Reklama

Sposób na nauczycielkę

"Zła kobieta", reż. Jake Kasdan, USA 2011, dystrybutor: UIP, premiera kinowa 12 sierpnia 2011 roku.

Cameron Diaz przyzwyczaiła nas do ról anielsko pięknych, ale diabelnie głupich blondynek, które dzięki wrodzonemu optymizmowi i przyjacielskiemu nastawieniu osiągają zwykle zamierzony cel. Tym razem aktorka zdecydowała się jednak na woltę i postanowiła zagrać prawdziwą sucz.

Bohaterami szkolnych komedii zazwyczaj są uczniowie. Głównie dlatego, że oglądanie ich pierwszych miłości, problemów z egzaminami czy inicjacji seksualnych powoduje, że nawet mierna dawka ekranowego komizmu przekłada się zazwyczaj na dobrą zabawę w kinie. Niebagatelny wpływ ma na to przede wszystkim projekcja-identyfikacja widzów ("wczuwanie się" w role postaci), a co za tym idzie, wspominanie własnych gimnazjalno-licealnych triumfów i wpadek.

Reklama

O wiele ciężej jednak zrobić zabawny film o nauczycielach, m.in. dlatego, że nie jest to zawód, który cieszyłby się największą sympatią społeczeństwa (znajduje się gdzieś pomiędzy "kanarem" a politykiem). W efekcie belfrowie są w szkolnych komediach obiektem kpin, wynikających zazwyczaj z ich wyglądu (muskularne wuefistki, zniewieściali ściśli, brzydkie polonistki).

Nieco odszedł od tego sposobu przedstawiania jeden z najpopularniejszych ostatnio seriali, musicalowy "Glee", który zrównał w prawach uczniów i nauczycieli, do obu pochodząc z jednakową sympatią. Ze wspomnianej produkcji wybija się zwłaszcza kreacja Jane Lynch, fenomenalnie odtwarzającej postać pozbawionej skrupułów, zmierzającej do wygranej za wszelką cenę, a przy tym niesamowicie zabawnej i sympatycznej trenerki cheerleaderek, Sue Sylvester.

W podobnym duchu utrzymana jest rola Cameron Diaz w filmie Jake'a Kasdana. Jej Elisabeth Halsey jest wredna, wulgarna i gburowata. Bez przerwy pije, pali "trawkę", a jej jedynym marzeniem jest wyrwanie się z zapyziałej szkoły i znalezienie bogatego męża. Porzucona przez narzeczonego, który zorientował się, że jego partnerce bardziej zależy na jego majątku niż na nim samym, rozpoczyna intrygę, której celem jest uwiedzenie nowego belfra, przystojnego i bogatego Scotta (Justin Timberlake). O jego względy musi jednak walczyć z energiczną Amy (Lucy Punch), jednocześnie odrzucając uporczywe zaloty nauczyciela wychowania fizycznego (Jason Segel).

Dla Diaz rola Elizabeth to zupełna nowość. Dotąd specjalizowała się co najwyżej w tańczeniu z człowiekiem o zielonej twarzy ("Maska"), rozsmarowywaniu spermy na włosach ("Sposób na blondynkę") czy uwodzeniu angielskich przystojniaków ("Holiday"). Za każdym razem wcielając się bez pudła w tzw. "pierwszą naiwną". Tu jest niemiła, prostacka i gburowata, ale jednocześnie całkiem bystra, a przede wszystkim sprytna, gotowa kraść, manipulować i oszukiwać, byle tylko osiągnąć swój cel, zdobyć pieniądze na... operację powiększenia biustu.

Jej aktorskie wysiłki idą jednak niestety na marne ze względu na idiotycznie rozpisaną fabułę. Zastosowane przez twórców pomysły i rozwiązania nijak nie są w stanie tchnąć w film choć trochę życia. W efekcie, wszystko tu jest tak oczywiste i przewidywalne, że po pięciu minutach seansu, nawet niezbyt rozgarnięci uczniowie tytułowej "złej kobiety" (sprawę tłumaczenia pozostawiam bez komentarza), byliby w stanie przewidzieć zakończenie wszystkich intryg.

O wiele ciekawiej byłoby, gdyby widz miał szansę choćby minimalnie polubić także inne postaci, a tymczasem zostaje niejako zmuszony przez reżysera do kibicowania wyłącznie głównej bohaterce, gdyż jej rywalką uczyniono istną parodię nauczycielki - zaangażowanej w swą pracę i infantylnie wierzącej w powierzoną jej misję, a dwójka męskich bohaterów to: kretyn, dla którego szczytem łóżkowych osiągnięć jest ocieractwo i rubaszny podrywacz bez właściwości.

Także humor to w filmie Kasdana rzecz mocno dyskusyjna. Pojawiające się od czasu do czasu prymitywne aluzje seksualne, obowiązkowe w tego typu produkcjach żarty kloaczne i mało wysublimowany komizm słowny, to wszystko na co było stać twórców. Podejrzewam zresztą, że w ich zamierzeniu "Zła kobieta" miała być z jednej strony spojrzeniem na szkolną rzeczywistość z przymrużeniem oka , z drugiej zaś - wyszydzeniem wszechobecnego ostatnio kultu ciała. Niestety, z żadnego z tych zamysłów nic nie wyszło, a cały film ratuje przed totalną klapą jedynie autoironiczna kreacja Diaz.

3/10


Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy