Reklama

Aroganckie zachowanie Charliego Sheena

Charlie Sheen umie narobić sobie wrogów. Po poniedziałkowym (28 lutego) występie w porannym programie "Good Morning America" opuścił go nawet dotychczasowy rzecznik prasowy, Stan Rosenfield.

Aktor, który spędził ostatnie tygodnie na odwyku, stwierdził, że umie bawić się lepiej niż Frank Sinatra, a producenci sitcomu "Dwóch i pół" wykorzystali jego nieszczęście, żeby zdjąć z anteny kultowy serial, którego scenarzysta - Chuck Lorre to leniwy, nie liczący się z innymi dyktator.

Sheen w "Good Morning America" zachowywał się zresztą cały czas arogancko i bezczelnie, kolejny raz publicznie zaprzeczając, że ma jakiekolwiek problemy z alkoholem i narkotykami (mimo tego, że ostatnio podpisał zobowiązanie do odbycia leczenia odwykowego w domu).

Reklama

Co więcej, aktor stwierdził, że jego imprezy mają charakter "epicki" i przebijają przyjęcia Franka Sinatry i Keitha Richardsa. Warto tu zaznaczyć, że te zwykle nie kończyły się pobytem gospodarza w szpitalu.

Chociaż Sheen trafia do niego coraz częściej, twierdzi z dumą, że jest w stanie zażyć więcej narkotyków, niż ktokolwiek inny i przeżyć. Dodaje przy tym, że jest bardzo ostrożny w dobieraniu towaru, który wydaje mu się odpowiedni. "Są mieszanki, których nie zażywam, bo zamiast podkręcać zabawę, wprowadzają ludzi w depresję. Ja jestem na to zbyt inteligentny" - przekonuje.

Zapytany o niemijającą miłość do zabawy odpowiada: "Jak można jej nie kochać? Przy mnie Frank Sinatra, Errol Flynn, Mick Jagger i Keith Richards to bezbronne, zabłąkane we mgle dzieci".

Zapytany o to, co chciałby powiedzieć scenarzyście "Dwóch i pół" Chuckowi Lorre, z którym od tygodni toczy publiczną walkę, aktor wyłożył karty na stół. W programie pojawił się z serią pytań zapisanych w notesie i zaczął je recytować wprost do kamery.

Zarzucił Lorremu, że scenarzysta wykorzystał jego słabość i obecność w klinice odwykowej, żeby zawiesić produkcję dalszych odcinków serialu. Dodał też, że Lorre zrobił to przede wszystkim dlatego, że jest zbyt leniwy i brakuje mu talentu, żeby napisać scenariusze kolejnych odcinków. Kierując się bezpośrednio do Lorrego poprosił go o interpretację jego wyjaśnienia dotyczącego bezapelacyjnego zdjęcia sitcomu z ekranu.

"Kiedy dowiedziałeś się o tym, że cała ekipa popadnie w poważne problemy przez twoje dyktatorskie rządy i lenistwo, odparłeś, że to nie twój problem" - mówił Sheen. "Tymczasem jestem pewien, że jest co najmniej 120 osób, które czekają na sprostowanie tych słów" - dodał aktor.

Zobacz wywiad z Charliem Sheenem w "Good Morning America":


Agresywne wystąpienie gwiazdy w programie nie przyniosło póki co żadnych rezultatów poza rezygnacją Stana Rosenfielda ze stanowiska jego rzecznika prasowego. Jeden z najlepiej opłacanych agentów w Hollywood (reprezentujący m.in. George'a Clooneya i Roberta De Niro) ogłosił, że nie będzie więcej współpracował z aktorem.

"Pracowałem z Charliem Sheenem od długiego czasu i bardzo zależy mi na jego dobru" - powiedział, wyjaśniając swoją decyzję. "Jednak w zaistniałych okolicznościach nie jestem w stanie efektywnie rozwiązywać jego problemów i wolę zrezygnować z roli, której nie podołam".

Nie ma się czemu dziwić, miarka się przebrała już wtedy, gdy Sheen oskarżył Rosenfielda o kłamstwo w związku z październikową aferą w nowojorskim Plaza Hotel, kiedy aktor zdemolował pokój i finalnie trafił do szpitala. Rzecznik powiedział prasie, że Sheen jest hospitalizowany ze względu na reakcję alergiczną na leki, które zażywa.

Gwiazdor zaprzeczył temu podczas rozmowy z TMZ.com. "Spałem, kiedy to oświadczenie ujrzało światło dzienne" - powiedział Sheen. "Szanuję Stana i to, co zrobił w tamtym momencie. Gdyby jednak skonsultował ze mną sprawę, wszystko wyglądałoby nieco inaczej" - zakończył aktor.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Charlie Sheen | charlie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy