Reklama

Karol Strasburger: Kobiety? Trudny temat

Jest doskonałym przykładem na to, że życie należy traktować z przymrużeniem oka, a do pracy podchodzić z optymizmem.

Kobiety go uwielbiają. Pewnie za poczucie humoru i dystans do siebie. Poza tym Karol Strasburger (65 l.) to prawdziwy dżentelmen. A jak wiadomo pozostało ich niewielu...

Na dobry początek zagadka. Kto to powiedział? "Chcę jak najdłużej utrzymać to, co mam. Żeby życie jakoś tam upływało w zdrowiu i dobrym humorze".

Karol Strasburger: - To pachnie mną. Powiedziałem to jakiś czas temu, ale nadal to podtrzymuję. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. A o czym dzisiaj będziemy rozmawiać?

O kobietach...

- Wdzięczny, ale przyznam, że szalenie trudny temat.

Reklama

Czy jesteśmy aż tak skomplikowane?

- Sama pewnie doskonale pani wie, że czasami bardzo trudno jest nam złapać porozumienie.

Odnoszę jednak wrażenie, że pan opanował tę sztukę do perfekcji!

- Ale nie zawsze tak było. Musiałem do tego dojrzeć. Proszę pamiętać, że mam za sobą jedno małżeństwo, które nie przetrwało próby czasu.

Była to zbyt pochopnie podjęta decyzja?

- Pobraliśmy się jeszcze na studiach. Mieliśmy te same pasje: podróże, sport. I tak samo ambitnie podchodziliśmy do aktorstwa. Jednak był to przede wszystkim okres dojrzewania, szukania swojej drogi życiowej, ustalania co jest dla nas ważne, a co się zupełnie nie liczy. I rozminęliśmy się w tych poglądach...

Nie byliście dla siebie...

- Naprawdę trudno jest trafić na właściwą osobę. A nawet jeżeli uda nam się ją odnaleźć, to nie ma żadnej gwarancji, że będzie idealnie. Nawet w wypadku totalnego dopasowania potrzebna jest jeszcze odrobina mądrości, wytrwałości i zrozumienia. Jednak dopiero po pewnym czasie dostrzegamy, jakie to wszystko jest ważne w budowaniu dobrych relacji i szczęśliwego związku.

Czy kiedykolwiek złamał pan swoje zasady dla kobiety?

- Wydaje mi się, że łamiąc swoje zasady, tracimy w oczach tej drugiej osoby. I dlatego nie robię takich rzeczy. Nie oznacza to jednak, że nie potrafię iść na kompromisy. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że zdarzają się tacy ludzie, którzy podporządkowują całe swoje życie partnerowi. Są tak szaleńczo zakochani, że realizują wszystko, co druga osoba wymyśli. Jestem zdania, że nie należy czegoś takiego robić. Rezygnowanie z własnego charakteru, godności, kodeksu nigdy nie wyjdzie nikomu na dobre.

Co najbardziej ceni pan w kobietach?

- Po chwili zastanowienia powiem, że... spontaniczność! Wnosicie do naszego życia powiew świeżości. Uwielbiam wasze szaleństwo i optymizm. Właśnie czegoś takiego mi brakuje i dlatego szukam tego w kobiecie. Oprócz tego doceniam waszą umiejętność dbania o dom i stworzenia ciepła domowego ogniska.

Ale chyba nie zalicza się pan do tych mężczyzn, którzy uważają, że miejsce kobiety jest w kuchni?

- Dawniej każdy miał określone role i żyło się dobrze. Mężczyzna symbolizował siłę i odpowiedzialność. Był organizatorem wspólnego życia. Natomiast kobieta wnosiła w jego życie piękno, ciepło, delikatność. Na jej głowie spoczywał cały dom. W dzisiejszych czasach jest już trochę inaczej. Ludzie pozamieniali się rolami. Myślę, że to właśnie stąd te liczne problemy w związkach.

A jeśli pojawiają się u pana?Proszę zdradzić co kupuje pan ukochanej na przeprosiny?

- Staram się nie robić głupstw, aby później nie przepraszać. Ale oczywiście czasami coś przeskrobię. A wtedy to napięcie najlepiej likwidują kwiatki lub wizyta w kinie czy też w teatrze. Natomiast nie pozwalam sobie na poważniejsze przewinienia. Doskonale zdaję sobie bowiem sprawę z tego, że one zakorzeniają się w nas na zawsze. Do końca życia pozostaje pewien niefajny ślad, niepotrzebna rysa na szkle.

A pan daje się przeprosić?

- Oczywiście, że tak. To bardzo istotna umiejętność. Zawziętość, którą obserwujemy na co dzień jest naprawdę bez sensu. Ciche dni, złe nastroje - po co to wszystko? Życie tak strasznie szybko ucieka, że naprawdę szkoda na to czasu. Musimy cieszyć się każdą chwilą. I im wcześniej to zrozumiemy, tym lepiej dla nas. A przede wszystkim powinniśmy pamiętać, że ważniejsze są rzeczy, które łączą partnerów niż pierdoły, o które się pokłócili.

Kobieta piękna czy mądra? Którą by pan wybrał?

- I piękna i mądra. Ale gdzie takie znaleźć? A na poważnie - wydaje mi się, że tylko takie osoby odnoszą sukces. Jeżeli kobieta jest tylko piękna, to pewnie może być to ciekawe, ale jedynie na chwilę. Poza tym powiedzmy sobie szczerze, że zbyt dużej kariery raczej nie zrobi. Zawsze jest jednak jakaś szansa, że nauczy się tej mądrości życiowej.

Niepewność w związku czy stabilizacja?

- Ja stawiam na stabilizację. Mam tak wariacką pracę, że chociaż w związku potrzebuję odrobiny spokoju. Poza tym uświadomiła mi to jeszcze jedna rzecz.

Co konkretnie ma pan teraz na myśli?

- Byłem kiedyś marynarzem. Wypływałem w morze, nie było mnie miesiącami w domu. To było koszmarne życie. Ciągłe myślenie o partnerce... czy mnie nie zdradza, co się dzieje w domu itp. To wykończyłoby chyba każdego. Wzajemna pewność siebie, zaufanie to podstawa związku.

Mówi się jednak, że gdy pojawia się pewność, to razem z nią często przychodzi też nuda...

- Trzeba robić więc wszystko, żeby do tego nie doszło. Dwie osoby powinny stale stymulować się do działania, postępu. To jest chyba ten klucz do sukcesu.

A "Familiada"? Po tylu latach ma pan jeszcze do niej serce?

- Po prostu lubię ten program. I jak widać nie jestem sam. Ludzie cały czas chętnie go oglądają. Myślę, że przede wszystkim podoba im się jego oryginalna formuła i mój stosunek do uczestników.

A nie żałuje pan, że ten program przyćmił poniekąd pański aktorski dorobek?

- Na szczęście to nie jest tak, że ludzie kojarzą mnie tylko przez pryzmat tego programu. Cały czas pracuję w teatrze, gram w filmach i jestem aktywny w telewizji. I to jest mój największy osobisty sukces.

Alicja Dopierała

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: tematy | Karol Strasburger
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama