Reklama

Janusz Gajos: Aktor marznie

Uwielbiał w szkole matematykę i nie lubił uczyć się wierszy na pamięć. Janusz Gajos spotkał się ze swoimi... sąsiadami i opowiedział im o mniej znanych faktach ze swojego życia.

Przegląd twórczości Janusza Gajosa był tylko pretekstem do rozmowy aktora z jego sąsiadami. Rodowity targowianin, jak sam o sobie mówi Gajos, mieszkający ponad 20 lat na warszawskim Targówku, chętnie opowiadał w dzielnicowej bibliotece o życiu aktora i anegdotach z tym związanych.

Początki kariery aktorskiej Gajosa wcale nie były takie oczywiste. Jeszcze w szkole przyszły aktor cenił sobie wyżej matematykę niż przedmioty humanistyczne. Chętniej przykładał się do rozwiązywania zadań niż do recytowania wierszy. Uczenie się ich na pamięć uważał za stratę czasu.

Reklama

Dopiero, gdy na szkolną akademię musiał wyrecytować 12. księgę "Pana Tadeusza" Gajos zapałał uczuciem do literatury. "To uczenie się na pamięć tekstu zaczęło mieć wtedy jakiś sens" - wspominał aktor. I tak szkolne wydarzenie zadecydowało o wyborze przez niego zawodu...

Gajos postanowił zdawać do szkoły aktorskiej. Nie spotkało się to jednak z aprobatą ze strony rodziny. "Cały szereg ludzi próbował mi to wybić z głowy. Przecież jakiś zawód musiałem mieć" - opowiadał.

Mimo protestów bliskich postanowił pojechać do Łodzi na egzaminy do szkoły aktorskiej. Po trzech nieudanych podejściach musiał pójść do wojska. Po dwóch latach znów pojechał do Łodzi i tym razem nazwisko Gajos figurowało już na liście przyjętych.

Artysta wspominał wielki stres, jaki towarzyszył mu podczas egzaminów. "Wyszedłem na scenę. Światła na mnie, gdzieś w ciemnościach siedziała komisja. Usłyszałem z ich strony prośbę: Proszę wyrecytować tekst, nie podając tytułu ani autora. Zrozumiał pan? Odpowiedziałem, że oczywiście, po czym zacząłem mówić: Julian Tuwim, 'Kwiaty Polskie'" - opowiadał aktor.

W jednym z pierwszych filmów, będąc jeszcze studentem, artysta grał marynarza na statku. Było to późną jesienią. Pogoda nie była łaskawa, a temperatury niskie. Gajos miał siedzieć na rei statku, czekać na wykonawców głównych ról i marznąć. "Nagle z dołu słyszę głos operatora: Szybciej panowie, szybciej! Aktor marznie!" - wspominał Gajos. Od tej pory w szkole dostał ksywę "Aktor". Dodawał jednocześnie, że w tamtej chwili był skłonny siedzieć na tej rei aż do śmierci, tak bardzo zależało mu na graniu.

Rola w serialu "Czterej pancerni i pies" wymagała od Gajosa pewnego poświęcenia. Mimo, że angaż w produkcji był pewny, to twórcy mieli pewne zastrzeżenia, co do wyglądu aktora. Trzeba było zrobić z niego prawdziwego Słowianina, a co za tym szło - konieczne było rozjaśnienie włosów. "Smarowali mi głowę perhydrolem. Raz mi te włosy wychodziły jaśniejsze, raz ciemniejsze" - zdradzał szczegóły Gajos.

Jedną z pasji aktora jest fotografia. Ma on na swoim koncie kilka wystaw swoich zdjęć. Choć wciąż uważa się za amatora, twierdzi, że działa u niego intuicja, dzięki której udaje mu się osiągać zamierzony cel. Aparat jest dla niego niczym dziecinna zabawka z guziczkami do wciskania.

Gajos przyznał, że ma problemy ze spędzaniem wolnego czasu. Ciągły ruch i zajmująca praca uniemożliwiają mu całkowite uspokojenie. Stara się jednak, aby aktywnie odpoczywać i uprawiać sport. "Ze sportów ekstremalnych uprawiam piesze wycieczki i jeżdżę rowerem po Lasku Bródnowskim" - wyznał aktor swoim sąsiadom.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Janusz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy