Reklama

"Wrong": Nieznośna bezpowodowość bytu

Reżyserem "Wrong" jest Quentin Dupieux, znany bywalcom dyskotek i widzom Vivy bardziej jako Mr. Oizo, DJ i producent muzyczny. "Wrong" to jego kolejna po "Oponie" surrealistyczna komedia.

Dupieux ma artystyczne credo, które wygłosił ustami jednego z bohaterów wspaniałej i anarchistycznej "Opony". Brzmi ono: "Bez powodu". W teorii znaczy to, że wszystkie rzeczy wielkie, oryginalne i fascynujące mają w sobie element "bezpowodowości", czegoś, co wznosi je ponad sprawy przyziemnie, czyni z nich ćwiczenie w czystym stylu. W praktyce takie podejście równa się dociskaniu gazu do dechy i swobodnej jeździe po bandzie absurdu i czarnego humoru. Dupieux, porównywany z tej racji do braci Coen i Davida Lyncha, wydaje się jednak stać kroczek dalej niż ci żywi klasycy. Jeśli ich twórczość podszyta jest egzystencjalną trwogą lub psychoanalitycznym mrokiem, to w "Oponie" i "Wrong" nie ma już miejsca na drugie dno. To zblazowana zabawa na gruzach dawno zdemontowanych filmowych konwencji.

Reklama

Dla głównego bohatera "Wrong", Dolpha (Jack Plotnick, w swoim zagubieniu i neurozie podobny nieco do Jasona Schwartzmana), najgorszy dzień w życiu zaczyna się dokładnie tak, jak najgorsze dni w życiu mają w zwyczaju się zaczynać: od popsutego budzika. Później Dolph odkrywa, że zniknął jego ukochany pies; jeszcze później, że jego sąsiad jest patologicznym kłamcą, a ogrodnik - partaczem. Potem wszystko idzie już z górki: palmy zmieniają w świerki, ludzie giną i zmartwychwstają, kobiety zachodzą w ciążę i rodzą dzień później, rzeczywistość skrzypi i zgrzyta niczym przestarzały mechanizm. Dolph najpierw wypatruje znaków, próbuje na przykład rozwikłać zagadkę loga pobliskiej pizzerii, ale z czasem daje się po prostu ponieść strumieniowi wydarzeń.

Fabuła biegnie dokładnie takim torem jak myśli kogoś pod wpływem THC: najpierw pojawia się kretyński pomysł, potem wyciąga się z niego szereg jeszcze bardziej kretyńskich wniosków, które z czasem nachodzą na siebie, dublują się i rozmywają, aż w końcu cały proces wraca do punktu wyjścia, a pamięć o nim rozwiewa się z kolejnym buchem z lufki. Pośród kolejnych podejmowanych i urywanych wątków, pośród tych wszystkich scen-anegdot i bohaterów-debili niewiele jest w "Wrong" prawdziwych perełek. Technologia, która umożliwia wypreparowanie z psich odchodów wideo z chwil, kiedy te wydostawały się z odbytu na światło dzienne, jest taką perełką; perełkami są też pojedyncze twisty. Reszta to tylko bełkot gościa po kiepskim skunie, któremu chce się cały czas powiedzieć: "Ziomuś, wsadź głowę pod kran i ogarnij się".

Największym problemem Dupieux jest to, że przy "Wrong" stara się bawić w filmowca. "Opona" była zaledwie chamskim żartem i w tym tkwiła jej siła - od pierwszej do ostatniej sceny, bez poszanowania dla jakichkolwiek praw dramaturgii, pruła do widza amunicją najcięższego kalibru. "Wrong" próbuje natomiast być opowieścią, dawkuje wrażenia, symuluje coś na kształt rytmu, chce wodzić za nos. W efekcie za nos wodzi się sam Dupieux. Pod koniec, po dziewięćdziesięciu minutach jazdy bez trzymanki, nagle naciska hamulec i odkrywa, że cały czas kręcił film o ludziach, którzy poszukują w życiu szczęścia.

4/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Wrong", reż. Quentin Dupieux, USA 2012, dystrybutor: Gutek film, premiera kinowa: 3 sierpnia 2012

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Quentin Dupieux
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama