Reklama

Anna Dereszowska: Blisko taty

Miała w życiu chwile szczęścia, miała wielkie dramaty. Nigdy nie załamała się, bo zawsze ktoś nad nią czuwał.

O Mikołowie, z którego pochodzi, zawsze mówi ze wzruszeniem: zielona, zamożna "sypialnia" Katowic. Anna Dereszowska (29 l.) spędziła tam osiemnaście lat swojego życia. Chodziła do podstawówki, liceum i do studium muzycznego.

- To były lata cudowne. Nie tylko dlatego, że do lat dzieciństwa zazwyczaj podchodzimy bezkrytycznie. Śląsk przekazał mi bardzo wiele. Wpoił wielki szacunek do pracy. Mam też wrażenie, że dzięki Śląskowi jestem osobą porządną i dobrze wychowaną. Do rodzinnych stron mam ogromny sentyment - opowiada aktorka.

Gdy tylko czas pozwala, pani Anna wraca z radością w znane miejsca z dziecięcych lat. Cieszy się, że Mikołów zachował dawny urok, niewiele się zmienił. Ale najważniejsze, że mieszkają tam drogie jej osoby: przyjaciółka ze szkolnej ławy Ania, kuzynka Julia, a przede wszystkim jej tata, Krzysztof Dereszowski. Pani Anna była oczkiem w głowie taty. Solidne więzi rodzinne pomogły im przetrwać najcięższe chwile.

Reklama

W 1990 roku rodzina aktorki przeżyła wielki dramat. Mała Ania miała zaledwie 9 lat, kiedy walkę z chorobą nowotworową przegrała jej mama. - Nie rozumiałam do końca tego, co się stało, ale byłam przerażona. Tata stanął wtedy na wysokości zadania. Razem z babcią robił wszystko, żebym z bratem Andrzejem miała normalne dzieciństwo - wspomina aktorka.

Nie zawsze relacje z tatą były proste. Ojciec pani Anny był zdumiony, gdy dowiedział się, że jego córka chce zostać aktorką. Pięknie rysowała, wszyscy liczyli więc, że będzie zdawać na architekturę. - Tata chciał dla mnie stabilnego zawodu... Ale teraz oczywiście bywa na moich spektaklach i mocno trzyma za mnie kciuki - mówi gwiazda.

Krzysztof Dereszowski dziś jest bardzo dumy ze swej jedynej córki. Nie przestaje jednak troszczyć się o nią jakby była dzieckiem. A ponieważ jest lekarzem, wiecznie zamartwia się o jej zdrowie. Jeśli nie może się z nią spotkać, bo oboje są ludźmi bardzo zajętymi, dzwoni do niej po dwa, trzy razy dziennie. Zresztą aktorka, która odziedziczyła po tacie dar troszczenia się o innych, też stale się o niego zamartwia. Niepokoi ją, że za dużo pracuje, że zapomina o sobie...

- Były między nimi i trudne chwile, zwłaszcza gdy rozstał się z nową partnerką. Ania bardzo to przeżyła. W końcu stwierdziła, że są sprawy, których nie powinna oceniać - mówi jej znajoma.

Kiedy pięć lat temu aktorka dowiedziała się, że zostanie mamą, z radosną nowiną zadzwoniła do taty. Jako ginekolog czuwał nad jej ciążą i porodem w szpitalu w rodzinnym Mikołowie. Dziś nadal jest dla niej wielkim wsparciem w każdej sferze życia. Uwielbia też wnuczkę Lenkę (4 l.).

23 czerwca, na Dzień Ojca, pani Anna z radością jedzie do Mikołowa. Chce wtedy być blisko taty. Powspominać i poczuć się przy nim jak wtedy, gdy była dziewczynką...

Iza Wojdak

Interesują Cię plotki z życia gwiazd? Kliknij, a dowiesz się o nich wszystkiego!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: dramaty | NAD
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy