Reklama

Cameron Diaz: Sposób na blondynkę

Świętująca w czwartek, 30 sierpnia, 40. urodziny Cameron Diaz to jedna z niewielu hollywoodzkich gwiazd, którym kariera... pokrzyżowała życiowe plany.

Las Vegas Diaz

Cameron urodziła się 30 sierpnia 1972 roku w San Diego, w stanie Kalifornia (USA), jako trzecia córka (ma dwie starsze siostry) Billie i Emilio Diazów. Jej ojciec, wychowany w okolicach Los Angeles, miał kubańskie korzenie, natomiast wśród przodków jej matki byli Anglicy, Niemcy oraz Czirokezi.

Diaz mieszkała z rodzicami do szesnastego roku życia. Potem przeprowadziła się do Los Angeles i rozpoczęła karierę modelki. Gdy miała siedemnaście lat podpisała kontrakt z Elite Model Management. Rok później pojawiła się na okładce magazynu "Seventeen". Przez kilka kolejnych lat występowała w kampaniach takich marek, jak m.in.: Calvin Klein oraz Levi's.

Reklama

W wieku 21 lat, nie mając żadnego doświadczenia aktorskiego i bazując wyłącznie na rekomendacji swojej agencji, wzięła udział w castingu do filmu "Maska". Wygrała go (dopiero wówczas zapisała się na profesjonalne warsztaty aktorskie), dzięki czemu wystąpiła u boku Jima Carreya w jednym z najbardziej dochodowych obrazów 1994 roku. Za sprawą roli Tiny Carlyle zdobyła kilka nagród, została ogłoszona nowym symbolem seksu, a przede wszystkim z dnia na dzień stała się sławna,

Pojawienie się w filmie Chucka Russella poskutkowało też kolejnymi aktorskimi propozycjami. Diaz przez kolejne trzy lata unikała jednak ofert pochodzących z dużych wytwórni, za to chętnie przyjmowała role w produkcjach niezależnych. W tamtym okresie wystąpiła w takich obrazach, jak: "Kolacja z arszenikiem" (1994), "Ta jedyna", "Urwanie głowy" i przede wszystkim "Feeling Minessota" (wszystkie z 1995 roku), w którym wcieliła się w młodą kobietę pragnącą wyrwać się z małego miasteczka i spełnić swój sen o pracy w Las Vegas.

W 1996 roku Diaz miała się wcielić w Sonyę Blade w ekranizacji popularnej gry komputerowej "Mortal Kombat", ale podczas treningów złamała rękę i musiała zrezygnować. Po okresie rekonwalescencji uznała, że już najwyższy czas ponownie spróbować swoich sił w kinie "głównego nurtu" i przyjęła propozycję zagrania w filmie P.J. Hogana "Mój chłopak się żeni", którego gwiazdą była Julia Roberts.

Diaz zachwyciła swoją drugoplanową kreacją, dzięki czemu powierzono jej główną rolę kobiecą w komedii "Sposób na blondynkę" (1998) braci Farrellych, w której partnerowali jej Ben Stiller i Matt Dillon (z tym drugim gwiazdka romansowała na planie, co zaowocowało czteroletnim związkiem). Kreacja Mary Jensen spodobała się widzom oraz krytykom i przyniosła młodej aktorce jej pierwszą nominację do Złotego Globu. W tym samym czasie Diaz zagrała jeszcze małe rólki w czarnych komediach: "Gorzej być nie może" i "Las Vegas Parano", ale prawdziwy przełom jej w karierze nastąpił dopiero rok później.

Cameron Diaz jako Mary:

Wybuchowy aniołek

Wszystko za sprawą dwóch kreacji: w "Męskiej grze" Olivera Stone'a, w której artystka wcieliła się w młodą, ale znakomicie zdającą sobie sprawę z okrutnych reguł rządzących światem sportu współwłaścicielką klubu futbolowego, Christinę Pagniacci, oraz w dramacie "Być jak John Malkovich" Spike'a Jonze'a - mocno ucharakteryzowana Diaz w ogóle nie przypominała w nim samej siebie. Opłaciło się, bo za rolę Lotte Schwartz nagrodzono ją drugą w karierze nominacją do Złotego Globu.

Kolejne dwa wyróżnienia do tej nagrody przyniosły jej kreacje w "Vanilla Sky" Camerona Crowe'a - hollywoodzkiej wersji hiszpańskojęzycznego obrazu "Otwórz oczy" - gdzie wcieliła się w piękną i seksowną Juliannę Gianni oraz w "Gangach Nowego Jorku" (oba z 2001 roku) samego Martina Scorsese, w których zagrała u boku m.in. Leonardo DiCaprio i Daniela-Day Lewisa. Te dwie role dramatyczne przedzielone zostały kreacją Natalie Cook w remake'u słynnych "Aniołków Charliego" (na ekranie partnerowały jej Lucy Liu i Drew Barrymore) i sequelu tejże produkcji o podtytule "Zawrotna szybkość" (2003).

W kolejnych latach Diaz grywała zdecydowanie mniej i przyjmowała role głównie w komediach: "Ostrożnie z dziewczynami" (2002), "Holiday" (2005), "Co się wydarzyło w Las Vegas" (2008), a niejakim odstępstwem od tej reguły był jej udział w komediodramacie Curtisa Hansona "Siostry". Coraz rzadsze pojawianie się na ekranie aktorka rekompensowała jednak fanom... swoim głosem. Od 2001 roku użyczała go bowiem księżniczce Fionie w kolejnych ekranizacjach przygód Shreka (ostatnia - jak dotąd - pochodzi z 2010 roku).

Najnowsze ekranowe kreacje artystki to już absolutna mieszanka gatunków: w 2009 roku Diaz zagrała w dramacie obyczajowym "Bez mojej zgody" i thrillerze science-fiction "The Box. Pułapka", następnie wraz z Tomem Cruisem wystąpiła w filmie akcji "Wybuchowa para" (2010), a w zeszłym roku była gwiazdą ekranizacji popularnego komiksu "Green Hornet" oraz komedii "Zła kobieta". Kilka miesięcy temu mogliśmy ją natomiast oglądać w filmie "Jak urodzić i nie zwariować", ekranizacji bestsellerowego poradnika dla przyszłych rodziców "W oczekiwaniu na dziecko".


Kariera... pokrzyżowała jej plany

Jakiś czas temu Cameron przyznała, że jej nieoczekiwana kariera filmowa zmieniła jej życiowe plany. Gwiazda początkowo planowała założyć rodzinę w wieku dwudziestu lat. Dziś ma pieniądze i sławę, a dawne marzenia... odkłada na później.

"Myślałam, że wyjdę za mąż i urodzę dwójkę dzieci zanim skończę 21 lat. Teraz wiem, że chciałam ułożyć sobie życie na wzór mojej matki. Myślałam, że tak powinno być" - wyznała Diaz w rozmowie z magazynem "Redbook".

Aktorka odłożyła plany o założeniu rodzinny na później po wspomnianym niespodziewanie udanym debiucie filmowym u boku Jima Carreya w filmie "Maska". "Właśnie wtedy moja kariera zaczęła się rozwijać i czułam, że jest jeszcze tak wiele rzeczy, które chciałabym zrobić. Moje marzenia o rodzinie legły w gruzach. Potem przestałam już cokolwiek planować i zaznaczać kolejne etapy na osi czasu" - dodała gwiazda.

Romanse Diaz przez lata znajdowały się na czołówkach gazet, ale mimo licznych związków, m.in. z Mattem Dillonem, Jaredem Leto i Justinem Timberlakiem, aktorce nadal nie udało się ustatkować.

Niedawno rozpadł się jej kolejny związek - z 36-letnim bejsbolistą Alexem Rodriguezem, gwiazdorem drużyny baseballowej New York Yankees. Podobno artystka poświęcała partnerowi za mało czasu i była zbyt skupiona na swojej karierze.

"Ludzie uważają, że w tym wieku powinnam mieć już dziecko. Oczekują, że dopasujesz się do przyjętych norm, a jeśli tego nie zrobisz, zaczynają cię oceniać. Każdy powinien mieć prawo do wyboru własnej drogi życia" - podsumowała aktorka.

Starsza i szczęśliwsza

Niewiele osób wie również, że Cameron Diaz należy do tej niewielkiej grupki gwiazd, które nie mogły się doczekać aż skończą 40 lat. Aktorka twierdzi, że wręcz cieszy ją to, iż jest coraz starsza.

Świętująca dziś urodziny artystka przyznaje, że czuje się teraz o wiele bardziej spełniona, niż gdy miała dwadzieścia czy trzydzieści lat. "Podoba mi się to, że się starzeję. Gdy byłam po 20-tce, pragnęłam mieć 30 lat. Teraz nie boję się 40-tki" - oznajmiła jakiś czas temu w jednym z wywiadów.

"Życie jest o wiele lepsze, gdy jest się starszym. Człowiek uwalnia się od tak wielu rzeczy. Czuję się silniejsza, gotowa na więcej, bardziej spełniona, niż gdy miałam 29, 30 czy 35 lat" - dodała.

Wtajemniczeni wiedzą, że mimo upływu lat raczej nie ma sensu spodziewać pierścionka zaręczynowego na palcu Cameron Diaz. Aktorka, twierdzi bowiem, że instytucja małżeństwa w naszych czasach... nie ma racji bytu.

"Myślę, że musimy ustalić nowe zasady. Sądzę, że nie powinniśmy żyć w związkach według zasad opartych na przestarzałych tradycjach, które nie mają racji bytu we współczesnym świecie" - oznajmiła gwiazda. Pomimo swoich obaw związanych z małżeństwem, Diaz twierdzi jednak, że nadal wierzy w miłość.

"Kocham mężczyzn bardziej niż cokolwiek innego. Pragnę, aby wszyscy faceci byli szczęśliwi i mieli u swojego boku wspaniałe kobiety" - powiedziała Diaz. "Jednak mężczyźni potrzebują kobiet, które stanowią dla nich wyzwanie i nie dają sobie wciskać kitu" - dodała.

Lepsza od księcia

W zeszłym roku Diaz postanowiła uciec z Hollywood. Słynna aktorka nabyła dom położony w dzielnicy Camden w północnym Londynie. Ponoć zdążyła już zaskoczyć swoich nowych sąsiadów tym, że... nie zachowuje się jak typowa gwiazda.

"Widziałem Cameron kilka razy odkąd się tu przeprowadziła. Często wychodzi do Starbucks na kawę. Beztrosko chadza po okolicy, podczas gdy mężczyźni dosłownie tracą oddech, gdy przechodzi obok nich. To naprawdę zabawny widok" - zdradziła osoba mieszkająca w okolicy nowego domu aktorki.

Gwiazda zdecydowała się na kupno nieruchomości w pobliżu domów jej sławnych przyjaciół: Gwyneth Paltrow, Stelli McCartney i Jude'a Law. Przeprowadzka do Londynu zapewne umożliwi jej też częstsze spotkania z jej nowym znajomym... księciem Harrym.

Aktorka i członek brytyjskiej rodziny królewskiej zaprzyjaźnili się podczas treningów na tej samej siłowni, gdy gwiazda pracowała w Wielkiej Brytanii na planie filmu "Gambit". "Producenci zapewnili Cameron karnet na specjalną siłownię dla VIP-ów za 3500 funtów rocznie, sami nie zdając sobie sprawy, że jej członkiem jest też książę Harry. Widzieli się tam kilka razy. Już podczas drugiego spotkania ścigali się ze sobą na bieżni i... Cameron wygrała" - podsumowała osoba z otoczenia aktorki.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Cameron Diaz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama