Reklama

Evan Rachel Wood krytykowana za wpis o śmierci Kobe Bryanta

Aktorka Evan Rachel Wood została skrytykowana przez internautów w związku ze sposobem, w jaki wspomniała na Twitterze o śmierci Kobe Bryanta. "Był sportowym herosem. Był także gwałcicielem" - napisała aktorka.

Aktorka Evan Rachel Wood została skrytykowana przez internautów w związku ze sposobem, w jaki wspomniała na Twitterze o śmierci Kobe Bryanta. "Był sportowym herosem. Był także gwałcicielem" - napisała aktorka.
Evan Rachel Wood /Kevin Winter /AFP

Evan Rachel Wood nawiązała w swym wpisie do oskarżenia gwiazdora koszykówki o gwałt, do którego doszło w 2003 roku. Dziennikarka "Washington Post", która w niedzielę, tuż po tragicznej śmierci Bryanta przypomniała o aferze, została zawieszona przez redakcję dziennika.

Evan Rachel Wood skasowała pierwotnego tweeta, szybko jednak zamieściła jego zaktualizowaną wersję, w której dodała na początku zdanie: "Wydarzyła się tragedia". "Współczuję rodzinie Kobe. Był sportowym herosem. Był także gwałcicielem. Obie te prawdy mogą istnieć obok siebie" - brzmiała treść wpisu Wood. 

Reklama

Opłakujący swego idola internauci zwrócili uwagę Wood na fakt, że oskarżenia pod adresem Bryanta zostały wycofane, kiedy oskarżycielka nie zdecydowała się zeznawać w sądzie.

Użytkownicy Twittera zarzucili aktorce brak taktu w związku z przypominaniem takiej historii tuż po tragicznym wypadku, inni pytali Wood wprost, czy ma jakiekolwiek dowody na winę koszykarza.

Wytknięto również aktorce hipokryzję, przypominając jej współpracę z Woody'm Allenem, którego adoptowana córka Dylan Farrow oskarżyła o molestowanie seksualne.

Evan Rachel Wood nie była jedyną osobą, która przypomniała sprawę sprzed lat.

Dziennikarka "Washington Post" Felicia Sonmez, która w niedzielę, już po śmierci Bryanta, zamieściła tweet, linkujący do tekstu z 2016 roku z serwisu Daily Beast o sprawie domniemanego gwałtu przez gwiazdora NBA, została zawieszona przez redakcje gazety.

Dziennikarka ujawniła, że po publikacji posta otrzymała śmiertelne groźby.

"Do 10 tysięcy osób (dosłownie!), które skomentowały tego posta i wysłały mi mejla z pogróżkami i groźbami śmierci, proszę, znajdźcie chwilę czasu i przeczytajcie ten tekst, który został napisany ponad trzy lata temu, nie przeze mnie" - wyjaśniła Sozmez.

Dziennikarka dodała, Bryant, jako osoba publiczna, powinien być wspominany w "całości", nawet jeśli niektóre z jego biograficznych historii mogą być szokujące dla opinii publicznej.

Reakcja ze strony fanów Bryanta była tak gwałtowna, że wkrótce w trendach Twitttera znalazł się hashtag #FireFeliciaSonmez (zwolnić Felicię Sonmez).

Kobe Bryant został oskarżony o gwałt w 2003 roku przez 19-letnią pracownicę hotelu w Kolorado, gdzie przygotowywał się do zabiegu kolana. 27-letni wówczas gwiazdor nie przyznał się do przestępstwa seksualnego; kobieta nie zdecydowała się jednak na zeznawanie w sądzie.

Zawarto ugodę, na mocy której kobieta wycofała oskarżenia, koszykarz zaś publicznie przeprosił ją w sądzie.

Według raportu serwisu Daily Beast Bryant przyznał się do seksu z kobietą, zaprzeczył jednak, jakoby współżycie odbyło się bez jej zgody.

Przypomnijmy, że Kobe Bryant zginął w niedzielę, 26 stycznia, w katastrofie helikoptera w kalifornijskim Calabasas. Wśród ofiar katastrofy była też jego 13-letnia córka Gianna.

Oprócz Kobego Bryanta i jego córki zginęli również: pilot Ara Zobayan, trener drużyny baseballowej Orange Coast College John Altobelli z żoną Keri i córką Alyssą, trenerka Christina Mauser ze szkolnej drużyny koszykarskiej Gianny oraz Sarah Chester z córką Payton.

Po zakończeniu kariery mający pseudonim "Czarna Mamba" zawodnik zaczął aktywnie działać na różnych polach show-biznesu. W marcu 2018 roku otrzymał Oskara w kategorii najlepszy krótkometrażowy film animowany za produkcję "Droga koszykówko".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Evan Rachel Wood | Kobe Bryant
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy