"Blanka" [recenzja]: Oliver Twist w spódnicy

Cydel Gabutero jako tytułowa bohaterka filmu "Blanka" /materiały prasowe

Reżyser "Blanki" Kohki Hasei zapewnia, że zależy mu na tym, by tworzyć filmy z pozytywnym przekazem. I choć opis fabuły może sugerować, że mamy do czynienia z dramatem bezdomnych dzieci, których życie na pewno nie jest bajką, to jednak zgodnie z zapowiedzią spokojnie można nastawić się na ciepłe kino familijne.

Tytułowa, kilkuletnia Blanka zarabia na życie, żebrząc i okradając turystów na ulicach Manili. Każdy jej dzień wypełnia walka o byt, dlatego by przetrwać, musi okazać światu surowość. Zadziorność małej dziewczynki łagodnieje, dopiero gdy tęsknym wzrokiem spogląda w stronę przechadzających się z dziećmi kobiet. Największym marzeniem Blanki jest bowiem posiadanie matki.

Pewnego dnia tytułowa bohaterka spotyka niewidomego muzyka, który zarabia na życie, grając na gitarze. Szybko się zaprzyjaźniają, w dodatku okazuje się, że razem łatwiej im przetrwać na ulicy. Blanka nie porzuca jednak marzeń o zdobyciu prawdziwej rodziny, rozwiesza więc po całym mieście ogłoszenie z ofertą zakupu matki za 30 000 pesos.

Reklama

Historia Blanki została opowiedziana w nieco ponad godzinę. Nie jest to jedyny powód, dla którego nie nudzi ani przez minutę. Nie brakuje w niej dynamicznych zwrotów akcji, choć te momentami przekraczają granice prawdopodobieństwa. Ponadto cały czas jesteśmy bombardowani życiowymi pytaniami. "Dlaczego jedni są bogaci, a inni biedni?" i "Jak śnią niewidomi?" to jedne z wielu dziecięcych wątpliwości. Najważniejsze jednak są te pytania, które nie zostają wypowiedziane. Czy przyjaźń i miłość mają wartość materialną? Czy rzeczywiście każdy jest kowalem swojego losu, czy jednak urodzenie wpływa na to, jak potoczy się nasze życie?

Niestety, podjęta przez reżysera "Blanki" próba objaśniania świata bliższa jest prostym w przekazie animacjom wytwórni Walta Disneya niż chociażby zeszłorocznym filmom o tematyce dziecięcej, czyli "The Florida Project" Seana Bakera oraz "Lato 1993" Carli Simón. Film Haseia wypada przy nich blado i bez polotu, choć podobnie jak japoński reżyser obydwoje są początkującymi twórcami, więc ich sukcesu nie można wytłumaczyć bogatszym portfolio.

Mimo wszystko jest coś ujmującego w prostocie i szczerości "Blanki". Nie przez przypadek japoński reżyser zrealizował swój pierwszy pełnometrażowy film na Filipinach. Kohki Hasei podkreśla w wywiadach, że jego debiut zawiera wątki autobiograficzne, a los bezdomnych dzieci z Manili jest mu szczególnie bliski. Zresztą zdążył już to udowodnić, tworząc dwa filmy krótkometrażowe o podobnej tematyce.

Losy dziewczynki z Manili nie wbijają w fotel i nie porażają błyskotliwością, ani nawet nie wyciskają łez. Niemniej jednak dla młodszych widzów stanowią pouczającą lekcję życia. Dobra pozycja na rodzinny wypad do kina w sobotnie popołudnie.

6/10

"Blanka", reż. Kohki Hasei, Włochy, Japonia, Filipiny 2015, dystrybutor: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, premiera kinowa: 6 lipca 2018 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama