowie

Inaugurujący 53. edycję Krakowskiego Festiwalu Filmowego dokument "Stanton: przejrzeć Harry'ego" to równocześnie promocja nowego konkursu imprezy. W tym roku po raz pierwszy o festiwalowy laur walczą bowiem pełnometrażowe dokumenty muzyczne.

Ten konkurs to konsekwencja popularności, jaką w ostatnich latach zyskały organizowane w specjalnie przygotowanym pod Wawelem kinie po chmurką seanse muzycznych dokumentów. Organizatorzy Krakowskiego Festiwalu Filmowego nie pozostali głusi na oczekiwania widzów, skoro pokazy te okazały się tak dużym sukcesem, czemu muzycznym dokumentom nie poświęcić nie tylko osobnej sekcji imprezy, lecz także dać im szansę walki o festiwalową nagrodę?

Tak oto na estradę wkracza nowa statuetka festiwalu - Złoty Hejnał - a wraz z nim grupa nie tylko premierowych, lecz również wielce oczekiwanych tytułów. O tym, że organizatorzy KFF traktują DocFilmMusic jako wizytówkę imprezy najlepiej świadczy fakt, że pokazy z tego cyklu będą w trakcie trwania festiwalu organizowane nie tylko w Krakowie, lecz także w Warszawie.

Reklama

Utracona miłość

Z 10 tytułów, które zakwalifikowane zostały do walki o Złoty Hejnał, najwięcej emocji wzbudza jedyny polski przedstawiciel konkursu - opowieść o yassowej grupie Miłość. Dokument Filipa Dzierżawskiego (zatytułowany po prostu "Miłość") nie tylko ma ambicje pokazania historii legendarnej grupy, reżyser wykorzystuje bowiem współczesny kontekst - w 2009 roku Miłość miała reaktywować się na koncert w ramach katowickiego Off Festivalu - by opowiedzieć o trudnej muzycznej przyjaźni członków grupy. Na pierwszym planie tej opowieści znajdują się bowiem relacje między trójką muzyków: lidera zespołu i kontrabasisty Tymona Tymańskiego, saksofonisty Mikołaja Trzaski oraz pianisty Leszka Możdżera.

Już sam początek filmu wyznacza nam tematyczny szkielet tej dokumentalnej opowieści. Tymański, Trzaska i Możdżer - wspomagani przez drugiego saksofonistę Miłości Macieja Sikałę oraz perkusistę Kubę Satruszkiewicza (w zastępstwie tragicznie zmarłego Jacka Oltera) - spotykają się po latach w sali prób, by podjąć próbę jednorazowej reaktywacji zespołu. Najbardziej sceptyczny wobec idei "powrotu dinozaurów yassu" od początku pozostaje Trzaska. To właśnie ciche spięcia między nim a pozostałymi muzykami stanowią punctum tego dokumentu. Nad koncepcją comebacku od początku unosi się bowiem czarna chmura katastrofy; widz zaś, podglądając muzyków w sali prób, instynktownie czuje, że film Dzierżawskiego nie zakończy się happy endem.


Zanim jednak dobrniemy do końca seansu, reżyser przedstawi nam również historię Miłości. Wykorzystując dostępne materiały archiwalne, min. fotografie z prywatnych kolekcji artystów oraz amatorskie nagrania wideo, rekonstruuje najważniejsze wydarzenia z działalności zespołu. Do tego dochodzą wypowiedzi samych muzyków, wśród których prym wiedzie oczywiście nieokiełznany Tymański (nota bene, będący również koproducentem filmu). Tymon kwieciście i bez ceregieli ujawnia pikantne szczegóły z historii grupy, Trzaska dodaje swoje wspomnienia (najzabawniejsze są ich próby określenia relacji, jaka łączyła ich w młodości: "Czy byliśmy gejami? Jeśli tak, to skutecznie wyparłem to ze świadomości" - śmieje się Trzaska).

Przyjaźń między tą dwójką okazuje się fundamentem Miłości, w opozycji do memuarowych zwierzeń Dzierżawski konsekwentnie rozwija również współczesny wątek. Kolejne fragmenty z prób ujawniają coraz większy rozłam wewnątrz zespołu: okazuje się, że o ile Tymański i Możdżer próbują podjąć ryzyko reaktywacji, Trzaska pozostaje sceptyczny, uznając ideę powrotu po latach za wyłącznie komercyjne, nie muzyczne wydarzenie.

Ogląda się to wszystko dość płynnie, nie znaczy to jednak, że "Miłość" pozbawiona jest wad. Podstawowym mankamentem filmu Dzierżawskiego jest klaustrofobiczność i wsobność tej opowieści. Reżyser zdecydował się, że o losach grupy opowiadać będą sami członkowie zespołu. W efekcie jest to trójgłos między Tymańskim, Trzaską i Możdżerem (Sikała pełni tu rolę towarzyszącą, z kolei Olter pojawia się wyłącznie w materiałach archiwalnych oraz przy okazji choroby, która doprowadziła go do samobójstwa). Bardziej wewnętrzne porachunki niż próba obiektywnego spojrzenia z zewnątrz na niewątpliwie jeden z największych fenomenów muzycznych ostatnich dwóch dekad.

Drugim zarzutem wobec "Miłości" jest pewien rodzaj braku dokumentalnego autentyzmu. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że wiele współczesnych scen zostało zwyczajnie zainscenizowanych. Takim momentem jest z pewnością rozmowa Tymona z Możdżerem, kiedy dwa dni przed planowanym koncertem na Off Festivalu oznajmia on pianiście, że z występu zrezygnował Maciej Sikała. Mało spontaniczna reakcja Możdżera zdradza "odegranie" całej sceny.

Powoli odkrywam więc finałową kartę tego dokumentu. Do koncertu w Katowicach Miłość przystąpiła jako duet. O Sikale wspomniałem przed chwilą, wcześniej z projektu zrezygnował Mikołaj Trzaska (o jego odejściu dowiemy się jednak dopiero z gwałtownej reakcji Tymona, który jadąc autem złorzeczy na kolegę). Dokument Filipa Dzierżawskiego najciekawszy wydaje mi się właśnie jako opis fiaska muzycznego powrotu, nie jako muzyczna biografia. Najbardziej pozytywną postacią tej opowieści okazuje się zaś Mikołaj Trzaska - jedyny, który o muzyce wciąż myśli w bezkompromisowy sposób. Reszcie składu legendarnej Miłości można po tym seansie zarzucić zdradę ideałów oraz utratę miłości do muzyki (zarówno Tymon, jak i Możdżer pokazani są tu na rozdrożu muzycznej kariery - ten ostatni zwierza się wprost ze swojego zwątpienia w sens uprawianej przez siebie muzyki).

Portret muzycznego awanturnika

Innym ciekawym dokumentem, który walczy o statuetkę Złotego Hejnału, jest amerykański film "Uważajcie na Bakera!" będący portretem legendarnego perkusisty zespołu Cream, Gingera Bakera. W opozycji do obrazu Dzierżawskiego film w reżyserii Jaya Bulgera mógłby nosić tytuł "Nienawiść" - tytułowy bohater to bowiem człowiek, który wprawia w postrach nie tylko reżysera, lecz również wszystkich jego współpracowników: Przy okazji nie ustaje w wyrażaniu głębokiej pogardy do całego świata. Idealny bohater ciekawego dokumentu, prawda?

Tytuł filmu muzyczny dziennikarz Jay Bugler wziął od tabliczki stojącej przy bramie wjazdowej do rancza Bakera w RPA. O tym, że przy ekscentrycznym perkusiście trzeba mieć się na baczności przekonał się sam reżyser: w scenie otwierającej film Baker częstuje Buglera soczystym uderzeniem laską w twarz, w trakcie seansu muzyk obrazi zaś chyba wszystkich swoich współpracowników, włączając w to przyjaciół z The Cream - Jacka Bruce'a i Erica Claptona.


Film Buglera to typowy dokument muzyczny. Archiwalne nagrania przeplatają się tu z wypowiedziami pracującymi z Bakerem muzyków oraz członków jego rodziny; gdzie reżyser nie może się zaś wspomóc archiwaliami, wykorzystuje autorską animację (np. jako ilustrację opowieści z młodości Bakera). Najciekawsze są jednak wynurzenia samego bohatera - schowany za ciemnymi okularami Baker zachrypniętym głosem starego narkomana raz po raz daje się ponieść złości na cały świat. Największym osiągnięciem reżysera pozostaje więc sam fakt dotarcia do gwiazdy i namówienie go na zwierzenia. Niedawno jeden z dziennikarzy "Guardiana" prowadzący w Londynie po pokazie "Uważajcie na Bakera" spotkanie z perkusistą, nazwał to doświadczenie najkoszmarniejszą przygodą swojej dziennikarskiej kariery. Baker bowiem torpedował każde z jego pytań, nazywając je "najgłupszymi na świecie", ewentualnie odpowiadał monosylabami kompletnie ignorując prowadzącego spotkanie dziennikarza ( czytaj więcej!)

W filmie rzetelnie sportretowany został jednak nie tylko trudny charakter perkusisty, jak również wyboista droga jego muzycznej kariery: od sukcesów z The Cream, po afrykańską przygodę przygodę z muzyka Feli Kutiego, wreszcie - próbę ponownych narodzin w Stanach Zjednoczonych. Zwierzenia byłych żon oraz dzieci gwiazdora przynoszą zaś nie tylko kolejne pikantne szczegóły jego awanturniczej biografii (moje ulubione: jak odszedł od żony z 17-letnią dziewczyną... chłopaka swej córki oraz jak dodawał otuchy 15-letniemu synowi faszerując go narkotykami), jak również składają się na pogłębiony psychologiczny portret zgorzkniałego człowieka.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Miłość | Krakowski Festiwal Filmowy | muzyczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy