Reklama

Berlinale 2021: Imponujący werdykt jury

Zakończył się 71. Festiwal Filmowy w Berlinie. Nie było uroczystej gali, nie było też gwiazd, czerwonych dywanów i kolejek przed kinami. Wielka impreza filmowa, która co roku ściąga średnio 20 tysięcy widzów z całego świata, po raz pierwszy odbyła się w trybie online. Ale jak zapowiadają organizatorzy - to dopiero początek.

Zakończył się 71. Festiwal Filmowy w Berlinie. Nie było uroczystej gali, nie było też gwiazd, czerwonych dywanów i kolejek przed kinami. Wielka impreza filmowa, która co roku ściąga średnio 20 tysięcy widzów z całego świata, po raz pierwszy odbyła się w trybie online. Ale jak zapowiadają organizatorzy - to dopiero początek.
Scena z nagrodzonego Złotym Niedźwiedziem filmu "Bad Luck Banging or Loony Porn" /YouTube

Festiwal w dwóch turach

Festiwal to nie tylko filmy, to również atmosfera, możliwość wspólnego przeżywania kina, wzruszania się nim i zachwycania. Dyrektor Berlinale Claudio Chatriani zdawał sobie z tego sprawę, dlatego wybrał alternatywne rozwiązanie i podzielił imprezę na dwie tury. Teraz - początkiem marca, ze względu na pandemiczne obostrzenia - wydarzenie odbyło się w formie online. Wzięli w nim udział dziennikarze oraz przedstawiciele branży, który za pośrednictwem specjalnej platformie VOD uzyskali dostęp do kilkuset tytułów z tegorocznego programu. W czerwcu natomiast odbędzie się wydarzenie skierowane do szerokiej publiczności. Organizatorzy mają nadzieję, że sytuacja epidemiologiczna pozwoli pokazać filmy w kinach, a także zorganizować cykl pokazów plenerowych.

Reklama

"Istnieje wielkie pragnienie spotkania twarzą w twarz. Aktualna sytuacja uniemożliwia organizację wydarzenia w tradycyjnej, stacjonarnej formie, ważne jednak dla nas było, aby branża mogła zapoznać się z programem naszej imprezy w pierwszym kwartale roku" - czytamy w oświadczeniu organizatorów. "To nie najlepsze rozwiązanie, ale jedyne możliwe. Tylko tak mogliśmy wspomóc promocję artystów, dbając jednocześnie o bezpieczeństwo widzów".

Mimo pandemicznego trybu, a zarazem zawężenia pierwszej części wydarzenia do przedstawicieli branży i prasy, organizatorzy nie zrezygnowali z festiwalowego konkursu i nagród. W Berlinie - jako jedyni zaproszeni przez festiwal goście - pojawili się członkowie jury oceniający filmy zakwalifikowane do konkursu głównego. W skład tegorocznego jury wchodzą twórcy nagrodzeni w poprzednich latach. Są to Nadav Lapid z Izraela ("Synonimy"), Adina Pintilie z Rumuni ("Touch me Not"), Ildikó Enyedi z Węgier ("Dusza i ciało"), Gianfranco Rosi z Włoch ("Fuocoammare. Ogień na morzu"), bośniacka reżyserka Jasmila Žbanić ("Grbavica") oraz Mohammad Rasoulof z Iranu ("Zło nie istnieje"). Ten ostatni, jako jedyny z jurorów, zobaczył filmy w swoim domu w Teheranie, gdyż aktualnie przebywa w areszcie domowym.

O Złotego Niedźwiedzia walczyło w tym roku 15 tytułów z 16 krajów (część filmów to międzynarodowe koprodukcje). Wśród nich znalazły się cztery tytuły z Niemiec, m.in. debiut reżyserski Daniela Brühla ("Next Door") oraz najnowszy film Marii Schrader ("I’m Your Man"), reżyserki popularnego serialu "Unorthodox". Europę w konkursie reprezentowali także Célina Sciamma ("Petit Maman"), francuska reżyserka, która zdobyła popularność za sprawą filmu "Portret kobiety w ogniu" oraz Radu Jude ("Bad Luck Banging or Loony Porn"), przedstawiciel rumuńskiej nowej fali.

O Złotego Niedźwiedzia walczył również weteran berlińskiego konkursu Koreańczyk Hong Sang-soo ("Introducing), a także Japończyk Ryûsuke Hamaguchi ("Wheel of Fortune and Fantasy"). W konkursie znalazły się też dwa filmy dokumentalne: "A Cop Movie" w reżyserii Meksykanina Alonso Ruizpalaciosa oraz "Mr Bachmann and His Class" Marii Speth. Niestety, nie było w tegorocznym konkursie żadnego filmu polskiego.

Złoty Niedźwiedź dla ...

Złoty Niedźwiedź powędrował w tym roku do Radu Jude. To fantastyczny werdykt. Rumuński reżyser w swoim najnowszym filmie "Bad Luck Banging or Loony Porn" pokusił się o diagnozę rumuńskich przywar, stworzył bezlitosną satyrę na pruderyjność, hipokryzję, ksenofobię, seksizm oraz przaśność swoich rodaków.

Punktem wyjścia filmu jest historia Emilii, nauczycielki prestiżowej szkoły w Bukareszcie, która znalazła się w centrum osobliwego skandalu obyczajowego. Ale to jedynie zalążek całej opowieści. Jude dzieli swój film na trzy części, zręcznie bawi się formą, lawiruje między kinem fabularnym, dokumentalnym, a audiowizualnym esejem z zacięciem socjologicznym. W pierwszej części ukazuje on m.in. absurdy czasu pandemii, w drugiej tworzy zwariowany kolaż obrazów, pojęć i symboli, w którym zawiera się kilkaset lat historii Rumunii i szereg aktualnych konfliktów, natomiast w ostatniej uwypukla różnice ideowe dzielące rumuńskie społeczeństwo.

"Bad Luck Banging or Loony Porn" to kino pełne błyskotliwego i kąśliwego humoru, to zarazem boleśnie precyzyjna diagnoza otaczającej nas rzeczywistości. W uzasadnieniu werdyktu jury doceniło charakter filmu, który jest zarazem "rozbudowany i nieokiełznany, inteligentny i dziecinny; który atakuje widza, budzi poczucie niezgody i szereg skrajnych emocji, ale z pewnością nie pozostawia nikogo obojętnym".

Wielki sukces odnieśli również filmowcy z Azji. Wielką Nagrodą Jury został uhonorowany kameralny, nowelowy "Wheel of Fortune and Fantasy" Ryûsuke Hamaguchiego. Nowy film Japończyka to łańcuszek trzech nowel, dotyczących niewytłumaczalnych zbiegów okoliczności, siły pożądania oraz ról, jakie odgrywamy w życiu. Podobnie skromną formułę, przyjął Koreańczyk Hang Soong-soo w filmie "Introduction". Za subtelnie opowiedzianą i opartą w całości na dialogach historię dwójki młodych ludzi, którzy wkraczają w nowy etap życia, otrzymał nagrodę za najlepszy scenariusz.

Kino w dobie pandemii

Trudno się oprzeć wrażeniu, że tegoroczny festiwal zdominowały filmy skromne, skupione na precyzyjnych, wyważonych co do grama dialogach, półsłówkach, analizujące zachowania społeczne i międzypokoleniowe relacje w skali mikro. "Next Door" w reżyserii uznanego aktora Daniela Brühla opiera się na rozmowie dwóch facetów siedzących przy barze i uwięzionych pod jednym dachem; Célina Sciamma w warunkach ścisłego reżimu sanitarnego nakręciła prosty, powściągliwie opowiedziany film o umacnianiu więzi rodzinnych między matką i ośmioletnią córką. Nie inaczej było w przypadku filmu "Forest - I See You Everywhere" (nagrodzonego za najlepszą rolę drugoplanową), który składa się z siedmiu krótkich opowieści, rozgrywających się prawie w całości w ciasnych przestrzeniach.

Otóż oznacza to ni mniej ni więcej, że filmowcy w trakcie pandemii nie skapitulowali, nie wywiesili białej flagi, nie rozłożyli bezradnie rąk, a podjęli próbę dostosowania swojej sztuki do nowej rzeczywistości. Najlepszy przykład stanowi nagrodzony Złotym Niedźwiedziem film Radu Jude. Bohaterowie "Bad Luck Banging or Loony Porn" zdają się wyczerpani ciągnącym się miesiącami pandemicznym reżimem, uwagami o źle założonych na twarz maseczkach, dyskusją na temat szczepień i wiszącym w powietrzu kryzysem.

Rumuńskiemu reżyserowi udało się złapać ten czas na gorąco, wycisnąć z niego, ile się da, tworząc mieszankę grozy, absurdu i dziwaczności. W pewnym momencie słyszymy, jak stojąca w kolejce w aptece kobieta odbiera telefon i mówi: "To naukowo potwierdzone, że kadzidło zwalcza raka. Tak samo jak to, że patena komunijna nie przynosi bakterii i nie można się przez nią zarazić COVID-em". No cóż, podobnych amatorów teorii spiskowych u nas również nie brakuję. Taki film mógłby równie dobrze powstać w Polsce, gdyby naszym twórcom starczyło weny, tupetu i odwagi.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Berlinale | Niefortunny numerek lub szalone porno
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy