​"BFG: Bardzo Fajny Gigant" [recenzja]: Szaleństwo kontrolowane

​Kadr z filmu "BFG: Bardzo Fajny Gigant" /materiały dystrybutora

Pokazywany premierowo w Cannes "BFG: Bardzo Fajny Gigant" to dowód na to, że Steven Spielberg jest w formie, a polski dubbing ma się coraz lepiej.

Książkę Roalda Dahla, na podstawie której zmarła w ubiegłym roku Melissa Mathison napisała scenariusz filmu (ma na koncie nominację do Oscara za "E.T."), wypełniają neologizmy i onomatopeje. W nowym przekładzie Katarzyny Szczepańskiej-Kowalczuk (seria "Majka, Marcel i...") wybrzmiewają one z pełną mocą.

Tłumaczka wygina język polski w każdą stronę. Nie brakuje jej przy tym humoru ani szacunku do oryginału. Efekt jest frapujący. Pomagają go dopełnić aktorzy, którzy w polskim dubbingu sprawdzają się świetnie. Paweł Wierzbicki jako tytułowy Gigant kradnie show. Jego bohater jest jednocześnie cudownie naiwny, ciepły, zabawny i pełen werwy. Dobrze radzą sobie także wspomagające go Olga Bołądź (to debiut aktorki w dubbingu) i Małgorzata Zajączkowska.

Reszta frajdy to już zasługa Stevena Spielberga i jego amerykańskiej ekipy. Twórca jest wierny "Wielkomiludowi", fabularne rozwiązania są z niego zapożyczone. Oglądamy kilkuletnią Sophie (charakterna i przykuwająca uwagę Ruby Barnhill), która nocą w sierocińcu podpatruje przechadzającego się ulicami miasta Giganta (świetny Mark Rylance). Jak się okazuje, to ostatni z olbrzymów, który ludzi nie zjada na przystawkę. Zamiast nich żywi się warzywami. Nocą wędruje zaś po ludzkiej krainie i dostarcza dzieciom sny - zarówno te piękne, jak i koszmary. Zauważony przez Sophie zabiera ją do swojej krainy.

Reklama

Perypetie tej dwójki, docieranie się, dojrzewanie do wzięcia odpowiedzialności za drugą osobę, rozgrywają się w rytm wcześniejszych filmów Spielberga. Jest nie tylko wesoło, ale też mrocznie, ekran wypełniają sceny dynamiczne i zrealizowane z wirtuozerią, które raz przyprawiają o zawrót głowy, a innym razem ściskają za serce. Emocji nie brakuje, bo reżyser nie zapomina, na czym polega prawdziwa frajda z robienia filmów.

Dziś modne w kinie dla milusińskich jest wywracanie do góry nogami pierwowzorów literackich, na których oparte są scenariusze. Najczęściej z oryginałów zostają jedynie bohaterowie albo któreś wątki fabularne. Spielberg idzie pod prąd tej tendencji. Z "Wielkomiludem" obchodzi się delikatnie, dbając, by odchylenia były jak najmniejsze. Efekt jest satysfakcjonujący, ale jednak w przypadku prozy tak szalonej oczekuje się także szaleństwa od adaptacji. Dostajemy co prawda szaleństwo kontrolowane, ale wciąż spektakularne i porywające.

7/10

"BFG: Bardzo Fajny Gigant" (The BFG: Big Friendly Giant), reż. Steven Spielberg, USA 2016, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 1 lipca 2016 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: BFG: Bardzo Fajny Gigant
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy