Reklama

Męskie zabawy

"Dziennik zakrapiany rumem", reż. Bruce Robinson, USA 2011, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 30 grudnia 2011

Podkrążone oczy, koszmarny ból głowy i biała plama w świadomości a propos wydarzeń ostatniej nocy. W taki sposób można w skrócie podsumować pierwsze kilka godzin pobytu nowojorskiego dziennikarza Paula Kempa (Johnny Depp) na dziewiczej wyspie Portoryko. W drogim hotelu, wśród miejscowych piękności, kiedy rum leje się strumieniami, ciężko pamiętać o umówionym spotkaniu z redaktorem naczelnym miejscowej gazety.

Kemp opuszcza USA przede wszystkim w poszukiwaniu swojego własnego "pisarskiego stylu". Przerażony wizją braku twórczej weny zmienia otoczenia, mając nadzieję, że natychmiast pozwoli mu to napisać dzieło światowego formatu. Dodatkowo początek lat sześćdziesiątych w Stanach to m.in. kampania prezydencka Richarda Nixona w klimacie hołdowania amerykańskim ideałom "likwidacji czerwonej hołoty", czego Kemp nie jest w stanie znieść.

Reklama

Na miejscu, oprócz rumu i tropikalnego klimatu, ten niespełniony idealista zastaje jedynie podupadającą gazetę, która drukuje najczęściej kiepskie horoskopy i dba o dobre samopoczucie Amerykanów odwiedzających wyspę. Stąd standardowym materiałem prasowym w "The Daily News" jest reportaż z plaż i kręgielni na wyspie, gdzie każdy każdego przekonuje, że jest w raju. Na dokładkę Kemp ma pecha. Poznaje "pana Sandersona" (Aaron Eckhardt), miejscowego bonzę, który ma daleko gdzieś dziewiczą przyrodę i miejscową ludność. Ze swojego domu na plaży widzi tylko "ocean pieniędzy", które pojawią się, jak tylko uda się zrealizować gigantyczną inwestycję hotelową, z przeznaczeniem dla tych, którzy nie boją się wydać ciut za dużo. Sanderson jest zaręczony z piękną Chenault (Amber Heard), która rzecz jasna zawróci w głowie także Kempowi.

"The Rum Diary" to przede wszystkim książka autorstwa Huntera S. Thompsona, jednego z najbardziej znanych amerykańskich dziennikarzy ("New York Times", "Rolling Stone", "Playboy"), twórcy tzw. stylu gonzo w reportażu, który m.in. opiera się na osobistym zaangażowaniu twórcy, mocno subiektywnych opiniach i kiczowatej estetyce. To na podstawie jego prozy Terry Gilliam wyreżyserował w 1998 roku "Las Vegas Parano".

Łatwo przewidzieć, że "Dziennik zakrapiany rumem" w reżyserii Robinsona to przede wszystkim popis umiejętności aktorskich Johnny'ego Deppa, który - bądźmy szczerzy - jest kompletnie nieprzekonujący w roli literackiego marzyciela doświadczającego życia poprzez dno butelki. Depp w roli Kempa nie jest w stanie odejść od maniery "pirackiego durnia", co oczywiście momentami bywa zabawne. Na dłuższą metę pozostawia niesmak, szczególnie jeśli w tle partnerują mu "Keno-podobny" Eckhardt i Amber Heard, która przypomina raczej gwiazdę serialu "Słoneczny patrol" niż piękność rodem z lat sześćdziesiątych.

Cała historia to trywialna bajeczka o amerykańskim bawidamku, który w poszukiwaniu "weny" zmienia się w wojownika o dobro, piękno i sprawiedliwość społeczną. Przy okazji przypomina sobie o etyce dziennikarskiej, a wszystko to za sprawą cudownej meskaliny, którą rzecz jasna aplikuje sobie do gałki ocznej! Od tego momentu świat nabiera innych barw. Maszyna do pisania idzie w ruch, seksowna blond piękność zostaje uratowana, a męska przyjaźń okazuje się być niezawodna. Jak zwykle.

5,5/10


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama