Reklama

Kino, kanapa i książka

Dorota Wellman wraz z Karoliną Korwin-Piotrowską poprowadzi od kwietnia "Kino, kanapa, książka" - program kulturalny zachęcający do dobrej lektury i filmu. Dziennikarka opowiada o czytelnictwie w Polsce, historii GROM-u i literaturze kobiecej.

PAP Life: - Do tej pory prowadziła pani własny program o książkach "Czytam bo lubię". Teraz w TVN Style wraz z Karoliną Korwin-Piotrowską będą panie mówić także o kinie. Czy już nie ma miejsca na program poświęcony tylko książkom?

Dorota Wellman::- Postanowiliśmy stworzyć magazyn o kulturze 'Kino, kanapa, książki'. Chciałabym zwrócić uwagę, że nie ma już programu o książkach w żadnej innej telewizji. Bo po co? O kinie i o filmach trochę programów jest, m.in. 'Multikino' Andrzeja Sołtysika czy 'Kinomaniak' w TV4 - bardzo lubię oba te programy.

Reklama

- Złożenie książek i kina w jeden blok kulturalnych propozycji dla ludzi, którzy chcą się rozwijać to dobry pomysł. Zamiast małej części, jeden blok. Proponujemy ludziom, żeby na kanapie nie leżeli do góry brzuchem, nie marnotrawili czasu na jakieś dziwne rzeczy, tylko czytali książki i oglądali filmy.

Z filmami może nie jest tak źle, ale czytelnictwo spada...

- Tak, ale my akurat nie możemy sobie nic wyrzucać, bo kobiety czytają dużo więcej niż mężczyźni. Kupują też więcej książek. A jeśli ich nie stać - bo przecież wielu kobiet dzisiaj nie stać na kupowanie książek, które kosztują nawet powyżej 40 złotych za sztukę - to wypożyczają w bibliotekach lub wypożyczają książki między sobą. Dlatego mimo spadku czytelnictwa warto podejmować w telewizji trud i polecać różne rzeczy, żeby panie i panowie mieli świadomość, po które pozycje warto sięgać. Warto robić program o kulturze.

- Dopóki telewizja komercyjna nam na to zezwala, to będziemy walczyć o to, aby mówić o rzeczach dla mnie oczywistych - że czyta się książki i chodzi się do kina. W każdym domu poza książką telefoniczną powinny być inne książki na półkach. Jeśli zaniknie czytanie to my zanikniemy jako naród, więc trzeba walczyć nawet na małym polu czy wręcz poletku.

Kobiety więcej czytają, ale krytycy literaccy odnoszą się często do płci pięknej, jak do czytelników gorszej kategorii, dlaczego?

- Pewnie dlatego, że czasami czytają czytadła dla kobiet. Uważam, że to absolutna bzdura. Wspomniane czytadło jest bardzo dobre, kiedy chcemy się rozerwać. Mężczyźni czytają kryminały i jakoś nikt się ich nie czepia. A przecież w kryminałach też są rzeczy, które urągają stylom literackim. Kobieta zwykle przeczyta czytadło, a potem sięgnie po poradnik, a następnie zajrzy do dobrej polskiej literatury i po ciężkim dniu znowu sięgnie po romansidło, które przyniesie jej ukojenie.

- W każdej książce można znaleźć coś wartościowego. A czytadła są idealne jako rozrywka na wakacje czy weekend. Będę polecać zarówno takie relaksujące pozycje, jak i trudniejsze - bo trzeba mieć wybór. A kobiety naprawdę czytają dużo. Bardzo chętnie sięgają po polskie nowości wydawnicze, które skądinąd nie cieszą się przecież tak dużą popularnością. Myślę, że kobiety są mądrzejsze niż się mężczyznom i krytykom wydaje.

Które z czytadeł mogłaby pani z czystym sumieniem polecić?

- Ostatnio zachwyciła mnie oliwkowa seria Carol Drinkwater - już samo nazwisko autorki (znanej również z gry w filmach - przyp.red.) mnie zabiło. To opowieść o kobiecie, która ze swoim partnerem pojechała do Francji i postanowiła odmienić swoje życie. Wiem, że takich książek było wiele, ale tu jest takie poczucie humoru i takie kłopoty życia codziennego w nowych warunkach i tyle perturbacji, że trzy tomy oliwkowego cyklu mnie bardzo szybko wciągnęły. Ja w ogóle kocham oliwki, Grecję i klimat gajów oliwnych, więc uważam, że to trzy tomy niezmarnowanego czasu na czytanie.

- Z czytadeł przeczytałam także 'Klub miłośniczek czekolady'. Cudną opowieść o grupie przyjaciółek, które spotykają się i pocieszają w czekoladziarni ilekroć facet je porzuci albo ktoś im zrobi krzywdę. Każda kobieta tak robi. Słodycze mieszają się z wyznaniami, co kto komu zrobił, kto ma jakie smutki, kto przytył... Babskie gadania przy czekoladzie - klasyczne czytadło, fantastyczne! Jak mówi mój mąż - i ma rację - to książki albo wannowe albo toaletowe, ale to wciąż słowo pisane. A świat poznajemy poprzez doświadczenie, oglądanie i czytanie.

A z trudniejszych lektur, która zrobiła na pani ostatnio wrażenie?

- Wywiad z generałem Petelickim o historii GROM-u. To taka trochę męska lektura. Zawsze cieszyłam się, że jest w Polsce taka jednostka, choć podupada i niszczą ją różne siły polityczne. Chciałam wiedzieć, jak GROM powstał. Skąd ci mężczyźni o wyjątkowych zdolnościach, którzy mają bronić mnie i mojej ojczyzny się wzięli. To dramatyczna historia GROM-u opowiedziana w wywiadzie-rzece przez jego twórcę. Dowiedziałam się bardzo wielu rzeczy, również tego, jak wiele osób chciało zniszczyć tak wyjątkową jednostkę, którą powinniśmy się chwalić. Jak ta jednostka powstawała, jak ci ludzie nabierali doświadczenia, jak powinna w takim kraju jak nasz funkcjonować elita sił zbrojnych. Przykre, że to podlega manipulacji politycznej, dlatego absolutnie polecam tę lekturę.

- Przeczytałam także książkę o trudnej i poddanej wielu naciskom miłości Jacka Kuronia i jego żony Gajki. To była żona rewolucjonisty, poświęciła wszystko, żeby pomóc Jackowi w jego walce z systemem. Jacek był stale w więzieniu, nie miał czasu dla rodziny, ich dom był ciągle otwarty, drzwi się nie zamykały, ludzie przesiadywali, jarali - która żona by to wytrzymała? Oprócz politycznych wątków jest jeszcze ta druga część - miłości, która trwała wiele lat od czasów harcerstwa aż do nieszczęśliwej śmierci Gajki. Jacek miał różne fascynacje, ale zawsze wracał do tej jedynej najpiękniejszej i najważniejszej kobiety w jego życiu. To bardzo budująca lektura o kobiecie drugiego planu. Jacka Kuronia znają wszyscy - to mój idol zresztą - a tam z tyłu stała za nim silna kobieta, którą mało znaliśmy.

Czy wyobraża sobie pani czytanie takich książek na e-czytnikach?

- Tak, absolutnie. Kocham e-czytniki, a także książki w wydaniu dźwiękowym. Uważam, że każdy kontakt z literaturą jest dobry. E-booki zabieram ze sobą i czytam w samolocie i pociągu i nikomu nie przeszkadzam. Nie muszę też nosić kilku książek, a ja czytam zwykle kilka naraz. Książek w wydaniu dźwiękowym słucham w samochodzie zamiast głupich stacji radiowych. A jeszcze jeśli czytane są głosem Piotra Fronczewskiego... Kto tak umie czytać jak on? Nikt.

- W podróży z dziećmi dobrze sprawdzają się bajki np. czytane przez Edytę Jungowską. Dzieci przestaną marudzić i powtarzać niczym Osioł ze 'Shreka': 'Daleko jeszcze, daleko jeszcze?'. Ale na koniec i tak zawsze wracam do książki na papierze. Zapach, szelest, poślinione kartki, podkreślenia - nic mi tej papierowej książki nie zabierze, dlatego mam już bibliotekę składającą się z ponad 10 tys. tomów. Właściwie w domu mam tylko książki i bardzo mi się takie umeblowanie podoba.

Z Dorotą Wellman rozmawiała Jagoda Mytych (PAP Life).

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Dorota Wellman | ksiazka | kino | książka | TVN Style | program
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy