Reklama

Mam na punkcie butów fioła

Olivier Janiak od 11 lat prowadzi magazyn "Co za tydzień". Od siedmiu zaś jest motorem niezwykłej akcji charytatywnej - kalendarza "Dżentelmeni".

Pamięta pan, jak się to wszystko zaczynało?

- Patryk Wolski, który był pierwszym, najmłodszym prezesem bydgoskiego oddziału PCK, zauważył, że ma problemy z butami dla podopiecznych i... pomyślał o akcji. Chciał mnie zaprosić na łamy kalendarza. Wysłał maila. W pierwszej chwili go zignorowałem. Potem, przy jakiejś okazji, mail znowu wpadł mi w oko. Pomyślałem: - Boże, jest tyle dzieciaków, które nie mają butów! A ja mam na punkcie butów fioła... Pomogę! Zaczęło się obiecująco. Patryk powiedział, że wśród bohaterów 1. edycji jest Krzysztof Kolberger. Trudno wyobrazić sobie lepszą postać! Drugą był, cóż, nasz słynny, polski hydraulik... - Chcesz zestawić ikonę aktorstwa, najlepszy głos w kraju, z kimś takim? - zdziwiłem się. - Wiesz co, przyjedź. Pomogę ci. Ale na moich zasadach. Zaprosimy wyłącznie pierwszą ligę, znajdziemy najlepszych fotografów, a potem spróbujemy znaleźć pieniądze...

Reklama

Pierwsza edycja "Dżentelmenów" spełniła Wasze oczekiwania?

- Zarobiliśmy 250 tys. zł. Mogliśmy zapłacić za drukarnię. Dla dzieciaków zostało tyle, ile PCK w Bydgoszczy nigdy na oczy nie widział. Kupiliśmy wiele par butów. Zrobiliśmy kolejny kalendarz. I kolejny. Mieliśmy motywację. Do działania zachęcał nas fakt, że dobro lawinowo uruchomiło dobro. Do akcji przyłączały się kolejne osobowości. To już blisko 130 nazwisk na przestrzeni 7 lat.

I nie dopadło was zwątpienie?

- Nigdy! Po 3 latach postanowiliśmy zrobić coś więcej: nagraliśmy płytę z udziałem ludzi, dla których śpiew był co najwyżej elementem studiów w szkołach aktorskich. Proszę sobie wyobrazić trzy miesiące ciężkiej pracy, pisanie muzyki, słów, nagrywanie. Nie było łatwo, a jednak płyta okazała się wydarzeniem. Robimy wartościowe rzeczy, pod którymi nasi bohaterowie chcą się podpisywać. Piotr Polk powiedział, że udział w akcji to ogromny zaszczyt. Nie znam nikogo, kto by z merytorycznych względów nie chciał w niej uczestniczyć. Jeżeli, to wyłącznie ze względu na brak czasu. Cudowne jest to, że wszyscy bez wyjątku się starają, podchodzą do tego szalenie profesjonalnie, nie robią nic na rachu-ciachu. Bohaterowie do nas wracają. Sami jeżdżą rozdawać buty, spotykają się z dzieciakami na wakacjach, które im fundujemy.

Kalendarz na rok 2013 pomoże zebrać pieniądze na...?

- Między innymi Fundację TVN.

Serca chyba wam nie brakuje?

- Ani przez chwilę. Mamy ze 20 partnerów, w tym 3 stałych: to drogeria Rossmann, sklepy CCC i marka Aztorin. To także EUCO i poszczególne gminy. W tym roku - znowu Bukowina. Najważniejszą sprawą jest to, że wszyscy robią to za darmo.

Jest konkurencja?

- To złe słowo. Byłem na premierze podobnego kalendarza w Łodzi. Oni zarabiają może 200 tys. zł. My - 1,5 miliona. Nieważne... Ważne, żeby się podzielić tym, czym możemy. I o klasę! Od 2001 r. robię program "Co za tydzień". Potrafię mówić o różnych rzeczach na poziomie, właśnie z klasą. Także w magazynie Malemen udowadniam, że można ten świat opisywać po ludzku, nie sprawiając nikomu bólu. Warto szukać w człowieku lepszych elementów, nie pastwić się, lecz wskazywać na wzorce do naśladowania. Jeśli możemy się czymś podzielić, mamy obowiązek to robić. Choćby nie wiem co!

Rozmawiał Maciej Misiorny

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Olivier Janiak | Co za tydzień | TVN SA | program
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy